Czy zgłoszony przez prezydenta Komorowskiego pomysł zorganizowania 11 listopada „wspólnego narodowego marszu ponad podziałami politycznymi” powinien spotkać się z naszą akceptacją i wsparciem?
CZYTAJ TAKŻE: To naprawdę niesmaczne. Bronisław Komorowski próbuje wykorzystać Powstańców Warszawskich do kradzieży Marszu Niepodległości
Zdaniem Piotra Gursztyna - zresztą świetnego analityka sceny politycznej - tak. Publicysta "Rz" stwierdza w felietonie pt. "Droga donikąd", że inicjatywa głowy państwa "zasługuje na coś więcej niż fukanie, że prezydent chce „ukraść” komuś święto":
W pretensjach pod jego adresem czuć niespójność. Byłyby głoszone – skądinąd słusznie – gdyby głowa państwa lekceważyła to święto. Ale jednocześnie słychać je, gdy chce podnieść rangę obchodów. W jego wystąpieniu nie było niczego kontrowersyjnego. Należy docenić to, że zwrócił się do weteranów Powstania Warszawskiego, aby objęli patronat nad marszem. Bo kto, jak nie oni, jest w stanie doprowadzić do połączenia polskich Hutu i Tutsi w jeden „wspólny narodowy marsz ponad podziałami politycznymi”? Cokolwiek Komorowski by zrobił, byłoby źle.
W pewnym sensie - tak. Cokolwiek by zrobił, byłoby źle. I tylko do siebie może mieć pretensje - bo to przecież obecna władza zaprowadziła Polaków - głównie swoją postawą w sprawie Smoleńska, ale także autoryzacją przemysłu pogardy w latach 2005-2010 - w rejony, w których bardzo często nie ma żadnych dobrych rozwiązań. Tak, trudno z tym żyć, to sprzeczne z - obecnym w każdej polskiej duszy - pragnieniem jedności, ale zaklęcia nic tu nie poradzą. Władza może udawać, że jest "normalnie", nawet obiektywni obserwatorzy mogą ulegać temu złudzeniu. Ale normalnie nie jest, o czym wspaniale napisał w ostatnim "Uważam Rze" Maciej Pawlicki.
Przy przyjęciu założenia normalności, przy psychicznej amputacji katastrofy posmoleńskiej, buczenie na cmentarzu rzeczywiście musi bardzo oburzać. Zwłaszcza, że pamięć ludzka ulotna, i już gaszenie zniczy - rzecz o niebo bardziej barbarzyńska, bo autoryzowana przez władze, a nie przez tłum - zniknęło z horyzontu.
(Swoją drogą - gdzie ci ludzie mają buczeć? Wszystkie media buczą na nich, więc niech władza się nie dziwi, że część społeczeństwa korzysta z tak kontrowersyjnych kanałów komunikacji).
Ale to w sumie detale. Bo argument przeciwko wspólnemu marszowi "wszystkich" z prezydentem na czele jest jeden: taki marsz byłby nie wyrazem jedności, ale całkowitej dominacji jednego obozu. Byłby kolejnym krokiem pacyfikacji polskiej różnorodności. Byłby - używam tego porównania świadomie - nową wersją Frontu Jedności Narodu, w którym można mieć różne, często sprzeczne poglądy, ale koniec końców we wspólnym marszu, z władzą na czele, trzeba pójść.
To być może najważniejsza dziś stawka naszych polskich sporów: obrona demokracji przed trwałą zamianą systemu demokratycznego w jakąś hybrydę opartą na rządach monopartii - o różnych skrzydłach i wypustkach środowiskowych, ale jednak monopartii. W coś, co zapewne obejdzie się bez przemocy fizycznej, utrzyma większość swobód obywatelskich, ale co będzie praktycznie nieobalalne (nawet jeśli nazwiska będą się zmieniały).
Teoria wojny "Hutu" z "Tutsi", moim zdaniem wybitnie zresztą nietrafiona, a nawet w jakiejś mierze poniżająca, nie pasuje w tym przypadku z jeszcze jednego powodu: organizatorzy Marszu Niepodległości to przecież środowiska dalekie od PiS, często wręcz PiS wrogie. To małe, często narodowe organizacje. Odniosły sukces, bo takie było zapotrzebowanie społeczne. Zaniepokojeni rozmywaniem tego, co do tej pory oczywiste, przejęci patriotyzmem Polacy chcieli coś światu pokazać. I pokazali.
Próba przejęcia 11 listopada przez władze jest więc próbą pacyfikacji "instytucji" obywatelskiej, oddolnej, zupełnie niepartyjnej. Jest próbą rozszerzenia i tak kolosalnego monopolu władzy. Jest próbą objęcia całej już rzeczywistości - pod szczytnymi hasłami jedności narodowej.
Jest także krzywdą wyrządzaną Świętu: skoro Polacy świętują sami, bez władzy, to znaczy, że Święto żyje. Po co to polityzować jeszcze bardziej?
A że nie obyło się bez zamieszek - o których większość uczestników dowiedziała się zresztą z telewizji? Naprawdę, wolę zadymy uliczne niż jedność, która oznacza trwałą dominację - inaczej panowanie - jednego ośrodka.
Zresztą - argument zadym z 11 listopada jest przesadnie eksploatowany. Nie stało się wówczas nic takiego, co uzasadniałoby ten poziom histerii. Jeżeli prezydent naprawdę chce bronić Święta przed zadymami - może zacząć od wpłynięcia na "Gazetę Wyborczą", by nie szukała tego dnia konfrontacji pod kolorowymi sztandarami.
Piotr Gursztyn kończy swój felieton następująco:
Być może prezydent „spieprzy” organizację obchodów. Może zamieni je w obrzydliwy lans swojej osoby. Być może. Przed faktem nie da się tego ocenić. Tak jak przed faktem nie było sprawiedliwe przesądzanie, co chciał zrobić Lech Kaczyński. Czy do końca naszego życia będziemy skazani na udział w wojnie dwóch plemion?
To niewykluczone, zwłaszcza że ci, którzy mają wszystkie karty w ręku - czyli władza - robią co mogą, by wojnie dać życie, poniżając drugą stronę. Ale na pewno nie jest metodą zakończenia owej wojny przyznanie prawa jednemu z "plemion" do zagarnięcia całej przestrzeni. A taki skutek miałoby zastąpienie obywatelskiego Marszu Niepodległości - marszem prezydenckim. Nawet jeżeli na czele poszliby Powstańcy. To jest prawdziwa "droga donikąd". Nawet trwałe zwycięstwo jednego z "plemion" nie będzie pojednaniem, czyli przywróceniem poczucia wspólnoty i akceptacji dla drugiej strony (prawa do istnienia w sferze publicznej bez intencji eksterminacyjnej) u wszystkich zaangażowanych.
Jeżeli prezydent jest tak pełen dobrej woli - ma tysiąc sposobów by wyciągnąć rękę. Raz dał dobry przykład - w sprawie nauczania historii w polskich szkołach. Był to przykład wiarygodny, bo on prezydenta coś kosztował - musiał zmusić rząd do ustępstw. Przejęcie Marszu Niepodległości żadnych kosztów nie niesie, niesie jedynie zyski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/137395-marsz-niepodleglosci-z-prezydentem-na-czele-nie-bo-to-nie-bedzie-symbol-pojednania-ale-symbol-dominacji
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.