Komuniści poprzez narkotyki walczyli z wartościami zachodu. Teraz mamy do czynienia z tym samym?

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. sxc.hu
Fot. sxc.hu

W całej awanturze z Korą i obronie palenia trawki przez intelektualistów nie chodzi o żadną walkę o prawa jednostki, a o precyzyjny plan zmiany tożsamości naszego społeczeństwa.

Jak zwykle do bólu „logiczna” i „etycznie” bezkompromisowa prof. Magdalena Środa stanęła w obronie „prześladowanej” przez nasze państwo Kory, która wpadła z kilkoma gramami trawy.

„Aresztowanie Kory za kilka gramów marihuany (nie wspominając nic o mniej znanych tysiącach uwięzionych za podobne "przestępstwo") a z drugiej strony burdy pijanych kibiców (nie wspominając nic o pijakach będących sprawcami przemocy domowej, gwałtów i wypadków drogowych) - skłaniają do refleksji nad bezmyślnością polskiego prawa. Może pora - w imię społecznego interesu - nakłaniać do masowego łamania go, by prawodawcy wreszcie się otrząsnęli? Może pora na nieposłuszeństwo obywatelskie?”

- pisze zwolenniczka legalizacji zabijania dzieci będących w prenatalnej fazie rozwoju. We wczorajszym tekście w „GW” do podobnych wniosków doszedł Piotr Pacewicz, który wręcz zauważył, że polskie państwo „represjonuje” aktywistów z Wolnych Konopi. Oczywiście argument Środy jest kompletnie absurdalny. Równie dobrze można by napisać, że w Polsce podpite złodziejaszki włamują się do domów i dlatego trzeba legalizować trawkę. Niestety logika nigdy nie była domeną przesiąkniętego, niczym ubranie Costnera w „Wodnym Świecie”, ideologią umysłu lewicowca. Podobnie rzecz wygląda z trawką. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że temat legalizacji marihuany pojawił się po wejściu do Sejmu armii Jokera, która niczym antybohaterowie Gotham City chce z diabelskim uśmiechem obalić wszelkie normy kulturowe i moralne. Kwestia legalizacji trawki nie jest tylko spełnieniem postulatów garstki rozwydrzonych młodzieńców, którzy oddają swoje głosy na ponurych „śmieszków” tylko po to by móc się legalnie odurzać ( świadomość polityczna w Polsce naprawdę spada drastycznie).

Trudno zaprzeczyć, że karanie więzieniem za posiadanie niewielkiej ilości narkotyków jest nonsensowne. Nie ma nic gorszego niż wsadzanie nieodpowiedzialnego młodzieńca do celi z recydywistami i tym samym wprowadzanie go na przestępczą ścieżkę. Również wyrok w zawieszeniu nie jest dobrym rozwiązaniem, tu się zgadzam z Pacewiczem, bowiem uniemożliwia nawet podjęcia pracy w niektórych zawodach. To nie znaczy jednak, że należy zaniechać karania za trawkę. Można przecież skierować takiego delikwenta do robót publicznych, które są potrzebne w naszym kraju. Tak robią „sądy grodzkie” w USA. To naprawdę się sprawdza. Jest również prawdą, że w wielu przypadkach trawka jest mniej groźna dla zdrowia niż wódka, choć nie można zapominać, że palenie marihuany powoduje raka płuc i obniża układ odpornościowy, co ułatwia powstanie innych nowotworów. Na dodatek ten specyfik uzależnia psychicznie. Trudno jednak nie zgodzić się z libertarianami, że nielogiczne jest zabranianie szkodliwej dla zdrowia marihuany, a pozwalanie dla również rakotwórczego fast foodowego „jedzenia” i wysokoprocentowego alkoholu. Jednak nie to powoduje, że trawa jest zakazana przez prawo.

Libertarianie mają specyficzną wizję utopijnego społeczeństwa, które jest wyzwolone z wszelkich kajdanów. Nie należy więc brać poważnie ich postulatów. Natomiast bliscy ideologicznie ( na poziomie kwestii obyczajowych, nie gospodarczych) libertarianom lewicowcy, nie walczą o wolność jednostki do decydowania o swoim zdrowiu. Lewica domaga się legalizacji trawki by uderzyć w podstawy kulturowych wartości narodu. Narkotyki są bowiem w naszym kraju nielegalne z powodów kulturowych. Zakaz spożywania narkotyków wynika wyłącznie z tradycji. Dlatego właśnie legalizacja trawki jest częścią „marszu przez instytucje”, którego potrzebę głosili Ginsberg, Marcuse czy Cohn-Bendit ( nowy idol Palikota). Palenie trawki ( obok wyzwolonego seksu) było podstawą walki z burżuazją w latach 60-tych. Dobrze o tym wiedzieli komuniści z Moskwy i Pekinu, którzy celowo odurzali narkotykami infantylnych przedstawicieli pokolenia 68. Pisał o tym amerykański ekspert ds. handlu narkotykami Joseph D. Douglas w książce pt. „Czerwona kokaina. Narkotyzowanie Ameryki i Zachodu”, który ujawnił, że powiązania największych karteli narkotykowych z centralami wywiadowczymi państw komunistycznych. Dziś przefarbowani komuniści i ich liberalni sojusznicy zmienili narrację i swoje postulaty „pierekowki dusz” opakowali w postulaty walki o prawa człowieka. Takim prawem nagle stało się legalne palenie trawy.

W całej awanturze z Korą i obronie palenia trawki przez intelektualistów nie chodzi o żadną walkę o prawa jednostki, a o precyzyjny plan zmiany tożsamości naszego społeczeństwa, które za pomocą wiecznej heglowskiej rewolucji, podlanej sosem hipisowskich bredni Johna Lennona i jego „Imagine” ma wyzwolić się ze swoich ‘kajdan”. Legalizacja trawki to tylko jeden z kroków w rewolucji. Pozwolenie na ten krok ułatwi stawienie kolejnych. Do tego nie można dopuścić.

 

Autor

Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano Budzimy się wPolsce24 codziennie od 7:00 rano

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych