Premier wciąż na wojennej ścieżce, tylko dokąd prowadzą te ścieżki? Na razie kompletnie donikąd

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Donald Tusk właśnie wypowiedział kolejną wojnę. Po ciężkich bojach z hazardem, pedofilią, dopalaczami, kibolami, koncernami farmaceutycznymi teraz postanowił zmierzyć się z nepotyzmem. Czy wszyscy krewni i znajomi polityków mogą spać spokojnie? Wiele wskazuje na to, że tak, bo dotychczasowe spektakularne wojny premiera kończyły się najczęściej albo głuchą ciszą, albo powstaniem ustaw pisanych na kolanie - pisze "Rzczpospolita"

Według eksperta od marketingu politycznego, dr Wojciecha Jabłońskiego, premier ogłasza kolejne spektakularne wojny tylko w sytuacji, kiedy musi odwrócić uwagę od chwilowych problemów, niechcianego rozgłosu w mediach, albo po to, by zyskać akurat potrzebny rozgłos. I tak, jak chwilowa jest przyczyna kolejnej "wojny", tak niedługie jest - jak pokazuje historia - jej trwanie. Właśnie dlatego eksperci ukuli już szefowi rządu przydomek Donald Zapominalski.

"Premier nie tylko szybko traci zapał do prowadzenia swoich batalii. Ale także z dnia na dzień zmienia zdanie. Swoją niekonsekwencję Donald Tusk pokazał także po wybuchu afery taśmowej w PSL. Tuż po tym, kiedy Marek Sawicki zapowiedział swoją dymisję z funkcji ministra rolnictwa, Tusk na konferencji prasowej jawił się jako groźny szeryf, który obiecywał samodzielnie rozprawić się ze zjawiskiem nepotyzmu.

- Najwyższy czas ustalić radykalne sposoby postępowania, tak aby praca agencji nie budziła wątpliwości - grzmiał. Zapowiedział też, że nie należy się spodziewać decyzji w sprawie ministra rolnictwa, dopóki nie zostaną wypracowane czytelne reguły postępowania w sprawie uzdrowienia sektora, jakim są agencje i spółki Skarbu Państwa. Do tego czasu sam miał pełnić funkcję ministra rolnictwa. Jednak już tydzień po tej deklaracji ogłosił, że się zgadza, by nowym ministrem został kandydat PSL Stanisław Kalemba. Równie szybko zweryfikowane zostały inne deklaracje premiera. Na wspólnej konferencji z Waldemarem Pawlakiem Tusk ogłosił, że syn nowego ministra rolnictwa Daniel Kalemba zrezygnuje z pracy w Agencji Rynku Rolnego, aby nie było żadnych oskarżeń o nepotyzm.

Jednak się okazało, że młody Kalemba nigdzie się nie wybiera. Stwierdził, że jest świetnym fachowcem i nadal chce pracować w ARR. Błyskawicznie wsparli go politycy PSL, przypominając przy każdej okazji, że syn premiera także pracuje w Przedsiębiorstwie Państwowym Polskie Porty Lotnicze. Po tych deklaracjach premier nabrał wody w usta i do sprawy więcej nie wracał."

Pytany przez "Rz" dr Rafał Chwedoruk, politolog z UW zaznacza, że strategia obiecywania i grania szeryfa, który ma wszystko pod kontrolą, jest skuteczna.

"Dla większości wyborców Platformy ważna jest ich mała stabilizacja i dopóki Tusk będzie im to zapewniał, dopóty może dalej obiecywać, co tylko zechce

- komentuje Chwedoruk.

Jednak dr Jabłoński uważa, że ten „syndrom Tuska" zaczyna już wiele osób irytować.

- Pytanie tylko, kiedy zostanie przekroczona masa krytyczna i wszystkie te zagrania pod publiczkę i niezrealizowane zapowiedzi zostaną szefowi rządu wypomniane

- mówi. Dodaje, że fakt, iż do tej pory uchodziło mu to na sucho, wynika w dużej mierze ze słabości opozycji, która nie potrafi tak jaskrawych przykładów wykorzystać.

Rzeczpospolita/Wuj

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych