Nasz wywiad. Ryszard Czarnecki na Euro o Goebbelsie, Urbanie i Tusku. "Ta propaganda ma krótkie nogi"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

wPolityce.pl: -  Zwątpił pan w naszą reprezentację po pierwszej połowie, gdy przegrywaliśmy 0:1? Wyjdziemy z grupy?

- Zamiast odpowiedzi na pierwszą część pytania, zacytuję starą, polską, kibicowską przyśpiewkę, którą sam często śpiewałem: „Czy wygrywasz czy nie – ja i tak kocham Cię"... Te słowa oznaczają, że prawdziwy polski kibic nigdy w Biało-Czerwonych nie wątpi. A co do wyjścia  z grupy: będzie to trudne, może trudniejsze niż myślimy na fali entuzjazmu po drugiej połowie meczu z Rosją. Ale myślę, że to realne. Wierzę, że to w zasięgu ręki, choć trzeba będzie wspiąć się na wyżyny umiejętności. Niech pan pamięta: dla Polaka – kibica, ale nie tylko kibica – nadzieje umiera ostatnia.

wPolityce.pl: - Przed meczem doszło do serii incydentów, choć na szczęście nie do wielkiej bitwy między kibicami. Czy taki poziom napięcia był w ogóle do uniknięcia?

- To napięcie było podsycane z jednej strony przez idiotyczne wypowiedzi pani minister sportu, która nie znając się – choć powinna – na przepisach UEFA bredziła, że trzeba wymienić siedzibę reprezentacji Rosji, bo może być ona narażona na gniew polskiego ludu – w domyśle aranżowany przez ten okropny PiS.

Potem były nie zawsze zręczne, delikatnie mówiąc, wypowiedzi podwładnych ministra spraw zagranicznych. A więc ministrowie rządu Tuska dorzucali do tego polsko - rosyjskiego pieca z jednej strony, a z drugiej sami Rosjanie robili swoje. Wypowiedzi sporej części rosyjskich mediów miały charakter konfrontacyjny, a nawet podburzający. Olbrzymia większość rosyjskich polityków wolała to przemilczeć. Zaś szef Rosyjskiego Związku Kibiców, pan Szprygin, skądinąd członek nacjonalistycznej rosyjskiej partii Władimira Żyrinowskiego, publicznie pochwalał (!) fakt pobicia przez wytatuowanych rosyjskich kiboli polskich stewardów na stadionie we Wrocławiu przed meczem Rosja-Czechy.

Skądinąd, UEFA w tej sprawie zachowała się  jak struś, który chowa głowę w piasek, uznając, że wtedy problem zniknie. W tej sytuacji wydanie przez prezydent Warszawy, będącej jednocześnie wiceprzewodniczącą PO Hannę Gronkiewicz–Waltz zgody na przemarsz była w tej sytuacji zabawą z zapałkami. Ale skończyło się nie jak u Andersena. Z całą pewnością, bez marszu do jakichś incydentów by doszło, ale ich skala była wielokrotnie zwiększona poprzez tę kretyńską zgodę na kretyński marsz.

wPolityce.pl: - Rosyjscy kibice rozwinęli wielki banner „This is Russia”, pokazujący potwora w bolszewickiej czapce. Jak pan to ocenia?

- Trawestując  XVIII - wieczną encyklopedię „Nowe Ateny” Benedykta Chmielowskiego: „Rosja jaka jest – każdy widzi”. Jeżeli premier Tusk oświadczył parę dni temu, że nie widział nigdy źle zachowujących się rosyjskich kibiców, to albo kłamał niczym Pinokio, albo nie ma pojęcia o czym mówi. Rosyjscy kibole, zwłaszcza ci z Moskwy, mają fatalną sławę i są – uwaga – dużo bardziej brutalni niż kibice polscy.

wPolityce.pl: - Władza buduje bez przerwy przekaz, że EURO to jej święto. Kto się cieszy, powinien być wdzięczny władzy i ją popierać. Czy ta propaganda będzie skuteczna?

- Każda propaganda sukcesu, zarówno ta Adolfa Hitlera, której artystyczny wyraz nadała reżyser Leni Riefenstahl, czy ta bardziej siermiężna z czasów PRL Gierka, czy propaganda sukcesu III RP w wykonaniu Donalda Tuska i jego PR-owskich ekspertów opłacanych z podatków także czytelników portalu wPolityce.pl przynosiła i przynosi efekty. Nie miejmy złudzeń, że to po społeczeństwie niemieckim w latach 30-tych, polskim w latach 70-tych i znowu polskim obecnie, wpływało czy wpływa, jak woda po, za przeproszeniem, kaczce. Jednak ta propaganda ma krótkie nogi i już dosłownie za kilka  tygodni ludzie przypomną sobie o największym od 4 lat bezrobociu, drożyźnie, dramacie czekających w kolejkach pacjentów i masowej emigracji młodych Polaków. Euroigrzyska nie przysłonią na dłuższą metę problemów gospodarczych.

wPolityce.pl: - Premier stwierdził, że za bankructwa firm budowlanych odpowiadają one same, bo widocznie były źle zarządzane. Czy to oznacza, że podwykonawcy, którym po prostu państwo nie zapłaciło za wykonane prace, pójdą z torbami?

- Tusk jest wyjątkowym hipokrytą. I kłamie w żywe oczy. Jakby nie pamiętał, że dosłownie parę dni temu jego minister, pani Mucha (ciekawe zresztą, że akurat ona...), publicznie dawała gwarancje owym podwykonawcom. Stwierdzenia premiera III RP, mi, historykowi, przypominają propagandę Goebbelsa z czasów III Rzeszy Niemieckiej czy konferencje prasowe rzecznika rządu, który "jakoś sam się wyżywi", czyli Jerzego Urbana w okresie stanu wojennego. Państwo nie może abdykować ani w sprawie zamykanych szpitali, szkół czy przedszkoli, ani w sprawie polityki zagranicznej, ani w sprawie podwykonawców, którym nie płacił wykonawca wybrany  – prawem Kaduka ! – przecież przez stronę rządową, według dodajmy zresztą, niejasnych kryteriów. Przecież sygnały o zaległościach płacowych dochodziły od kilkunastu miesięcy. Premier Tusk jeździł tymczasem na nartach, grał w tenisa, namiętnie oglądał mecze, a nie rozwiązywał tych czy innych problemów polskiego państwa. A teraz dokonuje ordynarnej ucieczki do przodu.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych