Nie tylko wielkie konsorcja budowlane padają w Polsce. Fala bankructw firm budowlanych dosięga już najdalszych zakątków kraju. Dopada Polski powiatowej i przedsięwzięć nie kojarzonych w ogóle z autostradami, czy drogami. W Żorach, 60-tysięcznym mieście na Górnym Śląsku na skraju bankructwa stanęły dwa przedsiębiorstwa budujące kanalizację. Realizowały „unijny” projekt.
Jeden z żorskich portali informacyjnych właśnie poinformował:
„Na przełomie czerwca i lipca konsorcja ABM Solid i ABM Silesia złożyły wniosek o upadłość. Jak zaznacza Michał Pieczonka, prezes Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Żorach nie jest to równoznaczne z bankructwem, choć niewątpliwie oznacza problemy finansowe firm. – Wiemy, że wykonawcy zalegają z płatnościami jednak o wszczęciu postępowania upadłościowego zadecyduje teraz sąd – mówi prezes.
Tymczasem w dzielnicach można zauważyć spowolnienie prac. - W Kleszczowie prace całkiem ustały, natomiast w Rowniu obserwujemy znaczne ich spowolnienie. Trzeba jednak zaznaczyć, że do tej pory nie było żadnych opóźnień, a w Kleszczowie prace nawet przebiegały z wyprzedzeniem harmonogramu – zaznacza Michał Pieczonka.”
Niewątpliwie prezes żorskiego PWiK robi dobrą minę do złej gry. Upadłość budowlanych firm musi odbyć się na postępie prac i tym samym na opóźnieniach w wykonywaniu unijnego projektu. Budowlany kryzys dotarł już na prowincję. Nie ma co tu zwalać na system przetargów, dumpingowe ceny, „wilczy kapitalizm” i inne tego typu bzdury. Projekt „kanalizacyjny” w Żorach był realizowany od kilku lat. Firmy budowlane do niego przystępujące nie walczyły tak ostro jak o autostrady. Poza tym budowa kanalizacji w XXI wieku to nie budowa po raz pierwszy w Polsce sieci autostrad. Nie trzeba tu jakiś niesamowitych konstrukcji wiaduktów, zjazdów, rozjazdów itp.
Student politechniki z inżynieryjnych kierunków jest w stanie ją zaprojektować zaraz po zdobyciu absolutorium a jeszcze przed obroną dyplomu. Firmy budowlane wiedzę o takiej budowie mają za paznokciem małego palca. To już rezultat kryzysu ekonomicznego. Ktoś napisze, że przecież dwie małe firmy z dalekiej Polski nie robią większej różnicy. Obawiam się, że robią. Informacje o bankructwach małych firm budowlanych zapewne można spotkać w każdym lokalnym i sublokalnym internetowym serwisie informacyjnym, gazetce itp.
Nie podaje się tych doniesień w ogólnopolskich mediach, bo to przecież nie „news”. Jednak prędzej czy później jakiś tygodnik, dziennik gospodarczy, miesięcznik, czy nawet ekonomista prowadzący bloga, zbierze do kupy wszystkie te informacje o bankructwach w budownictwie z całego kraju i odpali odkrywczy tekst o kryzysie docierającym na prowincje, który to tekst będzie cytowany we wszystkich mediach. To tylko kwestia. Jednak już teraz, tylko że po cichu kłopoty finansowe mają budowlańcy realizujący projekty unijne w gminach i powiatach. Przy budowie kanalizacji, remoncie ośrodka kultury, budowie parku wodnego itd.
Nie dajmy przy tym sobie wmówić, że to kwestia złego prawa przetargowego, gdzie niska cena odgrywa najważniejszą rolę. W małych miejscowościach nie ma takiej silnej konkurencji i na ogół wygrywają lokalni przedsiębiorcy, dobrze kalkulujący co i za ile się opłaca. Przyczyny leżą zupełnie w innym miejscu i wiele już o nich pisano tutaj.
Pierwsze objawy kryzysu już docierają w polskie powiaty. Wkrótce dotrą kolejne.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/136955-budowlane-firmy-bankrutuja-juz-w-polsce-powiatowej-realizujac-unijne-projekty-kryzys-juz-dotarl-na-prowincje