Amerykanista o tarczy antyrakietowej Komorowskiego: równie dobrze można polecieć na Marsa

Bronisław Komorowski ponoć już nie poluje, ale strzelać kulą w płot jak najbardziej potrafi. Właśnie trafił w kolejną sztachetę. Po tym jak na łamach "Wprost" wyskoczył z inicjatywą budowy naszej rodzimej, nadwiślańskiej tarczy antyrakietowej, najtęższe głowy nie potrafią wyjść z podziwu nad pomysłowością prezydenta.

Znany amerykanista, prof. Zbigniew Lewicki, który swoimi refleksjami nad "projektem" głowy państwa podzielił się z "Super Expressem" równie dobrze mógłby jedynie wybuchnąć gromkim śmiechem.

To projekt, który szedłby w dziesiątki miliardów dolarów, których nie mamy. Przecież to nie jest poważna inicjatywa

- łapie się za głowę profesor.

A może jednak w zdumiewającym pomyśle prezydenta jest jakiś głęboko ukryty sens? Może prezydent postanowił podszczypać Amerykanów, którzy tyle obiecywali, a zostawili nas bez tarczy. Może jego słowa są prztyczkiem w nos Baracka Obamy? Nic z tego. Szef wielkiego mocarstwa raczej nie zawraca sobie głowy strzałami w płot. Zwłaszcza jeśli ślepy pocisk wylatuje z politycznej fuzji Komorowskiego.

Myślę, że Barack Obama w ogóle się o tym nie dowiedział, ponieważ nie jest to warte tego, aby mu takie newsy przekazywać

- kwituje antyrakietowy pomysł Komorowskiego prof. Lewicki.

Niestety trudno poczynania, jakby nie było, głowy państwa traktować jedynie w kategoriach żartu.

Inna sprawa, że cały ten szalony pomysł pokazuje, iż brak w Polsce koncepcji polityki zagranicznej na wszystkich kolejnych szczeblach władzy. W tym  wypadku mamy już zupełną kompromitację urzędu prezydenta. Nie wolno publicznie wychodzić z inicjatywami, które nie mają najmniejszej szansy na realizację

- zauważa prof. Lewicki.

I w tym momencie uśmiech towarzyszący poczynaniom prezydenta schodzi nam z twarzy.

JKUB/"Super Express"