Policjanci na telefon i krążący w ciemności dwuosobowy radiowóz jako posterunek policji nie wzbudzi respektu przestępców, a wśród obywateli wzbudzi jedynie poczucie bezprawia, na które pozwala władza. Kolejne samosądy, a właściwie samoobrony przed bandytami terroryzującymi wsie i miasteczka opuszczone przez policję to tylko kwestia czasu.
Władza likwiduje posterunki policji, ale jakoś nie chce zlikwidować podatków od obywateli mieszkających w miejscowościach bez policjantów. Dlaczego więc Polacy mają płacić daniny na państwo, które nie zapewnia im bezpieczeństwa, nie ochrania ich domostw, rodziny, majątku, utargu z ich wiejskiego sklepiku, kiosku?
Z własnego, długoletniego doświadczenia dziennikarskiego wiem, że tam gdzie posterunków nie ma lub są czynne jak biura od 7 do 15, tam praworządni ludzie czują się bez ochrony, opuszczeni przez władzę. Biorą więc swoje bezpieczeństwo w swoje ręce. Bowiem na powierzchnie ich okolic wyłażą najgorsze szumowiny, czując się włodarzami terenów opuszczonych przez policję.
Zimą 1999 roku dotknąłem takiej sytuacji z bliska. W Supraślu – miasteczku niedaleko Białegostoku. Jako reporter „Super Expressu” wraz z kolegą i fotoreporterem pojechaliśmy do tej miejscowości, po tym, gdy miejscowi, mając dość lokalnego bandyty i jego braci wraz kumplami stanowiących bandę terroryzującą okolice, wymierzyli mu karę najwyższą. Dotarliśmy z Warszawy późnym popołudniem wręcz wieczorem. Supraśl powitał nas mrozem, śniegiem i gęstym mrokiem. Weszliśmy do czynnego sklepu dowiedzieć się, jak to możliwe, że pod nosem komendy wojewódzkiej policji, w urokliwym zakątku Białostocczyzny banda lokalnego watażki terroryzowała mieszkańców miasteczka przez lata z przerwami na krótkie odsiadki. Właściciel sklepu w sile wieku podczas rozmowy nie wytrzymał dramatycznych wspomnień. Wyciągnął nagle spod lady strzelbę i krzyczał coś o tym, że rozwali każdego kto będzie chciał go okraść bo ma tego wszystkiego dość. Kilka tygodni wcześniej bandyta ze swoimi braćmi napadli na sklep i skatowali na śmierć jego pracownika. Wielkie, krwawe ślady tego makabrycznego zdarzenia widzieliśmy na ścianach przy korytarzyku, prowadzącym na tyły sklepu.
Zrobiliśmy więc to co każdy reporter robi. Pojechaliśmy na posterunek policji, by się dowiedzieć dlaczego stróża prawa dopuścili do zbrodni, choć doskonale znali wszystkich bandytów. W ciemności trochę szukaliśmy „oazy bezpieczeństwa”. Na daremno. Na drzwiach piętrowego budynku mogliśmy tylko przeczytać „Posterunek policji czynny od poniedziałku do piątku od 7 do 15”. W oknie na piętrze ujrzeliśmy zapalone światełko. Pukaliśmy. Nikt nie otworzył. Później się wyjaśni, że mieszka tam emeryt. Były komendant tego posterunku. W Supraślu po zmroku bezpieczeństwo było tylko na emeryturze. O latarniach oświetlających uliczki miasteczka można było pomarzyć. Przechadzając się po Supraślu czuliśmy się jak cel bandytów z kolei dla mieszkańców byliśmy niebezpiecznymi przybyszami, przed którymi strach nakazuje schować się do zaryglowanego domostwa. Czuliśmy się jak w centrum bezprawia. Poczuliśmy to samo, co czują mieszkańcy miejscowości bez ochrony policyjnej. Mieliśmy oczy dookoła głowy, a w kieszeniach szukaliśmy czegokolwiek co dałoby się wpakować w tętnicę szyjną. Udało się nam przełamać nieufność a bardziej strach kilku mieszkańców Supraśla i porozmawiać o terroryzujących okolicę bandytę i jego braci.
Malowali obraz ponad 4 tysięcy ludzi opuszczonych przez państwo, prawo, przez cokolwiek co stoi na straży porządku. „Posterunek czynny do 15., ale przecież podatki płacę od utargu wypracowanego po tej godzinie, to dlaczego państwo już tych pieniędzy nie chce mnie chronić?” - pytał sklepikarz. „Wracam do domu między 16. a 17. z Białegostoku. Zimą, jesienią, wiosną jest ciemno. Rodzina musiała po mnie wychodzić z siekierą i nożami w rękach. Pracuję dłużej niż policjanci w tym mieście. Dlaczego mnie nie ochronią skoro płacę na ich pensje?” - płakała wręcz młoda dziewczyna. Lokalna rodzina bandytów dla rozrywki gwałciła bowiem dziewczyny.
Następnego dnia policjanci z Białegostoku starali się tłumaczyć nam, że to nie tak, że wszystko wygląda inaczej, a Supraśl patroluje dwóch policjantów volkswagenie busie i to zapewnia bezpieczeństwo jak cholera.
Kilka lat później we Włodowie doszło do podobnego przypadku.
Dlatego reporterska wiedza daje mi prawo twierdzić, że likwidacja posterunku w zamian za dwóch policjantów w przejeżdżającym radiowozie jest ucieczką władzy, państwa przed bandytami. Jest oddawaniem obywateli w objęcia bezprawia. Nie ma tu miejsca na głupawe tłumaczenia o oszczędnościach, reorganizacjach itp. Ochrona obywateli przez policję nie jest usługą świadczoną od 7 do 15. Nie wystarczy do niej monitoring i radiowóz z dwójką ludzi. Biurokracja, administracja, zarządzenia nie stanowią ochrony przed bandytami. Jeśli do utrzymania całodobowego posterunku policji potrzebnych jest 10 osób obsługi administracyjnej, jak tłumaczy Komenda Główna, to oznacza, że coś z ludźmi zarządzającymi tą służbą jest nie tak. To znaczy, że procedury są do dupy, a nie posterunki. Przyjdzie jesień, zima i Polakami znów wstrząśnie wieść o samosądzie wymierzonym na lokalnym bandycie przez obywateli, opuszczonych przez władzę, na którą płacą podatki. Nie pytajmy wtedy o przyczynę. Pytajmy już dziś dlaczego władza zbiera podatki całą dobę, a porządku i prawa strzeże tylko od czasu do czasu? Dlaczego na 27 etatów patrolowych w jednym z miast powiatowych jest obsadzonych tylko 15? Dlaczego szefowie Komend Miejskich i Powiatowych proszą samorządy o „kupno”, tak do tego doszło, że komendanci na sesjach rad miejskich używają słów „zakup”, „kupno”, no więc proszą o zakupienie u nich dodatkowych patroli policyjnych? Komendanci mają nawet gotowe, przygotowane cenniki za ile „sprzedadzą” samorządowi jeden patrol policyjny. I to wszystko dzieje się oficjalnie, na sesjach rad gminnych, przed publicznością, a lokalna prasa z dumą informuje o zakupie przez lokalnych włodarzy w komendzie policji dodatkowych patroli.
Niedługo będziemy musieli zapłacić policjantowi za szukanie nam ukradzionego auta, czy za złapanie bandytów, którzy nas pobili. Ale wtedy, dlaczego nie wynająć do tego prywatnego detektywa? Jeśli już teraz lokalne władze kupują w naszym imieniu usługę u policjantów to może po prostu przestańmy państwu płacić podatki i sami wynajmujmy agencje ochrony by nas broniły przed bezprawiem. Stare hasło UPR z początku lat 90. znów jest aktualne jak nigdy: „Nie kradnij! Rząd nie znosi konkurencji!”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/136372-wazne-wladza-tuska-opuszcza-obywateli-ucieka-przed-bandytami-pozostawia-nas-na-pastwe-bezprawia-czas-przestac-placic-podatki
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.