Prof. Nowak: W ciągu kilkunastu miesięcy Stalin zamordował ponad 150 tys. Polaków. Kto o tym pamięta?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wikipedia
fot. wikipedia

Od redaktora

Martyrologią można się chlubić, a wstydzić się trzeba fałszywych bohaterów

– te słowa padają w jednej z odpowiedzi na ankietę, jaką rozpisaliśmy w tym numerze w związku z przypadającą w sierpniu 75 rocznicą największej zbrodni na Polakach w XX wieku: „operacji polskiej” NKWD z 1937 roku.

111.091 osób rozstrzelanych na podstawie jednego rozkazu. W tej i innych, wspólnie realizowanych przez Stalina ludobójczych operacjach zamordowano w ciągu kilkunastu miesięcy ponad 150 tysięcy Polaków – obywateli ZSRR, tylko dlatego, że byli Polakami. Więcej niż co drugi dorosły mężczyzna z całej populacji Polaków w państwie Stalina został zamordowany.

I kto o tym pamięta? Pytałem niedawno o to dziennikarki pewnej wpływowej gazety, które przekonywały mnie, że nie dość polskiego wstydu w związku z ofiarami Jedwabnego (oraz „kibolami” z Mostu Poniatowskiego). Niestety, tak jak pewnie 99 procent dzisiejszego społeczeństwa polskiego – nic nie wiedzą, nie słyszały o największej zbrodni na Polakach; były nawet oburzone, że ktoś im chce przypominać jakieś stare historie. Znowu polska martyrologia… Obciach.

Pomyślałem wtedy, czy ktoś, kto uważa się za Polaka, ma prawo wymagać ode mnie pamięci i wstydu za Jedwabne, jeśli nie pamięta sam – i nie chce pamiętać – takiej tragedii własnej wspólnoty historycznego losu, jak „operacja polska” NKWD? Czy można tak? Oczywiście – można. Ale czy wolno?

Najpiękniej wyraził istotę tego problemu Józef Czapski, wielki polski patriota, którego świadectwo prawdy wobec jej lekceważenia przez „intelektualne salony” Zachodu przytaczamy w tym numerze. Potomek kosmopolitycznej rodziny arystokratów, wychowany w fascynacji wielką kulturą rosyjską, w imię ideałów pacyfizmu odrzucający służbę wojskową – aż do wojny o polską niepodległość w 1920 roku. Opisał fenomen – przyjęcia obowiązku solidarności z Polską – na przykładzie tragicznego momentu naszych dziejów, którego stał się najważniejszym bodaj świadkiem – na przykładzie Katynia. Pozwolę sobie zacytować fragment jego szkicu, tłumaczącego sens polskiej solidarności, pamięci polskich ofiar:

Nas wszystkich trzyma  ł a ń c u c h  niewidzialny, którego jednym z ostatnich ogniw jest Katyń. […] Rilke mówił, że poetą-pisarzem ma prawo być tylko ten, kto nie może nim nie być. Zdaje mi się, że dzisiaj Polakiem ma prawo być tylko ten, kto nie może nim nie być... Z wolności i z wyboru,  n i e  z  przymusu.

Ofiary niewinne zarzucają daleko swe łańcuchy niewidzialne, przykuwają niektórych bardziej niż siła i bogactwo, bardziej niż geniusz. Silni i bogaci i bez nas będą silni i bogaci, o geniuszach będzie pisała historia, znajdziemy ich na pomnikach i w antologiach poetów, ale ci bezimienni po białymi kamieniami lub w fosach, na których na wieczną spraw niepamięć zasadzono młode świerki – ich imion na pewno w żadnej historii nie znajdziemy, imion tych wszystkich,"‘których matki i siostry kochały, którzy padli konając na to, aby ci, co po ich śmierciach żyć będą, byli wyżsi i szczęśliwsi". Polakiem jest ten, kto tych ofiar bezimiennych nie może zapomnieć. I tu jest  i c h  zwycięstwo.

(J. Czapski, Łańcuch niewidzialny, w: Tumult i widma, Kraków 1997, s. 112)

 

To jest główny temat naszego numeru. Mówi o nim wstrząsająca poezja Przemysława Dakowicza, Leszka Elektorowicza, dramat Bohdana Urbankowskiego, nawiązujący do polskiej pamięci NIEMIECKICH obozów śmierci; mówi o tym przepiękny esej Małgorzaty i Bohdana Cywińskich z ich podróży-pielgrzymki do miejsc polskiej martyrologii na rosyjskiej ziemi, do Katynia, do Smoleńska… Mówi o tym przede wszystkim wspomniana ankieta historyczna poświęcona „operacji polskiej” NKWD, rozpisana wśród najbardziej kompetentnych badaczy, polskich i zagranicznych, tej tragedii. Mówi o tym przypomniany przez Kazimierza M. Ujazdowskiego list Józefa Czapskiego do Mauriaca i Maritaina.

Problem polskiej pamięci i sporów o jej treść wraca także w rozmowie, do której lektury pozwalam sobie również zachęcić: rozmowie z prezesem Fundacji Batorego, Aleksandrem Smolarem. Jej osią jest pytanie o podział, o spór, który dzieli dziś tak mocno społeczeństwo polskie – pytanie zadane autorowi chwytliwego pojęcia „pucz pełzający”. Jeśli chcemy zrozumieć lepiej ten spór, musimy rozmawiać z tymi, którzy patrzą nań z innej perspektywy. W poprzednim numerze publikowaliśmy arcyciekawe rozmowy z „młodymi, wykształconymi, z wielkich miast” – o tym, co myślą o polskiej historii. Tu pytamy nie tylko o polską historię, ale także o wyobrażenie przyszłości naszej wspólnoty wśród geopolitycznych i cywilizacyjnych przesunięć tego świata. I dostarczamy, mam takie wrażenie, materiału do refleksji nad granicami tej wspólnoty.

Piszemy również w tym numerze o współczesnych sprawach polskich, związanych z katastrofą służby zdrowia i zapaścią reformowanego wciąż szkolnictwa. Profesor Sławomir Cenckiewicz publikuje nowe materiały do historii agenturalnego uwikłania Lecha Wałęsy; dr Andrzej Grajewski przypomina początki operacji objęcia całej Federacji Rosyjskiej pod kontrolę postsowieckich służb specjalnych.

Niezwykle ważkie, poza wspomnianymi już poezjami i dramatem, są literackie teksty publikowane także w tym zeszycie. W powieściowej formie Łukasz Moczydłowski przywołuje sytuację Raportu z oblężonego miasta. Fragment nie drukowanej dotąd, opracowanej przez profesora Macieja Urbanowskiego, powieści Stanisława Brzozowskiego, skonfiskowanej przez carską cenzurę w 1901 roku, odkrywa zdumiewająco aktualnie brzmiące dylematy światopoglądowe warszawskich inteligentów sprzed 110 lat. Piękne wspomnienie Leszka Długosza z jego spotkań z córką Stanisława, Anną Brzozowską, z Hanną Mortkowicz-Olczakową, z Haliną Poświatowską w „zaczarowanym” Domu Literatów na Krupniczej – to nieoczekiwane pendant do rozważań o losach polskiej inteligencji, polskiej kultury, może o losach w ogóle… Ważne szkice i dokumenty historyczne, a także m.in. przywołana przez Tomasza Gabisia sylwetka Michaela Klonovsky’ego i wybór genialnych aforyzmów tego niemieckiego pogromcy „postępowej” głupoty – to kolejne, nie wszystkie bynajmniej, odsłony tego numeru.

Przepraszam bardzo czytelników, że ze względów organizacyjnych zmuszeni byliśmy wydać drugi w tym roku numer podwójny. Nie tracę jednak nadziei, że jego treść będzie dla Państwa zadośćuczynieniem.

 

Andrzej Nowak, Redaktor Naczelny

„Arcana” 106-107 (4-5/2012)

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych