W bardzo ciekawej analizie na temat afery, którą nazywa się taśmową, Michał Karnowski wskazuje na dwa potencjalne podmioty zainteresowane ujawnieniem nagrań z rozmów Władysława Serafina ze zdymisjonowanym PSL-owskim urzędnikiem. Pierwszym ma być Waldemar Pawlak, pełen obaw o konkurencję Marka Sawickiego na jesiennym kongresie ludowców. Drugim – służby specjalne i pośrednio rząd Tuska.
Naturalnie nie można wykluczyć, że cała sprawa jest tylko wyrazem wojny pod dywanem jakichś grup biznesowych. Sam szef kółek rolniczych, stary postkomunista Serafin jest w takich rozgrywkach podmiotem o własnych interesach. Ale obie hipotezy warto wziąć pod uwagę. W każdym razie biorą je pod uwagę politycy, także z partii koalicyjnych, z którymi rozmawiałem na ten temat.
Czy zdolny byłby do takiej zagrywki wicepremier Pawlak? Z pewnością nie zabrakłoby mu odpowiedniej twardości. W roku 1995, kiedy chciał kandydować z ramienia PSL na prezydenta, był w stanie zmusić starszego od siebie i szanowanego w partii konkurenta, marszałka Józefa Zycha aby się wycofał z rozgrywki. Mówiono wtedy, że do jego „przekonania” użyto nie tylko argumentów politycznych.
Zarazem informacje kuluarowe głoszą, że Pawlak ma w tej chwili poczucie dużej porażki. Naturalnie to co się mówi innym, nie musi być projekcją realnych odczuć, ale to akurat prawda. Jego partia, szykująca się do kolejnych inicjatyw mających utwierdzić jej samodzielność (wojna z pomysłami Gowina likwidacji małych sądów), jest nagle zepchnięta do defensywy. Jeśli to Pawlak, musiałby ratować własną pozycję przywódczą ewidentnie kosztem całej partii. Czy ofensywa Sawickiego była rzeczywiście tak groźna? Pawlak nie z takich opałów wywijał się metodami wyłącznie politycznymi.
Pomoc służb specjalnych dla rządu – tę wersję warto potraktować jeszcze bardziej poważnie. Donald Tusk zyskuje nie tylko przyćmienie swoich obecnych kłopotów ze spójnością Platformy Obywatelskiej na polach ideologicznych. I lepszy wizerunek na tle skompromitowanego koalicjanta. Ma także pole manewru bardziej zasadniczego. Szuka w tej chwili na gwałt nowych pomysłów i nowych idei dla legitymizowania swoich rządów. I nie za bardzo znajduje. Może więc zamiast nich poszukać uzasadnienia dla swej władzy w manewrach na rzecz odnowienia koalicji. Mówi się o możliwości stworzenia jej z SLD (ostatnio cieszącego się niezłą reputacją). Ponieważ takiemu układowi brakuje głosów można by je uzupełnić uciekinierami z chwiejącego się statku Janusza Palikota. Mało prawdopodobna jest za to koalicja z samym Palikotem. Po co Tusk miałby go w tej chwili wzmacniać?
Możliwe zresztą, że chodzi tylko o sprawienie koalicjantowi jeszcze krótszej smyczy. Także i w tej, powtórzę bardzo popularnej w kuluarowych plotkach wersji, są naturalnie słabe punkty. Bo jednak jest to „afera w rządzie” – zwłaszcza prawicowa opozycja obwinia o nią i samego Tuska. Ale wersja o kontrolowanym uderzeniu w ludowców jest prezentowana najczęściej.
Nie zmienia to faktu, że ta historia rzeczywiście ujawnia słabe punkty obecnego systemu rządzenia. I to nie tylko w tym sensie, że pokazuje, w jak patologiczny sposób PSL-owcy rozdzielają miejsca w agencjach i podległych im spółkach. Ona przypomina o niespełnionych obietnicach centroprawicowego obozu reform z połowy lat 2000, po aferze Rywina. Wtedy obiecywano likwidację pozabudżetowych agencji i funduszów, także tych zajmujących się rolnictwem. Czy było to realne? Nigdy oficjalnie się z tamtych obietnic nie wycofano, nigdy nie wytłumaczono Polakom, dlaczego to niemożliwe. Warto więc dziś do tego wracać.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/136422-kto-wykonczyl-marka-sawickiego-tak-ale-pytajmy-tez-dlaczego-zostawiono-w-spokoju-pozabudzetowe-agencje
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.