Sąd w Kolonii uznał obrzezanie dzieci z motywów religijnych za podlegające karze uszkodzenie ciała i zakazał takich praktyk. Orzeczenie nie jest wiążące dla innych sądów, jednak od tej chwili żaden lekarz nie może twierdzić, iż nie wiedział, że obrzezanie jest nielegalne. Związki wyznaniowe zareagowały z oburzeniem na wyrok.
"Głos powinni zająć teraz politycy, którzy tak często powtarzają, że judaizm i chrześcijaństwo są fundamentem niemieckiego państwa"
– powiedział przedstawiciel gminy żydowskiej Abraham Lehrer.
"Jesteśmy poirytowani i zaniepokojeni – to ciężkie naruszenie wolności religijnej"
– powiedział zaś przedstawiciel Związku Muzułmanów w Niemczech.
Nie lubię używać niepotrzebnie bombastycznych porównań. Tracą one wówczas swoją moc. Niestety bulwersujący wyrok niemieckiego sądu, który wpisuje się w antyreligijną krucjatę wymierzoną w krzyże w miejscach publicznych oraz symbole islamu, które rzekomo przeszkadzają ateistom ( za głośne Minarety) zmusza do stawiania mocnych tez. Wyrok sądu w Kolonii naprawdę każe poważnie zastanowić się nad wolnością we współczesnej Europie. Przeraża bowiem nawet nie sam wyrok, ile to kogo dotknął. Do tej pory to chrześcijanie, którym agresywni laicyści ograniczali prawa do wyznawania własnej religii, przekonywali, że laicyści nie mieliby odwagi by uderzyć w muzułmanów i wyznawców judaizmu. Okazuje się, że taką odwagę mają. Na dodatek niemieccy sędziowie nie dostrzegli jak kuriozalnie brzmi uzasadnienie ich decyzji.
„Taka zmiana narusza interesy dziecka, nie pozwalając mu później na podjęcie swobodnej decyzji o swej przynależności religijnej”
– czytamy w ogłoszonym wyroku sądu w Kolonii. Zdaniem sądu o obrzezaniu powinni decydować sami zainteresowani po uzyskaniu pełnoletniości. Media już piszą, że jest to milowy krok. Można śmiało postawić pytanie: w czym jest to milowy krok?
W eliminacji z przestrzeni publicznej praktyk religijnych, które są starsze niż laickie ideologie? W eliminacji każdego, kto nie mieści się w ramy, które stworzyli sobie arbitralnie liberałowie i wypychają poza nie każdego, kto nie zgadza się z relatywizmem moralnym i uważa, że Prawda istnieje? Czy krokiem milowym jest pokonanie kolejnych barier bezczelności w zwalczaniu religijności? Czy może krokiem milowym jest powolne zastępowanie Jezusa, Jahwe i Allaha współczesnym robiespierrowskim Kultem Istoty Najwyższej, który uosabia się w przywilejach dla najróżniejszych mniejszości? Amerykańscy liberałowie spod znaku McCoverna, którzy skolonizowali Partię Demokratyczną w latach 60-tych mówili niemal wprost, że największym kultem dla współczesnego człowieka ma być demokracja i prawa człowieka. Oczywiście chodzi o prawa człowieka stworzone przez samych „demokratów”, w których religijność się nie mieści. Czyż nie tym był infantylny, hipisowski manifest Johna Lennona w piosence, która zatruła miliony umysłów- "Imagine"? Niemiecki pastor Martin Niemöller napisał:
„Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem.
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą.
Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem. Nie byłem przecież socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem.
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było".
Bardzo mądre słowa. Niestety komuniści szybko sami zamienili się w nazistów, o których pisał pastor. Dziś miejsce bolszewików zajmują zaś „socjaldemokraci” i „liberałowie”, którzy wbrew własnym klasycznym wartościom polują na ludzi religijnych, tworząc liberalny monizm, uosobiony m.in przez Baracka Obamę. To właśnie współczesny liberalizm zamienił się w opresyjną formę ideologii, która rości sobie prawa do decydowania kto ma prawo egzystować w przestrzeni publicznej a kto nie. Dokładnie ten schemat myślenia dotyczy religijności, która ze swojej natury jest rugowana z przestrzeni publicznej, bowiem stanowi konkurencję dla nowej świeckiej religii. W pojęciu już nie tylko lewicy, ale również liberałów dyskurs publiczny w nowoczesnym państwie może odbywać się jedynie poza sferą religijną, która nie pasuje do "ram" jakie stwarza liberalizm. Doskonale ujął to polski filozof.
„Liberałowie zatem nie tyle ułatwiają ludziom to, co ci chcieliby robić, ile mówią im to, co powinni robić, gdyby przyjęli liberalne przesłanki, nawet jeśli by owych chęci nie byli świadomi lub uważali je za błędne. W ten sposób liberałowie – a w każdym razie znaczna ich część – godzą w swoim umyśle i w swoim sumieniu dwie tendencje, których faktycznie pogodzić się nie da: pragnienie radykalnego przekształcenia istniejącej rzeczywistości oraz zgodę na jej swobodne rozwijanie się we własnym tempie i rytmie. Tych dwóch tendencji zwykle nie rozróżniają i dlatego swoje gigantyczne projekty konstruktywistyczne podają często jako proste konsekwencje oczywistej zasady, że każdy człowiek robi to, na co ma ochotę”-
pisał prof. Ryszard Legutko. Pochwalanie skandalicznej decyzji sądu w sprawie obrzezania ( które nie jest szkodliwe dla zdrowia!) z powodu dbania o „prawo do decydowania dzieci o swoim ciele i wyborze religii” musi spowodować, że w przyszłości będziemy mieli do czynienia z próbami zakazania chrzczenia dzieci, które nie wyrażą na to zgody. Oczywiście można powiedzieć, że chrzest nikomu nie szkodzi, a obrzezanie zostawia ślady na ciele. Jest to jednak argument kuriozalny. Równie dobrze można powiedzieć, że powinniśmy pozwolić dziecku by decydowało czy ma iść do dentysty czy zrezygnować ze szczepienia. Czyż nie jest to ingerencja w jego ciało? Jasne jest jednak, że nie chodzi o dentystę i szczepienia. Agresywni laicyści pragną zwalczyć zasady religijne, które są starsze niż ich świeckie dogmaty. Chesterton mawiał, że gdy człowiek przestaje wierzyć w Boga, zaczyna wierzyć w cokolwiek. Oni uwierzyli w swoich bożków. Mają nawet swoich kapłanów i armię, która bez krwawo na razie walczy „ze starą wiarą”. Dlatego dziś potrzebny jest silny sojusz trzech największych religii przeciwko jakobinizmowi XXI wieku. Gdy Maraty i Saint Justy zabronią chrztu bo „zmiana narusza interesy dziecka, nie pozwalając mu później na podjęcie swobodnej decyzji o swej przynależności religijnej”, nie będzie już nikogo…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/135224-sad-zakazuje-obrzezania-czy-nastepnie-zakaze-chrzczenia-wojna-z-religia-jest-faktem
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.