Wojewódzki z Figurskim zacierają ręce z powodu kolejnego sukcesu w stylu Howarda Sterna

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
screenshot YouTube
screenshot YouTube

Panowie W-F robią wszystko by stać się kieszonkowymi Howardami Sternami, który dzięki o wiele bardziej szokującym "żartom" zarabia dziś pół miliarda dolarów rocznie. Taki jest dzisiejszy showbiznes. Jedyne co można zrobić to wzruszyć ramionami i przełączyć stację. Inaczej sami wpychamy celebrytom kasę do kieszeni.

Mieszkając w USA każdego ranka słuchałem audycji Howarda Sterna, który od pracy dla małego radia w Waszyngtonie doszedł do pozycji jednego z najbogatszych Amerykanów. Podczas pierwszego programu Sterna w satelitarnym radio, gdzie przeniósł się z publicznej rozgłośni, padło 130 przekleństw i wulgaryzmów, w tym 68 razy słowo „fuck”. Właśnie na wulgaryzmach radiowiec zrobił spektakularną karierę. Stern kilka lat temu podpisał kontrakt z rozgłośnią na, uwaga, pól miliarda dolarów rocznie (sic!) Co takiego zrobił radiowiec, że doczekał się nie tylko hollywoodzkiego filmu ze sobą w roli głównej, ale również rozpala każdego ranka miliony Amerykanów? Nic takiego. Przeklinał na antenie, gdy było to zabronione, doprowadzał do orgazmu słuchaczki każąc im siadać na głośniku, gdy on podkręcał bas,  opowiadał o poronieniu swojej żony, kazał na antenie wsadzać aktorkom porno polską kiełbasę do gardła by sprawdzić jak szerokie ono jest, robił konkurs na największe hemoroidy i płacił ojcom by ci rozbierali do naga swoje córki. Wszystko transmitowała nie tylko największa radiostacja w USA, ale również telewizja „E!”. Na antenie opowiadał o rozmiarze swojego penisa i seksie z żoną, zapraszał karłów, ludzi z zespołem Downa , niepełnosprawnych i robił z nimi audycję o największych dziwakach Ameryki. Część z tych ludzi została w wielkim showbiznesie. Moraliści się oburzali, a największe gwiazdy muzyki i filmu płaszczyli się przed nim by móc zagościć na jego kanapie. Stern nie tylko kpił do granic możliwości z wartości religijnych, gdy USA nie było jeszcze przesiąknięte lewicową propagandą, ale nawet w już „poprawnej politycznie” Ameryce nie cofnął się przed zapraszaniem do studia skinheadów i ludzi z Ku-Klux-Klan, którzy kłócili się z radykalnymi członkami murzyńskich organizacji. W 1992 r. Federalna Komisja Komunikacji ukarała go 600-tysięczną grzywną za obrazę moralności. Stern zastanawiał jak można się onanizować nad wizerunkiem Cioci Jeminy, Murzynki, która reklamowała spożywcze produkty. W 1995 roku przed pogrzebem latynowskiej gwiazdy Seleny, która została zastrzelona, Stern puścił jej piosenkę…z odgłosem wystrzałów. Przy okazji powiedział, że Latynosi mają fatalny gust muzyczny. Francuzów wyśmiewał jako tchórzy, którzy poddali się Hitlerowi. 11 września 2001 roku nie przerwał audycji i niedaleko walących się wież nawoływał do zbombardowania arabskich krajów.  To tylko wierzchołek góry lodowej skandali z udziałem Howarda Sterna, który z każdą aferą miał więcej słuchaczy. Dziś szacuje się, że słuchają go miliony ludzi na całym świecie. To wszystko przekłada się na reklamy i na pensje dla Sterna.

Stern, mimo tego, że angażował się w polityczne poparcie lewicy, to niejednokrotnie potrafił uderzać w bliską mu opcje ideologiczną. Nie bał się również kilkakrotnie poprzeć prawicowych polityków ( patrz: Rudi Guliani). Trudno więc porównywać Kubę Wojewódzkiego, który jest klasycznym prorządowym śmieszkiem do niezależnego światopoglądowo Sterna. Jednak sposób w jaki duet Wojewódzki/Figurski próbuje zrobić karierę, jest klasyczną kserokopią drogi amerykańskiego showmena. Polega on na szokowaniu, bulwersowaniu i zarabianiu dzięki temu ogromnej kasy. I to się naszym kieszonkowym skandalistom udaje na w mikroskopijnym zakresie. Zarówno skandal z rasizmem jak i ostatnia afera z Ukrainkami to precyzyjnie zaplanowane akcje, w które wpisane jest pewnie zapłacenie dużego odszkodowania obrażonej osobie. Tak się po prostu robi karierę w postmodernistycznej pop-kulturze. Przepowiednia Andiego Warhola o 15 minutach sławy dla każdego, na naszych oczach się realizuje. Możemy się obrażać na rzeczywistość. Tylko czy to coś zmieni? Oczywiście należy sprzeciwiać się występom takich ludzi w publicznej telewizji, należy domagać się również szacunku dla swoich wartości religijnych. Jednak wyrzucenie skandalistów z przestrzeni publicznej jest zadaniem karkołomnym. Dziś tysiące reality show gwarantuje sławę za seks w wannie czy robienie z siebie idioty. W Holandii niedawno dwóch dziennikarzy dokonało na żywo aktu kanibalizmu. Nie wiedzieli co im za to grozi? Wiedzieli doskonale. I dlatego właśnie jakiś Adamski pisze o nich na prawicowym portalu w jakimś wschodnim kraju.

Dlatego przestaje mnie kompletnie obchodzić, co robi Wojewódzki z Figurskim i nawet mnie to już nie szokuje. Czeka nas jeszcze więcej akcji lokalnego duetu, który nie cofnie się przed żadną niegodziwością dla popularności. To jest znak naszych czasów. Pewien słynny francuski pieśniarz zauważył, że „Dawniej trzeba było być sławnym, by pozwolić sobie na skandal. Dziś trzeba skandalu, by zyskać sławę”. Trzeba być wyjątkowo naiwnym by sądzić, że nieuzdolnieni specjalnie skandaliści zrezygnują z jedynej rzeczy, w jakiej są dobrzy. Mają sobie odjąć chleb…przepraszam, mają zrezygnować z kolejnego "porszaka"? Marzenie ściętej głowy…

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych