Błażej Torański przeprowadził (sdp.pl) wywiad z wyrzuconą z pracy reporterką Luizą Zalewską. Pamiętam tę młodą damę z dwóch powodów. Raz – raz, gdy pisała o moich perypetiach (krytycznie!) i potem jeszcze gdy drukowała znakomite artykuły o bonzach naszego kraju. Pamiętam też duże zdjęcia na pierwszych stronach gazet, gdy premier Jerzy Buzek wręczał jej nagrodę za osiągnięcia dziennikarskie.
Torański wyciąga Zalewską z niebytu zawodowego. Okazuje się, że zupełnie nieznana, jakaś „naczelna” postąpiła z nią brutalnie. Myślę, że był to skutek lawiny nacisków po krytycznych materiałach o naszych politykach.
Jest to kolejne potwierdzenie, że dziennikarze miernoty, tchórze, ludzie bez kręgosłupa moralnego i w ogóle nie rozumiejący swojej roli – rządzą naszymi mediami.
Te karykatury medialno-polityczne przedkładają swoje chwilowe wyniesienie na stołek nad rozum i etykę. Otóż silna redakcja, czytana gazeta lub periodyk, słuchane i oglądane media mogą zaistnieć tylko dzięki swoim twórcom – zdolnym, pracowitym i odważnym. Nie zrobią tego szefowie – adiustatorzy, a tym bardziej kierownicy bez autorytetu i pomysłów. Oni powinni robić wszystko by zatrudnić lepszych od siebie. Głupi – nie rozumieją, że nawet jeśli ich pracownik stawia się - to on walczy w sumie w interesie tego bubka, który siedzi w redakcji na najwyższym stołku. Jeśli stołek się chwieje nie podtrzymają go lizusy i tchórze. Ci bowiem ślinią się tylko do czasu, gdy szef rządzi – widząc, że władzę traci pierwsi mu dokopią i gramolić się będą na piedestał.
Szef też musi na co dzień walczyć. Jeśli czuje, że ma obok dobrych, a nawet lepszych to jest mobilizowany do wysiłku. Inaczej drzemie. Nie może się bać konkurentów – bo zespół go przestanie szanować i słuchać. Strach – działa. Ale na krótko.
Obserwujemy jak grono – powiedzmy szefów medialnych - krąży po mediach. To takie „widmo”, co jak mówiło się onegdaj – „krąży po Europie”. Trzeba tę „grupę zawodową” ułaskawić, zwolnić od przymusu bycia „naczelnymi”. Naczelny to w końcu też robol dziennikarski, sam musi być dobry w zawodzie, by słuchali go inni.
Jakaś kretynka wyrzuciła dobrą reporterkę. Sama potem szybko poleciała. Dobra reporterka znajdzie nową niezagospodarowaną niszę. Da sobie radę. Na pewno!
Pora potrząsnąć światem naczelnych. W prywatnych robi to bezceremonialnie właściciel, który liczy zyski i straty. W państwowych – gorzej. Bo tam zasiadają na górze przeróżne bezradne rady, które mają zagwarantowane okresy pobytu. Takie prawo. Chrapią więc sobie w głos i choć wszyscy to słyszą, decydenci polityczni (którzy zresztą tam swoich wybrańców umieścili) bezradnie rozkładają ręce. I tak trzeba czekać do następnych wyborów, by znowu mieć złudną nadzieję. Kolejne kacyki posadzą na stołkach swoich.
Karuzela się kręci. Młodzi pyskują w internecie (bo potrafią), a starzy skazani są na „obciach gorszy niż Polsat” – jak w ostatnim numerze „Uważam Rze” napisał Robert Mazurek. Muszą więc cierpieć humory Moniki Olejnik (choć przyznaję, że w rozmowie z Bońkiem przed meczem z Rosjanami – była świetna!). Muszą znosić usługowego i oślizgłego Kraśkę lub kolejne eksperymenty z tępymi buźkami klepiącymi informacje i tak spóźnione wobec innych telewizji świata o dobę!
Będzie to trwało tak długo dopóki o losie „zalewskich” decydować będą pseudo prezesi, naczelne miernoty w politycznych publicznych mediach.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/136110-casus-zalewska-obserwujemy-jak-grono-powiedzmy-szefow-medialnych-krazy-po-mediach
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.