Ekonomia to nie prosty rachunek korzyści i strat. To trwająca od tysiącleci walka realnego dobra z równie realnym złem

Tekst opublikowany w "Gazecie Bankowej"

Książka młodego ekonomisty Tomasa Sedlacka „Ekonomia dobra i zła” jest w Czechach narodowym fenomenem. To pierwsza książka w kategorii non-fiction, która w 2009 r. znalazła się na szczycie rocznego podsumowania najlepiej sprzedających się tytułów w tym kraju. Jej sprzedaż osiągnęła nienotowany dla tego typu publikacji poziom niemal 60 tys. egzemplarzy.

W Niemczech w ciągu miesiąca sprzedano 15 tys. egzemplarzy. Anglojęzyczna wersja została wydana przez prestiżowe wydawnictwo Oxford University Press. Na początku tego roku „Ekonomia dobra i zła” pojawiła się w Polsce nakładem Wydawnictwa Studio Emka. Przygotowywane są już wydania we Włoszech, Rosji, Chinach i na Tajwanie. Debiut Tomasa Sedlacka jest już więc prawdziwie globalnym fenomenem.

„Ekonomia dobra i zła” została…wystawiony w teatrze. W ciągu roku od premiery na Nowej Scenie Teatru Narodowego w Pradze niemal sto spektakli zagrano w samych Czechach i na Słowacji.

Sceniczna adaptacja „Ekonomii dobra i zła” przyniosła jej autorowi jeszcze większy rozgłos. Teatr Narodowy zaproponował młodemu naukowcowi poprowadzenie teatralnego „talk show”, w którym przepytuje ważnych polityków i ekspertów z bieżących wydarzeń.

Tomas Sedlacek jest rozchwytywanym komentatorem i publicystą, który ma niebywały talent przystępnego wyjaśniania skomplikowanych zagadnień ekonomicznych.

Mający zaledwie 34 lata Sedlacek należy do młodego pokolenia czeskich naukowców prezentujących nowe myślenie, nieobciążone totalitarnymi miazmatami. To jeden z powodów, dla których w wieku zaledwie 24 lat został szefem doradców ekonomicznych prezydenta Vaclava Havla. W 2009 r. został członkiem dziesięcioosobowej Narodowej Rady Ekonomicznej przy premierze Czech, która doradza mu w sprawach gospodarczych. Obecnie jest głównym strategiem makroekonomicznym banku ĆSOB.

Osiągnięcia akademickie Sedlacka są równie imponujące jak jego błyskotliwa kariera zawodowa. Absolwent ekonomii Uniwersytetu Karola w Pradze. Stypendysta Uniwersytetu Yale. Ceniony i popularny wykładowca swobodnie poruszający się na pograniczu ekonomii, filozofii, psychologii, socjologii i religii. W 2006 r. Yale Economic Review nazwał Sedlacka jednym z „pięciu najgorętszych umysłów ekonomii” (Young Guns: 5 Hot Minds in Economics) za jego wkład w czeską reformę ekonomiczną.

Książka „Ekonomia dobra i zła” to efekt połączenia tych wszystkich doświadczeń autora, które pozwalały mierzyć mu się z pytaniami o to, co jest treścią ekonomii, jak wykorzystywać ją w praktyce oraz jak w przystępny sposób łączyć ją z innymi dziedzinami. Napisał ja także dlatego, że jak sam pisze, „ekonomia to piękna dziedzina, która może być atrakcyjna dla szerokiej rzeszy odbiorców”.

Ekonomia mitów i mity ekonomiczne

„Ekonomia dobra i zła” nosi podtytuł „W poszukiwaniu istoty ekonomii od Gilgamesza do Wall Street”, który wiele mówi o ambicjach autora i rozmachu dzieła. Autor  wyjaśnia, że jego książka powstała po to, „aby przyjrzeć się myśli ekonomicznej w starożytnych mitach i – odwrotnie – mitom we współczesnych ekonomiach”.

Na 338 stronach książki Sedlacka nie znajdziemy ani jednej tabelki, ani jednego wykresu ( z wyjątkiem odręcznych prostych rysunków), czy skomplikowanych wyliczeń zrozumiałych tylko dla wtajemniczonych. Z liczb najczęściej pojawiają się daty i to sięgające przełomu drugiego i pierwszego tysiąclecia przed narodzinami Chrystusa.

Słowo „ekonomia” zawarte w tytule może zniechęcić wielu potencjalnych czytelników do lektury. Ci, którzy jednak zdecydują się zaryzykować nie będą zawiedzeni.

Na pierwszy rzut oka „Ekonomia dobra i zła” to coś na kształt przewodnika po historii ekonomii, sięgającej czasów sumeryjskich, a więc samych początków dziejów ludzkiej cywilizacji. Autor zastrzega jednak, że nie jest to systematyczny wykład obejmujący całokształt dorobku ekonomicznego myśli.

O naukowych aspiracjach dzieła czeskiego ekonomisty świadczą rozbudowane przypisy i obszerna bibliografia. Lektury nie ułatwiają cytaty z oryginalnych dzieł klasyków. Ale autor lojalnie uprzedza o tym czytelnika we wstępie.

Zamieszczenie tak dużej ilości fragmentów klasycznych dzieł wielkich myślicieli, filozofów, teologów oraz przesłania Starego i Nowego Testamentu, mimo trudu lektury, broni się. W książce, która ma również walor popularyzatorski, stwarza to rzadką okazję do obcowania z myślami klasyków bez zniekształcających omówień, obciążonych perspektywą i horyzontem myślowym autora.

Sedlackowi udaje się dość zręcznie ominąć dylemat, jaki staje przed autorem, który stawia sobie za cel trafienie ze swoim niełatwym przekazem do jak najszerszego odbiorcy.

Eksperci, specjalizujący się w poruszonych przez autora „Ekonomii dobra i zła” zagadnieniach i epokach, będą pewnie wytykać mu zbytnie uproszczenia i wyciąganie pochopnych wniosków, które składają się na główną tezę jego dzieła. Zwykłych czytelników za to mogą odstręczyć długie przypisy i wspomniane cytaty.

Jeśli już się czegoś czepiać, to zbyt licznych powtórzeń, które powodują znużenie i niepotrzebnie zwalniają tempo narracji. Być może wiąże się to z konstrukcją książki, która zakłada z jednej strony chronologiczny wykład najważniejszych dla rozwoju myśli ekonomicznej przełomów filozoficznych a z drugiej, ich ujęcie problemowe ułożone w siedem „bluźnierczych myśli”. Powtórzenia w takim układzie są nieuchronne. Ale moim zdaniem, książka mogłaby spokojnie być trochę krótsza bez szkody dla jej merytorycznej zawartości.

Ekonomiczne zmagania dobra ze złem

Nie sposób przedstawić wszystkich najciekawszych wątków książki Sedlacka, dlatego skupię się tylko na związku między ekonomią i chrześcijaństwem, który dobrze oddaje styl myślenia autora.

W pierwszej części swojej książki Sedlacek zabiera nas w pełną niespodzianek podróż w przeszłość, w której możemy dowiedzieć się na przykład, że z trzydziestu przypowieści Jezusa w Nowym Testamencie aż dziewiętnaście bezpośrednio lub pośrednio nawiązuje do ekonomii.

Autor przekonująco dowodzi też, że z myśli chrześcijańskiej wywodzi się większość współczesnych koncepcji ekonomicznych, których autorstwo mylnie przypisuje się twórcom nowożytnej ekonomii. Tak jest np. ze słynną „niewidzialną ręką rynku”. Jej prefigurację znaleźć można zarówno w sumeryjskim eposie o Gilgameszu, Biblii, , jak również w dziełach teologicznych św. Tomasza z Akwinu.

Zresztą Adam Smith, którego tradycyjnie uważa się za twórcę tego pojęcia, użył go tylko trzy razy i to w trzech osobnych dziełach, w tym najsłynniejszych „Badaniach nad naturą i przyczynami bogactwa narodów”, nadając im trzy różne znaczenia.

Utarło się, że „niewidzialna ręka rynku” oznacza siłę, która egoizm jednostek zamienia w publiczne dobro. Innymi słowy, zło jest ujarzmiane do czynienia dobra.

Ale – jak pisze Sedlacek – genealogia i dzieje znaczenia tego pojęcia są o wiele bardziej skomplikowane i niejednoznaczne niż mogłoby się to dzisiaj wydawać. To bardziej generalne pytanie o to, co sprawia, że ludzie ze sobą współpracują, mimo tego, że często są ze sobą w konflikcie interesów.

Zło nie może zostać po prostu wyeliminowane. Ma do odegrania w świecie swoją rolę, o której tak pisał św. Tomasz w Summa Contra Gentiles: „A jednak wynika z niego jakieś dobro za sprawą opatrzności rządzącego, tak jak cisza sprawia, że śpiew brzmi szczególnie miło”. Ale to nie oznacza zawieszenia oceny moralnej samego zła, tak jak w przypowieści o chwaście z Ewangelii św. Mateusza, w której gospodarz pozwala rosnąć chwastom i pszenicy. Ale w czasie żniw wiąże je w snopy i pali.

Ekonomia – i to jest zasadnicza myśl oraz przesłanie książki Sedlacka – to ostatecznie dzieje zmagania dobra ze złem, które po raz pierwszy zostały opisane ponad cztery tysiące lat temu w pierwszym znanym nam eposie o Gilgameszu, władcy sumeryjskiego miasta Uruk. Następnie w dziełach starożytnych filozofów, w Pięcioksięgu oraz w Ewangeliach. A dzisiaj oglądamy na własne oczy na Wall Street, gdzie dyrektorzy banków inwestycyjnych, współodpowiedzialni za światowy kryzys finansowy, twierdzą, że „wykonują pracę Boga”, tworząc coś z niczego.

Sedlacek pisze z pewną przesadą, że bez terminologii ekonomicznej najważniejsze koncepcje chrześcijaństwa nie miałaby sensu. Dlatego zasadnicze przesłanie Ewangelii proponuje odczytać przy pomocy sztafażu pojęciowego tej nauki. Ale daleki jest od redukowania przesłania zawartego w Biblii do poradnika dla przedsiębiorcy czy dwunastu najważniejszych zasad dla lidera biznesu. To raczej próba pokazania wzajemnych wpływów ekonomicznego i religijnego myślenia, które jest żywe także obecnie.

Jednym z wielu przykładów jest kluczowa dla zrozumienia chrześcijaństwa koncepcja „odkupienia”, które oznaczało pierwotnie wykupienie niewolnika i darowanie mu wolności, zanim nabrało znaczenia religijnego.

W warstwie religijnej rozumie się to w ten sposób, że ludzie popadli w niewolę grzechu, z którego „wykupić” mógł ich tylko Bóg. Grzech oznacza tutaj dług, którego nie jesteśmy w stanie spłacić bez łaski wierzyciela, który nam ten dług daruje.

Grzech pierworodny zaś to grzech nadmiernej konsumpcji, która – jak pisze autor „Ekonomii dobra i zła” – jest pierwotną siłą napędzającą życie człowieka od samych jego początków. Dla pierwszych ludzi skończyło się to wygnaniem z raju i przekleństwem pracy w pocie czoła. Dzisiaj objawia się to w nieustannej i nigdy niezaspokojonej pogoni za rzeczami niekoniecznymi, których niezbędność wmawia się nam przy użyciu potężnego przemysłu reklamowego.

Te same siły i dążenia, które kierują postępowaniem dyrektorów banków inwestycyjnych, przekonanych, że wykonują pracę Boga i wiedzą co dobre i złe, spowodowały wygnanie z raju Adama i Ewy. Te same namiętności, które napędzają naszą nigdy niezaspokojoną chciwość posiadania rzeczy niekoniecznych kierowały postępowaniem Gilgamesza sumeryjskiego władcy Uruk, który opuścił mury swojego miasta w poszukiwaniu nieśmiertelności.

Bluźniercze myśli

W drugiej części książki, zatytułowanej „Bluźniercze myśli”, Tomas Sedlacek rozlicza się między innymi ze współczesną. zmatematyzowaną ekonomią, przypominając jej długą historię, wykraczającą poza zakres nauki i ukazując jej podobieństwa do starożytnych mitów i wierzeń: „Nawet najbardziej skomplikowane modele matematyczne stanowią de facto przypowieść o naszych dążeniach do racjonalnego zrozumienia otaczającego nas świata. (…) Opowieści zawarte w mechanizmach ekonomicznych dotyczą w swej istocie „dobrego życia” i są zrodzone z tradycji starożytnych Greków i Hebrajczyków”.

Dla współczesnych ekonomistów – zarówno teoretyków, dla których ekonomia rozpoczęła się w 1776 r., kiedy Adam Smith opublikował „Bogactwo narodów” i którzy zafiksowali się na punkcie wzrostu dla samego wzrostu  jak i praktyków, tworzących coraz bardziej skomplikowane instrumenty finansowe w celu kreowania wirtualnych pieniędzy, zaspokajających coraz większe potrzeby nieograniczonych w swoim apetycie zwykłych ludzi – książka Tomasa Sedlacka to w istocie zestaw „bluźnierczych myśli”. W najlepszym wypadku filozoficzne bajanie.

Ale ci, którzy sądzą, że ekonomia to prosty rachunek korzyści i strat mogą być zdziwieni odkryciem, że tak naprawdę to trwająca od tysiącleci walka realnego dobra z równie realnym złem. „Ekonomia więcej nam mówi o sobie , gdy ukazują się jej słabości, a nie kiedy jest w pełni sił. (…) Często siła przesłania istotę rzeczy, a słabość ją ujawnia”.

Tomas Sedlacek za radą Carla Gustava Junga udał się w intelektualną podróż w poszukiwaniu ekonomicznych archetypów ukrytych w najstarszych opowieściach naszej cywilizacji, by pokazać naszą wielkość i naszą nędzę. Dobra lektura na czas kryzysu.

Tomas Sedlacek, „Ekonomia dobra i zła. W poszukiwaniu istoty ekonomii od Gilgamesza do Wall Street, Wydawnictwo Studio Emka, Warszawa 2012.

Autor

Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl Wspólnie brońmy Polski i prawdy! www.wesprzyj.wpolityce.pl

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.