Dwa lata temu Bronisław Komorowski objął urząd prezydenta RP. Wcześniejsze wybory prezydenckie były wynikiem katastrofy smoleńskiej, w której zginął śp. prezydent Lech Kaczyński z małżonką i 94 osoby towarzyszące prezydentowi w wizycie do Smoleńska, w 70 rocznicę zbrodni katyńskiej. Już w dniu katastrofy Bronisław Komorowski, ówczesny marszałek Sejmu, w pośpiechu przejmował obowiązki prezydenckie. Tak bardzo paliło mu się, żeby zasiąść pod prezydenckim żyrandolem, zanim jeszcze ugaszono pogorzelisko na miejscu katastrofy w Smoleńsku.
Bronisław Komorowski został kandydatem Platformy po tym jak Donald Tusk ogłosił, że nie interesuje go prezydentura, bo to tylko „prestiż, zaszczyt, żyrandol, pałac i weto”. Godząc się na taką rolę, Bronisław Komorowski obniżył prestiż Urzędu Prezydenta, najwyższego Urzędu w Polsce, mającego silny mandat demokratyczny.
W kampanii prezydenckiej jednym z najważniejszych argumentów mających przekonać wyborców do głosowania na kandydata PO był apel o 500 dni spokoju, tak bardzo potrzebnych do reformowania kraju. Gwarantem tych 500 dni spokoju miał być prezydent i premier z jednej partii. Minęło już ponad 700 dni odkąd Platforma ma premiera i prezydenta, ale jakoś nie widać, aby dzięki temu malało bezrobocie, Polacy wracali z emigracji, służba zdrowia była na wysokim poziomie, a dług publiczny uległ radykalnemu zmniejszeniu.
Dwa lata to dobry moment aby zapytać jaka jest obecna prezydentura? Prezydentura Bronisława Komorowskiego to w głównej mierze pilnowanie żyrandola i pałacu, a w zasadzie dwóch, bo Bronisław Komorowski urzęduje w Pałacu Namiestnikowski, mieszka zaś w Belwederze.
Istotą polityki Bronisława Komorowskiego jest zakwestionowanie wszystkiego co było priorytetowe w prezydenturze śp. Lecha Kaczyńskiego. Bronisław Komorowski celem swojej prezydentury uczynił zakwestionowanie najważniejszych celów swojego Poprzednika. Za bardzo groźne uważa nawet najdrobniejsze przejawy pamięci po zmarłym prezydencie. Swoje urzędownie rozpoczął od wywołania wojny o Krzyż, który harcerze ustawili na Krakowskim Przedmieściu w dniach żałoby i modlitwy po katastrofie smoleńskiej. Każdy przejaw pamięci o śp. Lech Kaczyńskim uwiera i przeszkadza, dlatego trzeba go zgasić jak gaszone były znicze na Krakowskim Przedmieściu...
Mimo tego, że to bardzo zła prezydentura, sam Bronisław Komorowski od miesięcy jest liderem w rankingach zaufania społecznego.
Najważniejszą tego przyczyną jest ogromna przychylność mediów. Bronisław Komorowski jest traktowany przez główny nurt mediów, jak niegdyś traktowany był Aleksander Kwaśniewski, którego media osłaniały nawet w sytuacji gdy był pijany na grobach polskich oficerów na cmentarzu w Charkowie. Wyraźne wsparcie medialne jakie ma od początku kadencji kontrastuje z sytuacją w jakiej przez całą prezydenturę zmagał się śp. Lech Kaczyński. Mainstreamowe media, które były wrogie wobec Lecha Kaczyńskiego, dziś są bardzo przychylne i przyjazne wobec Bronisława Komorowskiego. Wystarczy porównać przyjacielską, sielską wręcz atmosferę wywiadów prezydenta Komorowskiego z napastliwością i wrogością jakiej dziennikarze nie potrafili nawet ukryć podczas wywiadów ze śp. Lechem Kaczyńskim. O medialnym wsparciu i sojuszniczych telewizjach przyznał jeszcze w kampanii prezydenckiej pan Andrzej Wajda podczas spotkania honorowego komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego.
Śp. Lech Kaczyński miał przeciw sobie zwarty front, który codziennie i bezpardonowo atakował nie tylko Jego ale także Jego rodzinę. Redaktor Piotr Zaremba celnie nazwał to przemysłem pogardy. Naczelne miejsce w tym przemyśle, za przyzwoleniem Donalda Tuska, zajmował przyjaciel Bronisława Komorowskiego, także od polowań, niejaki Janusz Palikot. Bronisław Komorowski, sam aktywny w przemyśle pogardy, już jako prezydent korzysta z osłony medialnej. Przemysł pogardy został zastąpiony przez przemysł uwielbienia, lukrowania i wazeliniarstwa.
Mainstreamowe media oszczędzają prezydenta Komorowskiego, chronią go nawet w sytuacjach gdy krytyka powinna być rzeczą oczywistą. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że tak skandaliczna ustawa o zgromadzeniach, ograniczająca prawa i swobody obywatelskie, krytykowana przez organizacje zajmujące się prawami człowieka, nie spotkała się ze zmasowaną krytyką mediów. W dobrze funkcjonujących demokracjach, tam gdzie media należycie wypełniają swoją podstawową funkcję kontrolowania poczynań władzy, taka ustawa nie zostałaby uchwalona. Nacisk mediów byłby tak ogromny, że władza musiałaby się wycofać z antyobywatelskiej ustawy. Tymczasem, choć ustawa był krytykowana nawet w mainstreamowych mediach, to nie był to zmasowany atak, co więcej ostrze krytyki bardziej skupiało się na samych zapisach, a nie na prezydencie, który ją firmował. To zresztą zręczny zabieg: krytykować zapisy ustawy i jednocześnie oszczędzać jej autora. Gdyby taką ustawę zgłosił śp. Lech Kaczyński media rozjechałyby go walcem.
Przy tak potulnym i przyjaznym podejściu mediów do Bronisława Komorowskiego pierwsze miejsce w rankingach zaufania nie powinno dziwić. Osłona medialna to gwarant wysokich notowań słabego prezydenta.
Dwa lata bezbarwnej prezydentury Bronisława Komorowskiego pokazuje nam jak przemyślana, konsekwentna, odważna, ambitna, której nadrzędnym celem była polska racja stanu była prezydentura śp. Lecha Kaczyńskiego. „Warto być Polakiem; warto, by naród polski i jego państwo – Rzeczpospolita – trwały w Europie”, to było credo śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, którego dziś tak bardzo brakuje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/137411-warto-byc-polakiem-warto-by-narod-polski-i-rzeczpospolita-trwaly-w-europie-bylo-credem-sp-prezydenta-kaczynskiego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.