Prawicowy prezydent Rumunii Traian Basescu walczy w niedzielę o przetrwanie w referendum, w którym wyborcy mają zadecydować o jego losie. Decydująca może się okazać frekwencja, która na sześć godzin przed końcem głosowania była niska i wynosiła 26,89 proc.
Zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego referendum będzie ważne, jeżeli weźmie w nim udział co najmniej połowa uprawnionych do głosowania; ewentualna słaba frekwencja daje Traianowi Basescu większe szanse na pozostanie na stanowisku.
Postkomunistyczni przeciwnicy Traiana Basescu w rządzie rumuńskim chcą go pozbawić władzy prezydenckiej już po raz drugi w ciągu pięciu lat. Już raz, z referendum w 2007 roku w sprawie impeachmentu, Basescu wyszedł obronną ręką. Obecnie, na skutek niepopularnych reform, z którymi jest kojarzony, popiera go według
sondaży zaledwie ok. jednej trzeciej Rumunów.
Na początku lipca parlament Rumunii opowiedział się za wszczęciem procedury impeachmentu wobec Basescu. Centroprawicowy szef państwa został zawieszony w obowiązkach na 30 dni. Rząd zarzuca mu nadużywanie władzy. Jednak zarzuty te mają charakter wyraźnie naciągany.
W niedzielnym referendum lokale wyborcze pozostaną otwarte wyjątkowo długo, bo do godz. 23 czasu lokalnego (22 czasu polskiego).
Uprawnionych do głosowania jest 18 mln Rumunów, w tym wielu mieszkających za granicą. O godzinie 17 (16 czasu polskiego), sześć godzin przed zakończeniem głosowania, frekwencja wyniosła 26,89 proc. - podało Centralne Biuro Wyborcze (CBW).
Oficjalne dane szacunkowe na temat ostatecznej frekwencji mają zostać ogłoszone przez CBW o godzinie 23.30 czasu polskiego. Pierwsze wyniki oficjalne będą znane w poniedziałek.
Na zdjęciu: głosowanie w jednym ze szpitali
gim, PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/137029-czy-postkomunistom-uda-sie-zamach-stanu-w-rumunii-prezydent-traian-basescu-walczy-o-przetrwanie-w-referendum