Ćwierćfinały Euro to z jednej strony zachwyt nad piłkarskim kunsztem najlepszych drużyn świata, z drugiej powracające pytanie, kto zmusi dominatorów z Hiszpanii do prawdziwego wysiłku, a z trzeciej bolesna prawda o polskim futbolu.
Polacy zostaliby bowiem pożarci tak przez Niemców, jak i Hiszpanów, Francuzów, Portugalczyków, a dziś przekonamy się zapewne, że również Anglików i Włochów.
Niby to nic dziwnego, w końcu przez dwa i pół roku nie wygraliśmy z żadnym finalistą tego turnieju. Dlatego też nie wyszliśmy z najsłabszej z możliwych do wyobrażenia grupy. Gdyby jakimś cudem się to udało, ćwierćfinałowa potyczka czy to z Portugalią czy z Niemcami byłaby bolesnym upadkiem. Za nas odebrali ją Czesi i Grecy. Dwie bramki tych ostatnich strzelone na pożegnanie z Euro są nieco złudne, bo na boisku poukładani, a jednocześnie głodni kolejnych goli i triumfów Niemcy znów zachwycili. I nieważne z kim zagrają w półfinale – czy z Anglią czy Włochami – będą faworytem.
Finał Hiszpania-Niemcy był najbardziej prawdopodobnym przed rozpoczęciem turnieju. Teraz jest już na wyciągnięcie ręki, choć do niego jeszcze trzy spotkania i każde rozstrzygnięcie jest jeszcze możliwe. Teoretycznie.
Hiszpanie chwilami sprawiają wrażenie, jakby rozgrywali mecze treningowe. Dziesiątki podań wymienianych w każdej akcji muszą frustrować przeciwnika. Kiedy rywale wylewają litry potu, oni spacerują po boisku z zimną krwią czekając na okazję do kilkusekundowego przyspieszenia i rozstrzygnięcia pojedynku. Dają swoim kibicom satysfakcję, ale też pozostawiają pewien niedosyt – gdzie ten temperament, zadziorność, „gniewna czerwień”? Skoro nie ma takiej potrzeby, nie musimy ich pokazywać – zdają się mówić swoją grą. Są zabójczo skuteczni, precyzyjni i efektywni. Będącą w najlepszej formie od czasu złotej drużyny sprzed dekady Francję rozbili grając przewidywalnie, ale piorunująco efektywnie.
Być może półfinał z sąsiadami prezentującymi się coraz lepiej i ładniej dla oka zmusi ich do przyspieszenia, złamania konwencji, większej ofensywy – czyli tego, czego należy wymagać od mistrzów i murowanych kandydatów do kolejnego tytułu. Hiszpanie stracili dotychczas tylko jedną bramkę – w inauguracyjnym meczu z Włochami. Czy teraz uda się Cristiano Ronaldo bądź któremuś z jego kolegów? To pytanie na środę.
Wcześniej mecz Anglia-Włochy. Jedyny ćwierćfinał, w którym trudno wskazać faworyta. Obie drużyny prezentują się zaskakująco dobrze. Jedna z nich osiągnie sukces, którego trudno było się spodziewać przed rozpoczęciem mistrzostw – Anglia przetrzebiona kontuzjami i tragediami rodzinnymi losowymi, Włochy – zdruzgotane kolejną aferą z ustawianiem meczów.
Anglicy w pierwszym meczu zagrali jak Włochy, później poprawiali grę – zwłaszcza do przodu. Jedni i drudzy nie drepczą już na własnej połowie kładąc kolejne cegły w murze przed bramką. Szukają możliwości zadania ciosu. Oby w ostatnim ćwierćfinale było ich jak najwięcej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/134973-hiszpanski-spacerek-po-medale-final-z-niemcami-coraz-bardziej-prawdopodobny-do-konca-turnieju-tylko-cztery-mecze