Prezydenckie hobby. "Jakim trzeba być człowiekiem, by czerpać satysfakcję z patrzenia w oczy umierającej sarny!"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Te zdjęcia ujrzały światło dzienne już po wyborach.
Te zdjęcia ujrzały światło dzienne już po wyborach.

Hipokryzja wkurza mnie zawsze. Ale rzadko tak bardzo jak ta, którą posługują się myśliwi. W tym pierwszy strzelec III RP Bronisław Komorowski. Cierpi mianowicie pan prezydent, że jako kandydat na najwyższy urząd obiecał zamienić fuzję na aparat fotograficzny. I tęskni za dawnym hobby. A współczują mu - zapewne - dziesiątki współhobbystów.

Koronny argument zwolenników łowiectwa jest zawsze ten sam: że to przecież oni jak nikt inni dbają o lasy i przyrodę. Że tak naprawdę kochają wszystko, co żyje, a strzał do zwierzyny to niemal margines ich charytatywnej działalności. Że odstrzał to niezbędny sposób regulacji pogłowia zwierzyny. Proszę, nie wierzcie w tę bajki!

Nie kwestionuję, że myśliwi pomagają zimą w dokarmianiu zwierzyny. Inaczej nie mieliby wkrótce do czego strzelać. Ale nie wierzę w ich miłość do przyrody. Jakim trzeba być człowiekiem, by czerpać satysfakcję z patrzenia w oczy umierającej sarny! Jakim trzeba być wielbicielem przyrody, by skazywać dzika, czy zająca na śmierć przez wykrwawienie! Bo zapytajcie leśniczych ilu naszych najznakomitszych myśliwych jest w stanie położyć zwierzę od jednego strzałów komorę! Przeważnie giną w męczarniach na długo po postrzale. Brocząc "farbą". (Ta myśliwska gwara to zresztą kolejny sposób na zakamuflowanie faktu, że gruncie rzeczy chodzi o prawdziwą krew i śmierć). Szczęśliwszym ofiarom - męki skróci jakiś drapieżnik. Ale rzadko. Bo drapieżniki zostały wytępione przecież pierwsze. Zostaliśmy my - ludzie.

A już prawdziwą zmorą zwierzyny są niedzielni, czy tzw. dewizowi myśliwi. Ci, którzy, przez tzw. zawodowców są doprowadzani na rykowiska, czy inne tereny łowieckie i ze swoich bezpiecznych ambon dokonują prawdziwej masakry drogim nowoczesnym sprzętem. Z lunetami, celownikami laserowymi i całym tym bajerem, który nie daje zwierzynie najmniejszych szans.

Doprawdy nie mogę pojąć, choć wychowałam się na książkach Curwooda, Szklarskiego, Londona i wielu innych, sławiących etos myśliwego, jak można nie dostrzegać realnego bólu i cierpienia zadawanego zwierzynie w imię czystej rozrywki! Jakim trzeba być hipokrytą, by czerpać frajdę z zadawania śmierci stworzeniom, które w gruncie rzeczy nie mają szans z naszą wymyślną techniką i .. mówić o pięknie natury i ekologii!

Oczywiście, my Polacy, nie jesteśmy tacy znowu najgorsi. Myśliwskie pasje Brytyjczyków, Niemców, Amerykanów w Afryce doprowadziły niemal do wyginięcia nosorożców, słoni, gepardów. Całe szczęście że kilkadziesiąt (zaledwie!) lat temu się opamiętano i teraz wiele afrykańskich krajów  mozolnie z nakładem ogromnych środków odbudowuje to, co niemal bezpowrotnie udało się stracić.

Kto był w afrykańskim parku narodowym, kto spojrzał w oczy żywej żyrafie, która bez lęku spogląda na turystę w landrowerze, kto widział obojętnie i spokojnie żerujące słonie i mógł zbliżyć się na odległość kilku metrów do dzikiej  lwiej rodziny,  ten nie może się powstrzymać od refleksji - dlaczego to nie jest norma? Dlaczego my, w naszej cywilizowanej Europie, musieliśmy wybić nasze jelenie, wilki, rysie, żubry, a i teraz te które jeszcze ocalały -  muszą uciekać od nas w popłochu. Bo to jedyna szansa by ocaleć. A i to nie zawsze.

Już nie mówię o wypadkach, które co i rusz na polowaniu się zdarzają. A to ktoś nie odróżni dzika od żubra - przewodnika stada, a to komuś lis pomyli się z psem - odsyłam do świetnego tekstu Zbigniewa Kuźmiuka. Przyznam, że sama jesienią czuję lęk - jako że jeżdżę konno i często bywam w lasach, po których hasają także myśliwi. Widuję ich czasem zaczajonych za drzewami. I czuję strach i gniew. Boję się zabłąkanej kuli. I boję się słysząc huk strzału. Nie wiem czego bardziej - że ktoś zabił, czy że "tylko" zranił, któregoś z "braci moich mniejszych". A wściekam się, że ktoś śmie to nazywać sportem. I działalnością na rzecz ochrony przyrody.

A panu prezydentowi, przysięgam, prędzej złożę życzenia objęcia drugiej kadencji, niż powiem "Darz Bór"!!!

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych