Cóż to był za mecz! Tym, którzy go zignorowali można tylko strawestować: „szkoda, że Państwo tego nie widzieli”. Spotkanie Anglii ze Szwecją było najlepszym meczem Euro.
Truizmem jest już pisanie o tym, że ten turniej jest inny niż wszystkie, spektakularny, zaskakujący, fantastycznie dramaturgiczny.
Oddzielną sprawą jest forma – za chwilę, mam nadzieję, że będzie można mówić również o wynikach – Polaków. Ale to, co widać niemal w każdym meczu, sprawia, że ten turniej długo będzie pamiętany. Drugie mecze w grupie D walnie się do tego przyczyniły.
Mecz Anglia-Szwecja miał w sobie absolutnie wszystko z najwyższej półki.
Spotkania tych drużyn pamiętam od ponurych dla polskiej piłki seniorskiej czasów dekady z okładem pod koniec ubiegłego wieku. Graliśmy z nimi w grupach eliminacyjnych do Mistrzostw Świata w 1990 i Mistrzostw Europy w 2000 roku. Ze Szwedami przegraliśmy cztery razy. Z Anglią dwa i dwa zremisowaliśmy. Prześladowali nas. Przez nich zapominaliśmy o wielkich imprezach.
Teraz my jutro możemy być w ćwierćfinale Euro, Anglia do końca walczyć będzie o awans, a Szwedzi mogą planować wakacje.
Zanim jednak odpadli, stworzyli z Anglikami najwspanialsze jak dotychczas widowisko.
Po dwudziestu minutach zachowawczej gry, Andy Caroll strzelił najładniejszą na tym Euro bramkę głową. W pierwszej połowie Anglia dominowała. Tuż po przerwie Olof Mellberg z pomocą angielskiego obrońcy wyrównał. Dziesięć minut później już samodzielnie podwyższył wynik. Anglikom stanęło przed oczami widmo zbyt szybkiego wyjazdu z Europy kontynentalnej, a Szwedzi nakręcali się coraz bardziej. Krótko.
Pięć minut później Theo Walcott (od trzech minut na boisku) strzelił bramkę konkurującą z trafieniem Błaszczykowskiego i znów był remis. Po kolejnym kwadransie Dany Welbeck stojąc tyłem do bramki jednym ruchem nogi zaczarował szwedzką obronę, tysiące kibiców na stadionie i miliony przed telewizorami. Po najpiękniejszym golu mistrzostw Anglia prowadziła, a jej kibice z odśpiewali „God Save The Queen”.
Goli mogło być więcej. Szwedom pomógł słupek, a Anglikom bramkarz broniąc pocisk wystrzelony przez Ibrahimovicia.
Rodzi się wielka Anglia. W ostatnim meczu grupowym wróci z zawieszenia za brutalny faul Wayne Rooney i tylko najbardziej zakochani w piłce Ukraińcy uwierzą, że ich pupile pokonają Synów Albionu.
Gospodarzom w meczu z Francją nie pomógł nawet deszcz. Spotkanie w Doniecku rozpoczęło się w czasie sztormowej burzy i już po czterech minutach – na blisko godzinę musiało być przerwane. Z nieba lało się jak z wiadra, system odprowadzający wodę na stadionie zaczął się zapychać, a wobec szalejących nad Donbas Areną piorunów, sędzia musiał odesłać zawodników do szatni. Ryzyko było zbyt duże. Zdarzały się już tragiczne wypadki związane z piorunami trafiającymi w boisko.
Po przerwie okazało się, że da się grać ładnie i szybko, czego dowiedli Francuzi strzelając dwie bramki i mając mnóstwo okazji na kolejne. Teraz Ukraina stoi pod ścianą.
Ukraina – Francja 0:2
Szwecja – Anglia 2:3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/134453-szwecja-anglia-23-doskonaly-scenariusz-koncertowa-gra-wspaniale-bramki-to-byl-najwspanialszy-mecz-mistrzostw
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.