Komu bony komu protest. "Jest jednak ktoś inny, którego rola w przypadku kryzysu rządowego natychmiast rośnie, który konsultuje, mediuje, desygnuje"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Radek Pietruszka
fot. PAP/Radek Pietruszka

Cui prodest scelus, is fecit – pisał Seneka w tragedii „Medea”, co się z łaciny na nasze tłumaczy: ten popełnił zbrodnię, komu przyniosła korzyść. A jeszcze wcześniej rzymski sędzia Longinus, ale nie Podbipięta, tylko Lucius Cassius, zalecał przy rozpoznawaniu spraw stawianie pytania: Cui bono fuerit, czyli: komu to miało przynieść korzyść? Naczytawszy się starożytnych Rzymian polskie media pełne są spekulacji, kogo wzmocnić mogą PSL-owskie taśmy, kto zatem stoi za przeciekami. Bo co do tego, że nagrywał Władysław Serafin, nikt nie ma wątpliwości, oprócz niego samego. Rączki, rączki... - że się odwołam do kultowego serialu permanentnie nadawanego na kilku kanałach telewizyjnych naraz.

Pierwotne podejrzenia, że za ujawnieniem nagrań (po ponad pół roku!) stoi Waldemar Pawlak, który miałby w ten sposób zgrabnie utrącić konkurenta w zbliżających się wyborach na szefa stronnictwa, ustąpiły na rzecz hipotez, iż autor prowokacji musi mieć jakieś wpływy w specsłużbach. Cywilnych lub wojskowych. Starych albo nowych. Padają w tym kontekście nazwiska Donalda Tuska, Grzegorza Schetyny a nawet Leszka Millera, co miałoby wskazywać, że ten ostatni wraca do gry, jako potencjalny koalicjant w nowym rozdaniu.

Interes DT jest dość oczywisty, osłabienie ludowców to dla premiera czysty zysk. Poza tym afera taśmowa przykrywa krętactwa, które wyszły na jaw w cywilnym wątku śledztwa smoleńskiego. Albo premier nie mówił prawdy, albo zupełnie nie panował nad sytuacją, a kłamali jego urzędnicy. Za mówienie nieprawdy obywatelom, polityk ponosi odpowiedzialność polityczną. Za mówienie nieprawdy prokuratorowi – karną. W każdym razie w państwie prawa...  Nota bebe, te przykrywki są jedną z najpowszechniejszych technik manipulacyjnych.

Profity przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych nie są już tak ewidentne, a mogą okazać się zgoła iluzoryczne. „Rzepa” z jednej strony wskazuje, że Grzegorz Schetyna zyskałby na rozbiciu koalicji, z drugiej jednak zauważa, iż na fali walki z nepotyzmem, premier mógłby pogonić ze spółek ostatnich krewnych i znajomych królika, a właściwie wicekrólika.

Jeśli to Donald Tusk stoi za przeciekami, to moim zdaniem, ponosi znaczne ryzyko. Odium całej afery spada też na niego. Dysponował raportami NIK oraz  informacjami z CBA. I nic. Tolerował nieprawidłowości w Agencji Rozwoju Rolnictwa i w Elewarrze.

Jest jednak ktoś inny, cui ponad wszelką wątpliwość bono i prodest. Mąż opatrznościowy, którego rola w przypadku kryzysu rządowego natychmiast rośnie, który konsultuje, mediuje, desygnuje. Czyj przyjaciel już zapowiedział konstruktywne votum nieufności. Że okazało się one mało konstruktywne? Spokojnie, poczekajmy. I niech państwo nie dworują sobie, że ów mąż przymuszony do pióra, napisałby: komu bony, komu protest. Bo to zawodnik wagi ciężkiej, więc i ręki lekkiej mieć nie musi.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych