Pytanie: "Czy coś zaniedbałaś przed publikacją wywiadu?". Torańska: "Nie. I nie zmienię swoich dotychczasowych obyczajów"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Portal SDP: Czy coś zaniedbałaś przed publikacją wywiadu [z Bielanem]? Czy czujesz się winna?

Teresa Torańska: Nie. I nie zmienię swoich dotychczasowych obyczajów. Zawsze dawałam swój wywiad do autoryzacji i dalej będę dawać. Robię to przede wszystkim dla siebie, żeby mieć pewność, że nie przeinaczyłam jakichś faktów, czy nie wypaczyłam czyjejś myśli.

Teresa Torańska w rozmowie z portalem SDP.PL

*****

Adam Bielan: Jestem w prawdziwym szoku i byłbym nawet gdyby historia nie dotyczyła mnie. To jest zdarzenie, a mówię to jako polityk, który przez lata zajmował się relacjami media-polityka, które nikomu się jeszcze nie przytrafiło. Zamieszczenie bez wiedzy rozmówcy zmanipulowanych kawałków rozmowy wbrew jego woli. Nigdy nie udzielałem takiego wywiadu Newsweekowi.

wPolityce.pl: - Po kolei…

Jedyne co się zdarzyło to odbyta ponad rok temu rozmowa z panią Teresą Torańską do książki o tragedii smoleńskiej. Pani Torańska poinformowała mnie iż pisze książkę o tej katastrofie i bardzo prosiła o rozmowę. Ponieważ zależy mi na jak najszerszym propagowaniu wiedzy o 10 kwietnia 2010 roku, gdzie zginęła elita państwowa ze śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim na czele, zgodziłem się. Zagwarantowano mi pełne prawo autoryzacji moich wypowiedzi, także poznania kontekstu w jakim zostaną umieszczone. Co więcej, pani Torańska przedstawiała projekt książki jako zaawansowany, twierdziła iż uzyskała wypowiedzi także innych obecnych lub byłych polityków PiS.

Co się działo potem?

Przez wiele miesięcy pani Torańska nie odzywała się do mnie. Na początku marca poinformowała mnie, że chce opublikować część tej rozmowy w prasie, a książka ukaże się za trzy lata. Nie zgodziłem się. Nie udzielałem wywiadu prasowego. To sytuacja w której do pana panie redaktorze przyszedłby ktoś z propozycją rozmowy do książki o polskich mediach, a potem stwierdził iż wydrukuje to w tygodniku „NIE”.

Dostał pan jakiś tekst?

Tak, pani Torańska mimo mojej niezgody wysłała mi zapis tej rozmowy. Wtedy o mało nie dostałem zawału. Tekst ma niewiele wspólnego z naszą rozmową i w ogóle niemal nie jest poświęcony tragedii smoleńskiej. Tak zmanipulowanego wywiadu nie widziałem w życiu, choć byłem przez wiele lat rzecznikiem prasowym i wiele tekstów przechodziło przez moje ręce.

Powiedział pan jednoznacznie, że nie zgadza się na publikację?

Tak, wyraźnie i jednoznacznie. Najpierw przez telefon, a potem  podczas bezpośredniego spotkania, które odbyło się dwa tygodnie temu. Co ciekawe, pani Torańska nie powiedziała mi nawet, iż chodzi o „Newsweek”. Dowiedziałem się o tym z plotek, okazały się niestety prawdziwe.

Próbował pan kontaktować się z redakcją „Newsweeka”?

Tak, wielokrotnie. Bez skutku. Informowałem tę redakcję, że opublikują coś co ma być wywiadem ze mną a nie jest i naruszą moje dobra osobiste. Dzwoniłem, zostawiałem wiadomości, wysyłałem esemesy, nie było odpowiedzi. Czuję się jak bohater „Procesu” Kafki. Ktoś tam beze mnie decyduje o tym, jakie wypowiedzi zostaną mi przypisane w mediach. To po prostu żałosne, ale i smutne.

- A z panią Torańską próbował Pan nawiązać kontakt?

- To podobna sytuacja. Od samego początku wyraźnie zaznaczyłem, że nie zgadzam sie na publikację oraz autoryzację przedstawionego mi tekstu. 21 marca wysłałem również maila (mail poniżej – red.), że na publikację w Newsweeku się nie zgadzam. Potem wiele razy wysyłałem esemesy, dzwoniłem. I mimo że pani Torańska odbierała w tym samym czasie telefony od innych dziennikarzy ja nie mogłem się z nią w żaden sposób skontaktować. W pewnym momencie dostałem odpowiedź od jej męża, że jego żona jest w szpitalu i żebym jej nie nękał. Współczuję, życzę powrotu do zdrowia, ale jeśli autorka wywiadu znika i nie jest gotowa na jakąkolwiek rozmowę o nim, ten wywiad nie powinien się ukazać. W pewnym momencie zorientowałem się, że to skądinąd element taktyki Newsweeka: drukują materiał  znanej dziennikarki i nie muszą wiedzieć, czy jest autoryzowany czy nie.

(...) Powtarzam: nie udzielałem wywiadu prasowego pani Torańskiej, nie udzielałem wywiadu „Newsweekowi”. Swoją drogą wiem, że inni politycy mieli z panią Torańską podobne przygody, że przysyłała im podobnie spreparowane teksty wywiadów.  Przestrzegam wszystkich przed kontaktami z tą osobą i przed kontaktami z "Newsweekiem", pod obecnym kierownictwem.

Adam Bielan, poseł do Parlamentu Europejskiego w rozmowie z portalem wPolityce.pl

Hmm, i nic sobie do zarzucenia. Prawie jak Wojewódzki?

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych