Podczas rozpoczynającego EURO 2012 meczu Polska – Grecja na Stadionie Narodowym w Warszawie, miliony kibiców na całym świecie, mimowolnie stały się świadkami niepopularnej w dzisiejszym świecie sceny publicznego wyznania wiary jednego z polskich zawodników. Gest ten zdecydowanie można nazwać wyznaniem wiary, bowiem okoliczności wymagały od piłkarza dużej odwagi.
Pojawienie się Przemysława Tytonia na boisku w 68 minucie meczu było dla Polaków z jednej strony zaskoczeniem, bowiem na bramce staje człowiek wywołany z szeregu zupełnie nieprzygotowany, a z drugiej strony jego obecność była konsekwencją dziwnego zbiegu wydarzeń. Mało kto liczył na obronę rzutu karnego przez bramkarza rezerwowego. A jednak, stało się! W sytuacji niepewności i zdenerwowania przed rzutem karnym oraz w przypływie euforii po jego obronie, niewielu zastanawiało się nad gestem wykonanym przez Przemka. Odważne klękniecie w bramce tyłem do przeciwników przypominało niemal scenę z interwencji zbrojnej średniowiecznego rycerza. W geście tym nie było miejsca na wykonany niepostrzeżenie i niechlujnie znak krzyża (czy czegoś w tym rodzaju), ale moment ten był wyraźną demonstracją swojej przynależności do Chrystusa. Myślę, że wielu z nas nie byłoby stać na taki gest w takim czasie i takim miejscu – w chwili kiedy mogę stać się bohaterem bezwarunkowym i zgarnąć wszystko, albo zostać posądzonym o fanatyzm religijny, dewocję, głupotę. Jestem przekonany, że Przemek nie analizował skutków swego czynu w taki właśnie sposób. Jego prośba o Boże błogosławieństwo była rzeczą zupełnie normalną. Człowiek wierzący „na serio” po prostu żyje Bogiem, a jego czyny są skutkiem miłości do Niego.
Wiele zagranicznych portali internetowych uznało obronę rzutu karnego przez Przemysława Tytonia za najbardziej emocjonującym moment meczu. Niemiecki „Der Spiegel” pisze nawet o „karnym – bohaterze”, a „Die Welt” z szacunkiem wypowiada się o modlitwie zanoszonej do nieba. Natomiast polska prasa raczej obojętnie komentuje to wydarzenie (być może przejmuje się brakiem aprobaty dla takich gestów ze strony UEFA), ale pojawiają się wpisy na polskojęzycznych blogach, mówiące wprost o narodowej kompromitacji. Autor jednego z wpisów na blogu mówi, że powodzenie lub niepowodzenie na boisku zależy wyłącznie od ludzkich umiejętności, a zamiast modlitwy, Przemek mógł zrobić lepiej kilka przysiadów. Autor wpisu nie ma nic przeciwko temu, aby bramkarz leżał w kościele krzyżem kilka godzin, ale jeżeli nie ma w Polsce bramkarza potrafiącego bronić bez religijnych praktyk, to lepiej pozostawić bramkę pustą.
Zadziwiająca wydaje się obłuda niektórych komentatorów. Jak bardzo przeszkadza im demonstrowanie gestów wynikających z autentyzmu wiary i konsekwencji przyjętego światopoglądu. Wielu trudno zrozumieć, że chrześcijaństwo jest wyborem ciągłego trwania w Chrystusie, nie tylko raz w tygodniu podczas Mszy św., ale nieprzerwanie, codziennie i wszędzie. Niechęć i wrogość do znaku krzyża i modlitwy jest tak wielka, że niektórzy nie potrafią nawet cieszyć się z obronionego w wielkim stylu rzutu karnego. To jest smutne! Nadzieją napawa jednak fakt, że polscy zawodnicy takiej klasy jak Jakub Błaszczykowski czy Robert Lewandowski odważnie mówią: „Nie wstydzę się Jezusa”… A my?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/134138-bramkarz-nie-wstydzi-sie-jezusa-gest-ten-zdecydowanie-mozna-nazwac-wyznaniem-wiary
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.