Platforma znów na siłę buduje sztuczną wspólnotę swoich wyborców. Idei jak nie było tak nie ma

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. PAP
Fot. PAP

Lewicowe media i politycy Platformy kontynuują narrację dot. Euro, wmawiając nam, że naszym udziałem był historyczny sukces na miarę pierwszej „Solidarności” (mówił o tym wprost Donald Tusk). Kompromitujące wyniki drużyny, ogromna skala niezrealizowanych planów rozwoju wiązanego z organizacją Euro nie ma znaczenia. Jest sukces, trzeba się cieszyć. Skala propagandy, z jaką mamy do czynienia przy tej okazji, każe domniemywać, że tu chodzi o coś ważniejszego nawet niż zwykłe przykrywanie niewygodnych newsów.

Być może cele i zamiary elit dobrze zdradza Katarzyna Kolenda-Zaleska w swoim komentarzu. Słowem kluczem jej tekstu jest pojęcie "wspólnota". Wzywa ona Jarosława Kaczyńskiego, by nie niszczył wspólnoty Polaków. Wspólnoty, którą dziennikarka widzi wokół Euro 2012. To zdaje się oddawać sens działań PO i jej zaplecza. Wygląda na to, że te środowiska jak wody potrzebują nowej wspólnoty swoich wyborców, czegoś na kształt prawicowych idei, które odżyły po 10 kwietnia, a w obronie których Polacy wychodzą ostatnio na ulice.

Prawda o Smoleńsku, równość wobec prawa, państwowość, sprawiedliwość społeczna, godność w życiu publicznym to pojęcia gromadzące konserwatywną stronę polskiego społeczeństwa na manifestacjach przeciwko decyzjom i działaniu władz. Wokół tych idei pojawiły się ruchy, które nie mają swojego odpowiednika po lewej stronie. Inicjatywy związane z katastrofą smoleńską, TV Trwam itd. mają wiele ważnych poziomów oddziaływania na życie publiczne. Skupiają i motywują konserwatystów, pokazują, że to oni są dziś jedyną siłą, zdolną do obrony polskich interesów publicznych, w końcu motywują obywateli do aktywności. To między innymi dzięki tym spotkaniom partie prawicowe nie muszą się w najbliższych latach martwić o mobilizowanie swojego elektoratu przed wyborami. Ten elektorat pokazuje coraz częściej, że jest zmobilizowany i chce walczyć o ważne dla siebie postulaty.

Zupełnie inna jest sytuacja PO. Ona na manifestacje swoich wyborców nie może liczyć w żaden sposób. Bo i inna jest struktura jej elektoratu. Elektoratu, który w minimalnym stopniu spajany jest wspólnymi wartościami, a na pewno nie byłby w stanie iść razem pod wspólnym sztandarem ideowym. To powoduje, że PO musi co rusz motywować swoich wyborców, skupiać ich wokół jakichś spraw, by czuli się oni związani z tą partią. To również dlatego PO prowadzi tak często głośne akcje PRowskie, z których zysków Polska nie ma żadnych a i efektów również nie ma (pokazała to choćby słynna sprawa kastracji pedofilów czy walki z dopalaczami). Platforma musi na siłę jednoczyć swoich wyborców, by nie odpłynęli na tyle daleko, by urwać się z propagandowego postronka. Musi podgrzewać w nich emocje pozytywne do Tuska i negatywne do Kaczyńskiego. Inaczej może przestać istnieć.

Ta dysproporcja społecznej aktywności i struktury elektoratów od dawna musiała niepokoić elity, choć na razie medialna przemoc działa i skutecznie pracuje na rzecz mainstreamu. Jednak wzrost znaczenia środowisk prawicowych wydaje się nieuchronny. Ta część prędzej czy później stanie się beneficjentem fatalnych rządów Tuska. Jej zyski będą się tym większe im silniejszą i skuteczniejsza wspólnotą będą polscy konserwatyści. Oni skupieni wokół procedur koncesyjnych KRRiT, Smoleńska czy emerytur pokazują, że mają wspólne cele i o coś im chodzi. Dzięki temu mogą zacząć przyciągać ludzi na swoją stronę. Ich wspólnota może stać się dla innych atrakcyjna. Szczególnie, że innej nie ma.

Mainstream musi więc przeciwdziałać. Pytanie tylko, jak? Co jednoczy dziś zwolenników Tuska? Wydaje się, że w dużej mierze wciąż strach przed PiSem, kompleksy europejskie i potrzeba bycia w elicie. To jednak nikogo na ulice nie wyprowadzi, nikomu nie da sił do działania, ani woli walki o idee. Bo i tych idei nie ma wiele, a zainteresowanie polityką, w tym wyborami, jest coraz mniejsze. Wobec braku wspólnoty, wobec rosnącej potrzeby podgrzewania przywiązania elektoratu do partii, Platforma szuka więc kolejnej sztucznej wspólnoty. Obserwujemy więc kolejną próbę wspólnototwórczych zabiegów. Euro wydaje się do tego idealne. Skupiło na nas uwagę świata, dało wielu poczucie satysfakcji i wiąże się z powszechnie lubianym kibicowaniem.

Mainstream będzie więc starał się budować eurojedność. Euro, jako „historyczny sukces” ma być aktem założycielskim aktywizacji lewej części opinii publicznej, jak aktem założycielskim aktywności konserwatystów polskich była katastrofa smoleńska i związana z nią trauma. Media będą więc wałkować temat euro jak długo się da, będą epatować opiniami o sukcesie i grzać nimi co sił. Będziemy słyszeć o kolejnych pomysłach na organizowanie imprez sportowych oraz gratulacjach płynących ze świata. Mainstream będzie robił wszystko, by powtórzyć zjawisko znane z Niemiec po MŚ 2006. Wtedy to w Niemczech narodził się nowy patriotyzm, nie obarczony poczuciem wstydu i hańby z racji działań Hitlera. W Polsce mainstream liczy na powstanie silnego patriotyzmu stadionowego nieobarczonego polskością, tradycją i kulturą, miłego patriotyzmu w lekkim stylu eurozachwytów.

Na szczęście wątpliwe, by mainstreamowi się udało. Nawet dysponowanie tak silnym aparatem medialnego przymusu nie wystarczy. Wspólnoty na fałszywych i pustych euroocenach nie da się utrzymać na długo. Najwyżej można na tym pojechać do kolejnego sztucznie podkręcanego wydarzenia. Jednak to wszystko i tak musi upaść. Idei w mainstreamie jak nie było tak nie ma, a interesy elit i społeczeństwa rozchodzą się coraz wyraźniej. Już niedługo nawet podkręcane sztuczki PRowców przestaną działać.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych