Premier doradza piłkarzom, ocenia kibiców, raportuje z miasta. A Piotr Kraśko nisko (dosłownie) się kłania i wzruszony docenia oraz dziękuje

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Zaledwie niecałe cztery minuty wystarczyły "Wiadomościom" TVP by opowiedzieć widzom całość wydarzeń pierwszego dnia EURO 2012. Dokładnie bowiem w czwartej minucie rozpoczęto to, po co władza ma media.

Wtedy Piotr Kraśko, stojąc obok Donalda Tuska, zapowiada sensację:

Jest z nami premier Donald Tusk, który tu, na stadionie oglądał ten mecz.

I pyta:

Chciałbym powiedzieć dobry wieczór panie premierze, ale to jest raczej bardzo nerwowy wieczór. Wśród dziennikarzy były podejrzenia o zawał, a tam gdzie pan był?

Donald Tusk bierze głęboki oddech i odpowiada, podejmując się roli komentatora sportowego:

No wszyscy trzymaliśmy się za serce, a ja ochrypłem jak pewnie przygniatająca większość ludzi na stadionie bo emocje były nadspodziewane. No zabrakło do szczęścia zwycięstwa...

Pan premier podejmuje się też roli reportera miejskiego:

Ja też przejmowałem się tym co się dzieje na stadionie i wokół stadionu. W przerwie odebrałem informacje, że w strefie kibica jest ponad 80 tysięcy ludzi.I jak się dowiedziałem nie było żadnego poważnego incydentu, więc od strony gościnności gospodarzy chyba wszystko jest OK.

Następnie wraca do funkcji zastępcy Dariusza Szpakowskiego:

Za bardzo poczuliśmy się gospodarzami na boisku, tego najbardziej żałuję, bo to co mnie w sercu boli to to, że wynik był w dodatku lepszy niż gra. Z Rosjanami trzeba będzie zagrać dwa razy lepiej, a zwycięstwo będzie naprawdę potrzebne.

 

Następnie Red. Piotr Kraśko proponuje panu premierowi rolę trenera i psychologa zawodników. Pyta:

Panie premierze, rozmawiałem z psychologiem naszej drużyny dwa dni temu i on powiedział, że tak naprawdę jest potrzebny gdy drużyna traci bramkę albo przegrywa mecz. Nie przegraliśmy na szczęście, zremisowaliśmy, a gdyby pan teraz miał powiedzieć naszej drużynie coś co miałoby podnieść naszą drużynę na duchu, co by pan powiedział?

Pan premier chętnie i tej roli się podejmuje:

Słuchajcie no, wszystkich nas podniósł na duchu oczywiście Przemek Tytoń broniąc karnego, wcześniej Robert Lewandowski strzelając bramkę. Polacy podnieśli się w jakimś sensie z kolan. A więc nic straconego, my i tak musieliśmy wygrać dwa mecze żeby wyjść z grupy, więc trzeba wygrać te dwa mecze, trzeba to zrobić trochę lepiej niż dzisiaj.

Pan premier patrzy z zadowoleniem na Piotra Kraśko, który nie przerywa by nic z tych cennych rad nie uronić, i kontynuuje, przechodząc do rad dla kibiców:

Chciałem też podziękować kibicom, bo nie wszyscy są zawodowymi kibicami, mecze reprezentacji prowadza bardzo różną publiczność. Wszyscy krzyczeli rzeczywiście od serca, było głośno, było kulturalnie.

Po tej wnikliwej ocenie stanu kibicowania pan premier sam z siebie (redaktor Kraśko nie roni ani słowa) przechodzi do oceny własnego samopoczucia:

No jestem szczęśliwy... Gdyby nie ta jedna bramka za dużo albo jedna za mało. No chyba Damien Perquis miał z 6-7 metrów taką okazję przy 1:0 dla Polski, no gdyby to wpadło chyba byśmy byli wszyscy w lepszych nastrojach. Ale ja uważam, ze wszyscy będą jeszcze mocniej dopingowali jak przyjdzie czas na Rosję.

Jak widać pan premier mówi o sobie z dużym zadowoleniem, ale widocznie jakoś za małym, bo redaktor Kraśko postanawia go przebić i wygłasza przemowę pochwalną (bo pytaniem tego nazwać nie można):

Pewne rzeczy się nie udały, ale Polska bez wątpienia przez te pięć lat zmieniła się na lepsze, wypiękniała, no stały się rzeczy na które nie mieliśmy nawet nadziei kiedyś...

Tu pan premier potakująco kiwa głową, a redaktor Kraśko kontynuuje:

Czy jest coś co tym setkom tysięcy ludzi, wolontariuszom, policjantom, budowniczym, strażakom, ludziom, którzy pracowali przez pięć lat na ten dzień chciałby pan coś powiedzieć?

Pan premier bierze głęboki oddech po tak trudnym pytaniu i stwierdza:

Tylko nisko się im ukłonić bo rzeczywiście robotę wykonali gigantyczną, a tysiące wolontariuszy tę robotę zaczyna w tej chwili wykonywać. Ale tak naprawdę jest to wielka, wielka praca milionów Polaków, bo przecież bez tej pracy milionów ludzi nie byłoby możliwe nie tylko ten stadion, ale w ogóle to co się z Polską stało w tych ostatnich kilku latach. I dziękuję za cierpliwość, za wyrozumiałość... Ja jestem bardzo, bardzo wzruszony, może nie szczęśliwy, bo mecz nie do końca wyszedł, ale jestem wzruszony. Bo Polska jest OK rzeczywiście.

Piotr Kraśko nisko (dosłownie) się kłania i mówi:

Bardzo bardzo dziękuję za tę rozmowę.

I dodaje, że pan premier jest jednym z ostatnich kibiców na stadionie. Informacja ta jeszcze bardziej nas do pana premiera przekonała, pokazała dzielność i oddaliła wszelkie wątpliwości.

My też dziękujemy za pokazanie w jaki sposób narodowe święto będzie przekuwane na święto partyjne. I jak należy się kłaniać władzy.

PS. Uwaga matki z dziećmi - jutro w "Wiadomościach" porady pana premiera jak wychować synka-piłkarza, a pojutrze dziadkowie się dowiedzą jak dbać o trawniki.

gim

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych