Jarosław Kaczyński w GPC: Idziemy po zwycięstwo. To coraz bardziej ralne. "Nie można go zmarnować dla próżności kilku polityków"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Jarosław Kaczyński w czasie oglądania meczu Polska-Grecja. Fot. PiS
Jarosław Kaczyński w czasie oglądania meczu Polska-Grecja. Fot. PiS

Na łamach "Gazety Polskiej Codziennie" ważny artykuł prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego poświęcony kwestii jedności na prawicy. Były premier stwierdza w punkcie wyjścia analizy, że choć od upadku komunizmu wybory trzykrotnie wygrała je prawica, jej zwycięstwa nie uwolniły Polski od zaszłości PRL-u i od skutków oszukańczej „transformacji", dokonanej u progu III Rzeczypospolitej. Dlaczego? Bo - podkreśla - za każdym razem do pełnego sukcesu brakowało wystarczającej większości w parlamencie, a przymusowe koalicje ograniczały możliwości zwycięzców. I dalej:

Te trzy doświadczenia jasno pokazały, że do rzeczywistej przebudowy Polski nie prowadzą skomplikowane i oparte na kompromisach koalicje, ale konieczne jest zwycięstwo silnej i odpowiedzialnej partii, posiadającej jasny program oraz zdecydowanych i kompetentnych polityków. Droga do zwycięstwa nie prowadzi przez mnożenie komitetów wyborczych, które uzbierają po kilka procent i razem uzyskają nawet przyzwoity wynik, co jednak nie przełoży się na odpowiednio znaczącą liczbę poselskich mandatów. Ordynacja wyborcza według metody d'Hondta premiuje bowiem większą liczbą mandatów nie małe ugrupowania, lecz przeciwnie – te, które zdobędą największą liczbę głosów.

Opowieści o „dwóch płucach" prawicy, o potrzebie „posiadania koalicjanta" po wygranych wyborach, o wyborcach prawicy, którzy pragną „różnorodności", są nie tylko fałszywe, ale praktycznie przekreślają szansę na przyszłe zwycięstwo. Decyzja o podtrzymaniu istnienia i działania Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry jest kontynuacją prób rozbijania obozu patriotycznego, podobną do tych, z jakimi mieliśmy do czynienia wcześniej, np. w wykonaniu Joanny Kluzik-Rostkowskiej. Ci, którzy taką decyzję ostatnio podjęli, biorą na siebie odpowiedzialność nie tylko za losy obozu szeroko rozumianej prawicy, ale również za losy Polski.

 

Lider PiS ocenia, że przyczyną rozłamu dokonanego przez założycieli "Solidarnej Polski" nie były różnice programowe. - To całkowita nieprawda - podkreśla. Wskazuje, że nieprawdziwy jest zarzut jakoby PiS za swoich rządów realizował liberalny program ekonomiczny:

 

Polska rozwijała się szybko, środki europejskie, przedtem niemal niewykorzystywane, zaczęły być efektywnie i w dobrym tempie wydawane. Poprawiał się stan finansów, bo gdyby liczyć według dzisiejszych reguł, to w 2007 r., po uwzględnieniu 8 mld zł przekazanych na rok następny i mniejszych dopłatach do OFE, budżet byłby w istocie zrównoważony.

Jednocześnie dokonano wielkich transferów prospołecznych, począwszy od dużych kwot przeznaczonych na dokarmianie głodnych dzieci, becikowe, prorodzinny pakiet podatkowy, przywrócenie rewaloryzacji emerytur, wypłacenie dopłat do emerytur najniższych, podniesienie płacy minimalnej, podniesienie różnych dopłat dla rolników, podwyższenie zarobków nisko uposażonych grup pracowniczych (służby mundurowe, służba zdrowia), obniżenie składek, a więc co za tym idzie podniesienie płac, podwyższenie świadczeń społecznych z wielu tytułów. W stronę gorzej sytuowanej części społeczeństwa przesunięto łącznie dziesiątki miliardów złotych.

Podobnie, podkreśla Jarosław Kaczyński, nieprawdziwy jest w jego ocenie inny zarzut rozłamowców - akceptacji dla traktatu lizbońskiego. Przyznaje, że nie był on z pewnością najlepszym rozwiązaniem ani dla Polski, ani dla Europy. Jednak to nie ten traktat jest źródłem dzisiejszego kryzysu Unii Europejskiej, w której przestały obowiązywać jakiekolwiek traktaty tworzące tzw. pierwotne prawo europejskie:

Dziś obowiązuje zasada nieukrywanej hegemonii, czyli dominacja największych i najsilniejszych. Złożyły się na to różne czynniki, w tym także, wcale w niemałej mierze, postawa obecnego rządu Polski. Jesteśmy jedynym dużym państwem europejskim, które mogłoby hegemonizmowi się przeciwstawić. Polski rząd zachowuje się jednak tak, jakby Polska była małym i na własne życzenie nic nieznaczącym państwem. Ziobro i jego koledzy, dzieląc i osłabiając prawicową opozycję, udzielają temu znaczącego wsparcia.

W traktacie lizbońskim śp. Prezydent Lech Kaczyński wywalczył dla Polski wszystko, co wówczas było możliwe.

Były premier na koniec artykułu wykłada swoje stanowisko na temat "Solidarnej Polski". Stwierdza, że

nie jest w porządku gdy grupa polityków, zawdzięczająca kariery i mandaty naszej formacji, po wyborach uznaje, że nie ma żadnych zobowiązań, także wobec wyborców.

Podkreśla, że logika polityki skazuje takie ugrupowanie na sojusze z przeciwnikami PiS, a więc zmiany w Polsce. I dodaje, że dzisiaj nie można sobie pozwolić na niekończące się wezwania do opamiętania rozłamówców:

Dziś Prawo i Sprawiedliwość idzie po władzę, ale aby była to władza skuteczna, niezbędne jest wysokie zwycięstwo wyborcze. Wszyscy już widzą, że takie zwycięstwo staje się coraz bardziej realne. Nie można go zmarnować dla próżności kilku polityków.

Dlatego - podkreśla prezes PiS - aktualny pozostaje apel do tych, dla których ważna jest przyszłość Polski, aby przeanalizowali fakty i wyciągnęli z nich wnioski. I dodaje:

Nie możemy w nieskończoność akceptować faktu, że nasi dawni koledzy staja u boku naszych politycznych przeciwników i działają na rzecz pomniejszenia skali zwycięstwa na prawicy. Taką postawę musimy traktować jako zdradę nie tylko naszej partii, ale przede wszystkim idei odbudowy i umocnienia naszej ojczyzny

- podkreśla Kaczyński w artykule opublikowanym w "Gazecie Polskiej Codziennie".

gim

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych