Od czasu katastrofy pod Szczekocinami, w której zginęło 16 osób, doszło do 173 wypadków i incydentów kolejowych - wyliczyła "Gazeta Polska Codziennie". Konfederacja Kolejowych Związków Zawodowych grozi kolejnym strajkiem. Jaki jest stan bezpieczeństwa polskich pociągów? Czy możemy podróżować bezpieczniej niż parę miesięcy temu? Jak się zmienia polska kolej i kiedy osiągnie europejskie standardy? - m.in. o tych kwestiach rozmawiamy z Czesławem Warsewiczem, wydawcą portalu Nakolei.pl i byłym prezesem PKP Intercity.
wPolityce.pl: Czy od czasu katastrofy pod Szczekocinami można mówić o poprawie bezpieczeństwa na kolei?
Czesław Warsewicz: Fakty mówią same za siebie. Od czasu tej katastrofy mieliśmy do czynienia z całym szeregiem drobniejszych wypadków, wykolejeń i incydentów na kolei. Choćby w ostatnim tygodniu doszło do wykolejenia pociągu towarowego pod Wronkami...
Były dwie sytuacje, kiedy maszyniści zatrzymali składy, bo otrzymywali sprzeczne informacje. Kwestia bezpieczeństwa pozostaje nadal w sferze obietnic. Poza deklaracjami pana ministra nic się nie zmieniło.
Co jest większym problemem: braki w infrastrukturze, czy kwestie kadrowe i system szkolenia?
Wszystko oczywiście zaczyna się od człowieka. To człowiek tworzy system, inwestuje, naprawia itd. A więc trzeba sobie odpowiedzieć jakie są kompetencje kadr. Według mnie ich zdolność do sprawowania tych urzędów jest mała albo mierna. Brak jej wiedzy o tych systemach, o tym jak kolej funkcjonuje...
"Gazeta Polska Codziennie" napisała, że z zarządu spółki PKP PLK usunięty został prezes ds. technicznych. Nie zabrakło za to miejsca dla specjalisty od PR...
Gdyby prześledzić zmiany kadrowe na kolei w ostatnich miesiącach, to łatwo zobaczyć, że do zarządów kluczowych spółek powołano ludzi, którzy nigdy dotąd nie pracowali na kolei. To pokazuje podejście resortu. Druga sprawa to inwestycje w bezpieczeństwo. Nowoczesne, automatyczne systemy zabezpieczająco-ostrzegające w Europie są już normą. My jako jedyni nie mamy takiego systemu.
Mówiąc o poprawie bezpieczeństwa trzeba te systemy kupować i wdrażać. Zwłaszcza, że mamy wciąż do dyspozycji potężne środki unijne. Do 2013 roku mamy do wykorzystania ok 4 mld euro, czyli 20 mld zł. To okazja, która się nie powtórzy. A prezesi kolejowi nie mogą podjąć decyzji, aby dokonać odpowiednich zakupów.
Czemu nie wydają tych unijnych funduszy? Nie umieją wypełnić wniosków, czy nie wiedzą na co wydać pieniądze?
Dzisiaj na tych 4 mld euro, które moglibyśmy wykorzystać, złożone wnioski opiewają na zaledwie 4 proc. tej kwoty. Ale żeby otrzymać środki, trzeba mieć pomysł na inwestycję. I trzeba czasem się narazić pewnym grupom interesu. Trzeba też wiedzieć co się chce osiągnąć. To woła o pomstę do nieba, kiedy pieniądze leżą na ulicy, a nikt nie chce się po nie schylić, żeby je podnieść.
Czy nie ma w Polsce osób znających się na kolei?
Dziś koleją rządzą ludzie z nadania politycznego. Upolitycznienie kolei to prawie sto procent. A więc są to osoby, które bardziej pilnują realizacji interesów swego mocodawcy niż kolei i pasażerów. Żeby jakiś projekt zrealizować trzeba się znać choć trochę na taborze, automatyce, energetyce, korytarzach komunikacyjnych. Jeżeli zaś grupy interesów pilnują swoich spraw, to to budzi niechęć i obawy mocodawców. Bo można się narazić. Wystarczy porozmawiać z pracownikami kolei - to jest obraz nędzy i rozpaczy. I za kilka lat zamiast dogonić Europę pod względem nowoczesności i bezpieczeństwa, teraz, kiedy mamy do dyspozycji gigantyczne unijne środki, nasz dystans jeszcze się zwiększy.
not. ansa
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/136870-spolkami-kolejowymi-rzadza-prezesi-z-nadania-partyjnego-ktorzy-nie-potrafia-wykorzystac-unijnych-miliardow-a-kolej-upada