Co obchodzi jakąś panią Kowalską z Pipidówy metoda zapłodnienia in vitro? Ją ta metoda guzik obchodzi. Zaszła w ciążę i to nie jeden raz i urodziła kilkoro dzieci, jak należy, jak Bozia przykazała. Ona ma inne problemy, które można nazwać egzystencjalnymi, dla niej i dla jej rodziny. Tymczasem salonowe telewizje i takież media pisane, trują o jakimś ponoć konflikcie w rządzącej partii PO w sprawie tejże metody, a nawet sugerują, że Platformie grozi rozłam. Zastanawiam się, do kogo skierowana jest ta "przykrywka"? Do ciemnego ludu z Pipidówy, do członków i sympatyków SLD oraz Palikota, czy do opozycji, która nie wiadomo dlaczego daje się wciągać w ten polityczny kabaret.
Pragnę przypomnieć prawdę podstawową: kobiety są zapładnianie przez mężczyzn w rezultacie czego powstaje nowe życie. A następnie wychodzi ono na świat. In vitro jest metodą stosowaną niezwykle rzadko i przez bezpłodne kobiety, które na to stać. A te są w druzgocącej mniejszości. I tak będzie nadal, bo państwo czyli III RP nie zamierza fundować tego dobrodziejstwa, jako, że kasa jest pusta. I kropka. "W tym temacie", że posłużę się popularnym zwrotem naszych polityków wszystkich niestety opcji, temat uważam za wyczerpany. Pani Kowalska z Pipidówy również i dlatego chętniej oddaje się spekulacjom medialnym na temat przyczyn śmierci Madzi oraz okolicznościom towarzyszącym temu tragicznemu wydarzeniu. Matka Madzi króluje w tabloidach, wypychając z nich celebrytki i tematy przeznaczone dla sprzątaczek w rodzaju: ubierz się jak Monika Olejnik. Hasło "matka Madzi" jest wielce ludowe i popularne. Wszak przed nami jeszcze rozliczne spekulacje, wyznania różnych detektywów, psychologów, socjologów i przecieki z prokuratury. Temat w sam raz na wakacje i dużo dłużej. In vitro to fikcja polityki, owszem, przydatna, ale dla wybranych.
Oczywiście, temat in vitro ma zastąpić dramatyczny problem młodych małżeństw borykających się z brakiem zatrudnienia, kredytami i niepewnością jutra. Wiele z nich nie decyduje się na dziecko i to wcale nie z powodu trudności z zapłodnieniem ale z biedy i beznadziei albo braku perspektyw. Jest jeszcze gorzej. Coraz częściej mamy do czynienia z zajściem w niechcianą ciążę, przez przypadek, przez roztargnienie i podczas zabawy. I coraz częściej kończy się to wyrzuceniem noworodka na śmietnik, zabójstwem dziecka czy jego podrzuceniem z nadzieją, że ktoś się nim zajmie. Jest to problem młodych a nierzadko młodocianych Polek, jest to problem zdemoralizowanego świata zachodniego. Bo ten świat stawia przed człowiekiem wysokie wymagania, musi on być piękny, bogaty i rozbawiony i dlatego szanowany przez otoczenie. A dziecko niechciane tylko przeszkadza w w osiąganiu standardów cywilizacyjnych wyznaczanych przez ideologów lewackiego liberalizmu. Poświęcenie dla dziecka, dla rodziny? To już przeszłość. Poświęcać się mają dla nas inni, jak są tacy głupi. A my mamy korzystać z życia.
Nieszczęściem naszej cywilizacji, to znaczy zachodniej i małpującej ją wschodnioeuropejskiej jest niebywała krótkowzroczność i funkcjonowanie w myśl maksymy: tu i teraz. I byle jak. Tu i teraz jest raz gorzej raz lepiej. Właśnie odkryliśmy "boską cząstkę", której nie pojmują nawet najbardziej uczone głowy, ale za to w połowie Stanów Zjednoczonych jest taka susza, że popkorny bardzo zdrożeją. A w Anglii wciąż leje, będzie nieurodzaj na kartofle i zabraknie chipsów. Za to w Neapolu rozmnożyły się karaluchy osiągające 7 centymetrów długości. Ale to nic, bo trąba powietrzna nad Polską przeszła tylko przez małe wioski, a jakby przeszła przez Warszawę, to by dopiero była trąba. Premier nie pojechał do trąby i słusznie, strzeżonego Pan Bóg strzeże. Podobno opozycja to krytykuje. I zajmują się tym publicyści z prawa i z lewa. Że lepiej, żeby zajmowała się prawdziwymi problemami Polaków. A się nie zajmuje? Zajmuje, tylko nie ma dostępu do mediów, które są w ręku telewizji zajmujących się in vitro i matką Madzi i to tak intensywnie, że brakuje czasu na poruszenie tych właśnie najważniejszych dla kraju kwestii. I zaprezentowanie propozycji zwalczanej z całych sił opozycji. Bo należy odrzucić każdą, nawet najlepszą i najmądrzejszą, pozwolić władzy nurzać się w niekompetencji i nieróbstwie oraz głupocie, byle by nie przyznać racji PiS - owi i jego ludziom.
Niech się wali, niech się pali, wszystko jedno, byle nie dać się zepchnąć ze stołka. Na złość mamie odmrozimy sobie uszy, zrujnujemy gospodarkę i finanse, doprowadzimy do rozpaczy chorych, emerytów i studentów, ale będziemy trwać u żłobu, bo to jest nasz żłób. Długo na niego pracowaliśmy i wiele poświęciliśmy. A jeśli naród też wiele poświęcił, to jego wina, sam tego chciał.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/136254-na-zlosc-opozycji-odmrozimy-sobie-uszy-premier-nie-pojechal-do-traby-i-slusznie-strzezonego-pan-bog-strzeze
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.