Wracaj IV RP, nim ta trzecia sama się rozkradnie! Premier raportów o korupcji nie czytał. Miał je ze sobą taszczyć w Dolomity?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

1. Przyciśnięci do muru aferami politycy PO i ich medialni obrońcy mówią – a w rządzie Kaczyńskiego też były afery. I wymieniają dwie – ministra Lipca i gruntową.

Owszem były takie afery. Tylko kto je wykrył? Media? Nie, wykryła je CBA, które stworzył rząd Prawa i Sprawiedliwości, właśnie po to, żeby korupcji nie zamiatać pod dywan, lecz wypalać je do spodu gorącym żelazem.

O co były pretensje do rządu Prawa i Sprawiedliwości – że aferę gruntową schował? Nie, zarzuty były o to, że ją ścigał. I że w imię zasad uczciwości w życiu publicznym Jarosław Kaczyński ani sekundy się nie zawahał przez rozbiciem koalicji i ryzykiem utraty władzy.

2. Kaczyński wysłał CBA za wicepremierem własnego rządu! – darli szaty obrońcy Trzeciej Rzeczypospolitej. Tak jest – wysłał. Kaczyński nie mówił o tarczy antykorupcyjnej, on ją po prostu stworzył. I tarcza działała dobrze, zdaniem niektórych - nazbyt dobrze.

Tusk o tarczy antykorupcyjnej mówił, tylko ze on te tarczę rozmontował i wywalił gdzieś na strych, że gdy organizacje antykorupcyjne zaczęły o nią pytać, to nie mógł jej znaleźć. Z korupcją walczył więc bez tarczy, ale biedaczysko raportów nie miał czasu czytać. Bo strasznie grube były, a on przecież musiał z kolegami w piłkę sobie pograć albo na narty pojechać. Co, miał ze sobą raporty NIK-u taszczyć w Dolomity?

3. Podstawowa różnica między państwem rządzonym przez Kaczyńskiego i państwem rządzonym przez Tuska jest taka, że podczas rządów Kaczyńskiego media dowiadywały się o aferach od słuzb śledczych, a dziś służby państwowe dowiadują się o aferach od mediów. Afera hazardowa, afera senatora Misiaka, afera stoczniowa z tajemniczym inwestorem katarskim, afera wałbrzyska – wszystko to wykryli dziennikarze a służby specjalne i organy ścigania budziły się dopiero po medialnym alarmie. Budziły się i zaraz usypiały.

Słusznie pytał na swoim blogu Marcin Mastalerek – po co nam służby specjalne, które o aferach dowiadują się z mediów.

4. Raport NIK o nieprawidłowościach w spółce Elewarr leżał rok u szefa CBA, Ministra Sprawiedliwości, Ministra Spraw Wewnętrznych, Prokuratora Generalnego – wreszcie też i u premiera. Leżał sobie spokojnie, sprzątaczka od czasu do czasu kurze z niego starła – a chłopaki dalej sobie jeździli na koszt państwa do Meksyku i Honolulu. Dopiero, gdy zaczęł się medialna wrzawa, służby państwowe w te pędy rzuciły się do tropienia wytropionej już afery. Tyle ich się rzuciło do boju, że jedne drugim po butach i odciskach aż deptały.

5. Wracaj IV RP, zanim ta trzecia do reszty sama się rozkradnie!

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych