Fatalny czerwiec wróży jeszcze gorszą jesień. Bezrobocie w Polsce będzie szybko rosło - ostrzegają eksperci

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. wPolityce.pl
fot. wPolityce.pl

Nie pomógł turniej Euro, budowa stadionów, dróg ani najazd turystów. Pod względem bezrobocia - mamy za sobą najgorszy czerwiec w ciągu ostatnich sześciu lat. Bez pracy jest 2 mln osób.  Ale prawdziwe zło zacznie się na jesieni, kiedy to skończą się prace sezonowe, a przedsiębiorcy zaczną zwalniać - ostrzega "Rzeczpospolita".


Jak podaje dziennik w czerwcu wskaźnik bezrobocia spadł w stosunku do maja zaledwie o 0,2 pkt proc.


To bardzo mało jak na początek sezonu

– mówi prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego. W analogicznym okresie ubiegłego roku bezrobocie zmalało 0,5 pkt proc.

Ekspertów najbardziej jednak niepokoi brak widocznych perspektyw na poprawę sytuacji.


Obawiam się, że już od sierpnia bezrobocie może ponownie iść w górę

– mówi Jacek Męcina, wiceminister pracy.
Z prognoz ekonomistów, których zapytała „Rz", wynika, że na koniec tego roku bezrobocie dojdzie do 14 proc. i tak może trwać przez większość następnego roku.


Ruch na rynku pracy pojawia się, gdy PKB rośnie o 4–5 proc. A nasza gospodarka wyraźnie zwalnia

– tłumaczy Kryńska.

Jak twierdzi "Rzeczpospolita" - największe zwolnienia szykują się w finansach i budownictwie.



Łatwiej o pracę będzie w przemyśle, ale i tam w wielu firmach przewidziane są zwolnienia

– mówi Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ.

Zdaniem ekspertów główną przyczyną problemów na rynku pracy jest niepewność przedsiębiorców co do sytuacji gospodarczej w Europie. Firmy, zamiast zatrudniać, wolą poprawiać wydajność pracy. Także za granicą sytuacja jest trudna, choć dotyczy to głównie krajów Południa. Bezrobocie w Hiszpanii doszło do 24,6 proc., w Grecji do 22 proc. Ale w Niemczech czy Austrii wynosi odpowiednio 5,6 i 4,1 proc. Dzięki reformom poprawia się sytuacja na Litwie, Łotwie i w Estonii.

Oprócz czynników zewnętrznych barierą jest brak elastyczności w zatrudnieniu i administracyjne utrudnienia w prowadzeniu biznesu.



Wiele firm, obawiając się, że w razie załamania koniunktury będzie musiało zwalniać i wypłacać odprawy, woli zatrudniać na czarno

- mówi Małgorzata Krzysztoszek, ekonomistka PKPP Lewiatan.

W przedsiębiorców biją też podwyżki rozmaitych opłat, składek i podatków, zwłaszcza lutowe podniesienie o 2 pkt proc. składki rentowej. Rocznie kosztuje ich to ponad 8 mld zł. Rząd nie tylko podnosi podatki dochodowe, co osłabia popyt, ale zamroził też pieniądze na aktywizację bezrobotnych. To wyhamowało wzrost płac - informuje dziennik.

Obecną sytuację na rynku pracy z pewnością poprawiłoby większe zaangażowanie publicznych służb zatrudnienia w walkę z bezrobociem. Ale na to nie ma pieniędzy. Mimo, że jest dopiero połowa roku, urzędy pracy kończą już wydawanie przeznaczonych na aktywizację zawodową środków.

Obecnie resort pracy domaga się odmrożenia 500 mln z Funduszu Pracy i rozpoczęcia walki z bezrobociem. Pieniądze te miałyby być przeznaczone na pomoc dla absolwentów, pracowników 50 plus  i długotrwale bezrobotnych. Decyzja w sprawie funduszu ma zapaść niebawem, jednak jak informuje "Rz" - najprawdopodobniej kwota będzie niższa od wnioskowanej.

ansa/Rzeczpospolita

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych