W tle realnych zaburzeń wewnątrz Platformy Obywatelskiej, wielu jej członków, a w ślad za nimi komentatorów, chce widzieć cień Grzegorza Schetyny. Zmarginalizowany, ma jednak w partii wciąż wielu sojuszników. Na przykład szefa klubu PO Rafała Grupińskiego. Możliwe wręcz, że jest liderem ostatniej, nawet jeśli kurczącej się frakcji, opartej na personalnych powiązaniach i lojalnościach.
Nawet w ostatniej historii z taśmami, choć dotyczy ona relacji Platformy z koalicjantem, można się doszukać śladów wojen premiera z dawnym przyjacielem. Tyle że w tym przypadku to już byłby nie tyle efekt „spisku Schetyny”, co kontrakcji Tuska.
Teoria nowej misternej gry Schetyny w samej PO pojawiła się kilka miesięcy temu. Oto nagle były marszałek i jego sojusznik Grupiński zaczęli forsować kurs na zdecydowaną polityczną poprawność w sprawach światopoglądowych. Platformerskich konserwatystów traktując jako obciążenie, a swego niedawnego sojusznika Jarosława Gowina porównując do Janusza Palikota.
Choć robili to przy różnych okazjach (na przykład domagając się jako pierwsi dyscypliny w sprawie konwencji o zapobieganiu przemocy będącej w istocie feministycznym manifestem), to apogeum ich aktywności przypadł na spór o In vitro.
Równocześnie patronowali też innym, niezbyt fortunnym inicjatywom, na przykład pomysłowi stawiania Jarosława Kaczyńskiego przed Trybunałem Stanu. Ich przeciwnicy przypisywali im stawianie na zamęt, który per saldo miał zaszkodzić samemu liderowi. Pomysł dyscyplinowania konserwatystów prowadzić mógł na przykład do odejściu kilku najbardziej zbuntowanych z klubu i do utraty przez rząd większości.
To okazja dla Grzegorza aby rozliczyć potem Donalda
– szeptano po kątach.
Gdy na klubie w Jachrance, Tusk przejechał się po Gowinie, jego wystąpienie wyciekło od razu do prasy. W wersji tak dosłownej, że stało się oczywiste, iż obrady zostały przez kogoś nagrane. – Kto był informatorem? To oczywiste, że ktoś, kto siedział w prezydium – w tekście pada przecież informacja, że Gowin stał po prawej stronie, a tak mógł to widzieć tylko ktoś, kto był twarzą do sali. To oczywiste, że nie zrobili tego tacy sojusznicy Tuska jak Ewa Kopacz, Hanna Gronkiewicz-Waltz czy Radosław Sikorski. Ani ludzie tak oderwani od rzeczywistości jak marszałek Borusewicz i senator Rocki. Kto jeszcze siedział w prezydium? Grupiński i Schetyna – przekonywał niedawno autora niniejszego tekstu ważny polityk PO.
Jego zdaniem wyciek był ciosem wymierzonym w Tuska. Bo pokazywał go jako lidera nie panującego nad partią. I wychwytywał jego dość ryzykowne stwierdzenia. Na przykład to, że Platformę łączy w tej chwili głównie władza.
Jeśli teoria o spisku jest prawdziwa, to apogeum musiało przypaść na kolejne posiedzenie klubu PO, które odbyło się już w Sejmie. Tam Schetyna i Grupiński forsowali pomysł uznania projektu Kidawy-Błońskiej za jedyny reprezentatywny dla całej partii, co spotkało się z żarliwymi protestami paru konserwatystów. W reakcji na to Ewa Kopacz powiadomiła nieobecnego Tuska. Ten wezwał prezydium klubu i narzucił im nowe rozwiązanie: prace specjalnego zespołu złożonego z konserwatystów i liberałów. To zaś oznacza odwleczenie jakiejkolwiek debaty o In vitro. Być może do końca kadencji.
Czy spiskowcy liczący na zamęt przegrali? Rzecz w tym, że spotkałem się też z zupełnie inną interpretacją tych faktów.
Schetyna i Grupiński mówiąc o projekcie Kidawy, realizowali tylko ustalenia podjęte z samym Tuskiem. Tylko że Donald potem je zmienił. Wystawiając ich na ponure plotki
– twierdzi osoba bliska i premierowi i Schetynie.
Mój rozmówca przekonuje mnie, że spiskując przeciw Tuskowi, Schetyna i Grupiński byliby wariatami: – Premier jest zbyt silny. Prawdopodobnie już w przyszłym roku stanie do wyborów na szefa PO. Jaki cel miałoby podkopywanie go?
W takim razie obaj podejrzewani o spiski politycy byliby z jednej strony gorliwymi realizatorami nowej linii: kursu w lewo, choć niekonsekwentnego i trochę maskowanego a Z drugiej staliby się bardziej ofiarami Tuska niż jego prześladowcami. Czy to możliwe? W teorii tak. Choć świadczyłoby to o małym profesjonalizmie, za to dużym zagubieniu Schetyny kreowanego jeszcze niedawno na wytrawnego gracza.
Ale plotka o jego próbach wyemancypowania się na niepodległość wróciła raz jeszcze – przy okazji afery taśmowej. Zdaniem wielu polityków PO niedawny marszałek grał z Waldemarem Pawlakiem czekając na chwilę aż Tuskowi powinie się noga. A w każdym razie był z nim na tak zwanej gorącej linii.
Mocny cios w PSL osłabił potencjalnego partnera Schetyny. Bo wbrew pierwszym interpretacjom powalenie Sawickiego i wzięcie pod lupę resortu rolnictwa to w sumie porażka a nie sukces Pawlaka. W tej sytuacji z kolejnego rozdania Tusk wychodzi jeszcze bardziej wzmocniony. A jego potencjalni konkurenci - osłabieni.
Co nie znaczy, że – jak twierdzą najbardziej zacietrzewieni komentatorzy – Tusk w pełni kontroluje wszystkich i wszystko. Ale to temat na odrębna analizę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/136602-wszystkie-spiski-i-knowania-grzegorza-schetyny-prawda-czy-mit-a-moze-premier-tusk-sie-nim-troche-zaslania
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.