24 czerwca 1812 roku pierwsze oddziały ponad 600 tys. Wielkiej Armii, w której służyło ok. 100 tys. Polaków, przekroczyły Niemen

Napoleon pod Borodino
Napoleon pod Borodino

24 czerwca 1812 r. pierwsze oddziały ponad 600 tys. Wielkiej Armii, w której służyło ok. 100 tys. Polaków, przekroczyły Niemen rozpoczynając wojnę Francji z Rosją. Sześciomiesięczna kampania, mimo wkroczenia do Moskwy, zakończyła się całkowitą klęską Napoleona.

Jak pisał znawca epoki napoleońskiej Robert Bielecki kampania 1812 r. to "najważniejsza z kampanii Napoleona, stanowiąca punkt zwrotny w prowadzonych przez niego wojnach. Nigdy jeszcze do tej pory nie zmobilizował tak znacznych sił. Mówiło się nawet, że poprowadził całą Europę przeciwko Rosji" ("Encyklopedia wojen napoleońskich").

W przeddzień wojny z Rosją Wielka Armia liczyła ok. 450 tys. żołnierzy pierwszego rzutu (12 korpusów) i prawie 1,2 tys. dział. Dodatkowo w skład wojska wchodziły służby inżynieryjne i techniczne, załogi sprzymierzonych miast oraz armie rezerwowe, co razem dawało siłę ponad 600 tys. żołnierzy pod bronią.

Tak liczne wojsko stanowiło istną mozaikę narodową. Obok Francuzów w skład armii weszli Włosi, Austriacy, Prusacy, Belgowie, Szwajcarzy i przedstawiciele innych nacji.

W Wielkiej Armii znalazło się ok. 100 tys. Polaków, z czego aż 75 tys. polskich żołnierzy wystawiło Księstwo Warszawskie. Polacy służyli także w Legii Nadwiślańskiej, pułku szwoleżerów gwardii, pułku lansjerów i związkach taktycznych utworzonych przez Napoleona po zajęciu Litwy. Całkowicie polski był V Korpus Wielkiej Armii (36 tys. ludzi - 3 dywizje piechoty i dywizja lekkiej jazdy) dowodzony przez księcia Józefa Poniatowskiego.

Przygotowania do kampanii stanowiły wielki wysiłek organizacyjny. Żołnierze maszerowali z olbrzymimi taborami, w skład których wchodziły: piekarnie polowe, materiały do budowy mostów pontonowych w celu przeprawy przez rzeki, wozy z żywnością, amunicją i furażem oraz stada zwierząt pociągowych, w tym 150 tys. koni.

"Olbrzymie przygotowania, jakich wymagała tak daleka wyprawa, stosy prowiantu i amunicji, szczęk broni, turkot ładownych wozów i furgonów, przemarsze tak licznego wojska, to powszechne poruszenie, majestatyczny i straszliwy pochód wszystkich sił Zachodu przeciw Wschodowi - wszystko to zwiastowało Europie bliskie starcie dwóch gigantycznych współzawodników" - opisywał świadek wojny 1812 r., adiutant Napoleona Philippe Paul de Segur ("Pamiętniki").

Napoleon zapowiedział kampanię rosyjską jako "II wojnę polską". 22 czerwca w 1812 r. w Wiłkowiszkach cesarz Francuzów obwieścił swym wojskom:

"Żołnierze! Zaczęła się druga wojna polska (...). Rosja pociągana jest złym losem swoim, jej przeznaczenie musi być spełnione! (...). Stawia ona nas miedzy hańbą a wojną. Wybór nasz nie może być wątpliwym. Naprzód więc! Przejdźmy Niemen, przenieśmy wojnę na rosyjską ziemię" - rozkazywał.

24 czerwca, po przekroczeniu Niemna przez pierwsze oddziały Wielkiej Armii, nastąpił formalny początek działań zbrojnych.

"Przed nami leżała granica rosyjska. Nasze chciwe spojrzenia, przebijając ciemności, próbowały wedrzeć się w krainę, której podbój okryć nas miał nieśmiertelną chwałą. Zdawało nam się, że słyszymy już radosne okrzyki Litwinów witających swoich oswobodzicieli, że widzimy za rzeką (Niemnem - PAP) tysiące błagalnie wyciągniętych ku nam dłoni" - pisał de Segur.

Po rozpoczęciu wojny Napoleon powiedział:

"Jestem tu, aby raz na zawsze skończyć z tym barbarzyńskim kolosem Północy. Szpada została już dobyta. Trzeba ich zapędzić jak najdalej w ich lody, aby przez najbliższe 25 lat nie byli w stanie mieszać się w sprawy cywilizowanej Europy".

Plan Napoleona zakładał jak najszybsze stoczenie walnej bitwy z głównymi siłami wroga (już na przedpolach Wilna), rozbicie ich poprzez zastosowanie manewru oskrzydlającego oraz szybki powrót i przerzucenie wojsk na Zachód, zanim jeszcze nastanie zima.

Rosjanie dysponowali 230 tys. wojskiem, w skład którego wchodziły trzy armie. Największą z nich, bo 130-tysięczną dowodził minister wojny gen. Michaił Barclay de Tolly, drugą gen. Piotr Bagration, a trzecią, tzw. Armią Obserwacyjną - gen. Aleksander Tormasow. "Ogromną zaletą armii rosyjskiej było to, że składała się z ludzi niezwykle odpornych na trudy, a nawet długotrwałe wyrzeczenia, co z kolei nie było mocną stroną większości oddziałów wchodzących w skład Wielkiej Armii" - wyjaśniał Piotr Dróżdż ("Borodino 1812").

28 czerwca Napoleon wkroczył bez walki do Wilna. Tego samego dnia sejm Księstwa Warszawskiego zawiązał Konfederację Generalną Królestwa Polskiego, która ogłosiła wskrzeszenie Polski i przyłączenie do niej prowincji zabranych.

Po zajęciu Wilna upadły plany cesarza o stoczenia rozstrzygającej bitwy z siłami wroga. Zgodnie z założenia rosyjskiego dowództwa, armia carska uchylała się bowiem od walki licząc na zmęczenie przeciwnika i wciągniecie go w głąb terytorium, którego nie znał. Rosjanie stosowali tzw. taktykę spalonej ziemi, która zakładała niszczenie i palenie wszystkiego, co mogło być przydatne Napoleonowi i jego wojsku.

Wobec fiaska pierwotnych założeń wojennych, Napoleon rozkazał marsz na Witebsk, który zdobyto w końcu lipca. Wojska rosyjskie wycofały się w kierunku Smoleńska.

Po pierwszych kilku tygodniach wojny Wielka Armia znacznie uszczuplała. Żołnierzy nękały głód, choroby i brak wody pitnej. Według relacji uczestników kampanii, po wkroczeniu do Witebska nawet Napoleon dla ugaszenia pragnienia pił "płynne błoto". Tysiące koni padało z wycieńczenia; brakowało dla nich także paszy.

Prawdziwą plagę stanowiły dezercje. Wobec braku dobrze przejezdnych dróg występowały trudności w transporcie dział i zaopatrzenia. Ci, którzy nie nadążali za kolumną wojsk, zasilali szeregi maruderów. Problemem był także brak francuskiego alkoholu. Gdy skończyły się zapasy wina i koniaku, aby przezwyciężyć trudy marszu żołnierze "znieczulali się" wysokoalkoholową rosyjską wódką, dlatego też szerzyło się pijaństwo.

18 sierpnia wojska napoleońskie wkroczyły do opustoszałego Smoleńska. Wobec unikania walki przez Rosjan spadło morale Wielkiej Armii. Kierujące Napoleonem pragnienie stoczenia walnej bitwy z nieprzyjacielem i zmuszenie cara do kapitulacji było jednak tak silne, że pomimo wyczerpania własnych oddziałów długim marszem, po tygodniu spędzonym w Smoleńsku cesarz nakazał opuszczenie miasta i marsz na Moskwę. Liczył, że jej zdobycie złamie opór wroga.

W międzyczasie car odwołał oskarżanego m.in. o nieumiejętne prowadzenie wojny i zdradę na rzecz Francuzów gen. de Tolly'ego, a jego miejsce zastąpił marszałek Michaił Kutuzow. Nowy głównodowodzący wydał Francuzom wielką bitwę pod Możajskiem (zwaną przez Rosjan bitwą pod Borodino), w której - od  5 do 7 września - po obu stronach walczyło ok. 260 tys. żołnierzy.

Bitwa pod Możajskiem - jedna z najkrwawszych batalii XIX wieku - zakończyła się zwycięstwem Wielkiej Armii, choć Napoleonowi nie udało się doszczętnie pobić wojsk carskich. Kutuzow wycofał resztki swych sił, ewakuował Moskwę, po czym oddał ją bez walki. Równocześnie przystąpił do reorganizacji armii w warownym obozie pod Tarutino, o czym nie wiedział Napoleon.

14 września wojska napoleońskie weszły do Moskwy, a jako pierwszy do opuszczonej stolicy wkroczył polski 10 Pułk Huzarów dowodzony przez płk. Jana Nepomucena Umińskiego.

"Na widok olbrzymiego miasta, owej +Moskwy o złoconych kopułach+, która jednoczyła w swoim łonie zdobycze kulturalne Europy i tajemniczy urok Wschodu, przepych, sztukę, zwyczaje i obyczaje dwóch najpiękniejszych części świata - stanęły wszystkie pułki dumą zdjęte" - relacjonował de Segur.

Wkroczenie do opustoszałej Moskwy nie miało jednak dla wojsk napoleońskich żadnego znaczenia strategicznego. Po kilku godzinach od zajęcia miasta wybuchła w nim seria pożarów, które zniszczyły większość drewnianej zabudowy. Francuzi oskarżali o pożar Moskwy rosyjskich podpalaczy inspirowanych przez gubernatora miasta hrabiego Fiodora Rostopczyna. Pomimo tego, wojska napoleońskie przebywały w rosyjskiej stolicy ponad miesiąc. Nie sprawdziły się przewidywania cesarza Francuzów, że car poprosi o pokój.

18 października, w związku z biernością Rosjan i pogarszającą się pogodą Napoleon zarządził odwrót Wielkiej Armii.

W chwili opuszczania miasta o dawnej potędze Wielkiej Armii świadczyła wyłącznie jej nazwa. Siły napoleońskie liczyły bowiem zaledwie 90 tys. żołnierzy i 50 tys. maruderów. Ciągnięto przy tym aż 10 tys. wozów taborowych z kosztownościami zrabowanymi z Moskwy (m.in. z cerkwi).

"Te ogromne tabory niesłychanie opóźniały marsz i stały się jedną z przyczyn klęski" - tłumaczył Bielecki.

Odwrót spod Moskwy kosztował Napoleona wiele ofiar. Podczas niego tysiące żołnierzy zamarzło bądź padło z głodu, wycieńczenia oraz w wyniku odniesionych ran.

Za wycofującą się armią napoleońską podążały wojska gen. Kutuzowa, choć nie dążyły wcale do stoczenia generalnej bitwy. Osłaniające odwrót oddziały, złożone głównie z Polaków, były stale nękane przez lekką jazdę kozacką.

Po zaciętej bitwie pod Małojarosławcem Napoleon porzucił plany zdobycia rosyjskich magazynów w Kałudze i skierował swą armię na tzw. drogę smoleńską. Niezwykle dramatyczny przebieg miała przeprawa Wielkiej Armii przez rzekę Berezynę. Wcześniej cesarz kazał zniszczyć jadące na wozach pontony. Minusowa temperatura miała umożliwić jego armii przeprawę po skutej lodem rzece. Wskutek poprawy pogody lód jednak szybko stopniał.     

Po wydaniu rozkazu do budowy nowego mostu pod Studziankami, Napoleon zdecydował o przyjęciu bitwy ze zbliżającymi się wojskami rosyjskimi. Decydujące starcie rozegrało się w dniach 26-29 listopada. Dzięki poświęceniu polskich żołnierzy resztki Wielkiej Armii na czele z cesarzem rozpoczęły marsz na Wilno, po czym skierowały się na tereny Księstwa Warszawskiego.

5 grudnia w Smorgoniach na Litwie Napoleon przesiadł się na sanie i powrócił do Francji.

Klęska kampanii rosyjskiej była całkowita, choć ufny w swoje umiejętności dowódcze Napoleon o przegraną obwiniał surowy rosyjski klimat. Jak pisał de Segur, "Napoleon wierzył ślepo szczęśliwej swojej gwieździe. Sądził, iż sześćkroć stutysięczna armia w zupełności zapewni mu zwycięstwo. W niej też wszystkie pokładał nadzieje. Zamiast dążyć do zwycięstwa drogą wszelakich ofiar i poświęcenia, przeciwnie, przez zwycięstwo otrzymać chciał wszystko: to, co miało być celem, stawało się jeno środkiem do celu prowadzącym".

Przegrana napoleońskiej Francji w wojnie z Rosją była w dużej mierze spowodowana trudnościami aprowizacyjnymi Wielkiej Armii oraz problemami w transporcie. Do klęski przyczynił się także wielonarodowy charakter armii, co wpływało m.in. na częste dezercje.

"Powstały wielonarodowe korpusy, źle ze sobą spojone, składające się z pułków, między którymi bardzo szybko wystąpiły antagonizmy, źle też nimi dowodzono" - oceniał Bielecki.

W ocenie historyków jednym z najbardziej nieudolnych dowódców był brat cesarza Hieronim Bonaparte.

W ocenie przesądnych niepowodzenie kampanii zapowiadało już wydarzenie z 23 czerwca, na dzień przed początkiem forsowania przez Wielką Armię Niemna. Wówczas to, w wyniku potknięcia dosiadanego konia, Napoleon upadł na ziemię, co poczytywano za złą wróżbę.

Wskutek wojny 1812 r. Wielka Armia Napoleona w zasadzie przestała istnieć. Dokładne straty podczas kampanii rosyjskiej są jednak trudne do ustalenia. Według szacunków z Rosji powróciło ok. 100 tys. żołnierzy, w tym 24 tys. Polaków. 250 tys. ludzi poległo w walce oraz zmarło z chorób, głodu i wyczerpania; ok. 100 tys. dostało się do niewoli rosyjskiej. Poza tym wiele tysięcy żołnierzy zdezerterowało i zaginęło, a ich późniejszy los nie jest znany.

Waldemar Kowalski  PAP/Sil

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.