50 tysięcy gardeł ryczących nasz hymn. Ciary przechodzą po plecach i łzy napływają do oczu

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

Nie będę się odnosił do horroru, który przypominał serial  „24”. Do tej pory mam miękkie nogi i trzęsące  ręce. Chcę zwrócić uwagę na coś innego. Słuchając dziś naszego hymnu ciarki przelatywały mi po plecach szybciej niż Eastwood latał samolotem w „Firefox”. Piękna ceremonia otwarcia i dobry mecz naszych chłopaków budują poczucie patriotyzmu mocniej niż setki ust pełnych biało-czerwonych frazesów.

Po pierwszym meczu mistrzostw można powiedzieć wprost: we did it (nie napiszę z wiadomych powodów „yes, we can”). Jednak udało się nam. Wbrew narzekaniom (autor tego tekstu również sceptycznie patrzył na nasze umiejętności organizacji tak wielkiej imprezy) pokazaliśmy podczas ceremonii otwarcia, że potrafimy „dać czadu”. Ceremonia pokazała klasę jej reżyserów. Nie było ani topornie, ani fikuśnie. Sam mecz? Widzieliście Państwo sami. Horror jak u Jacka Bauera. Coś niesamowitego. Wszystko wyjaśni się więc w trudnym meczu z Rosją, który bez tego ma już swój podtekst. Ja jednak chcę zwrócić uwagę na coś innego. Naprawdę nie spodziewałem się, że doświadczę takich uczuć podczas słuchania hymnu Polski. Czegoś takiego jeszcze nie doświadczyłem na swojej skórze.

50 tysięcy śpiewających nasz hymn gardeł w zestawieniu z biało-czerwoną falą unosząca się nad murawą robiło piorunujące wrażenie. W takich momentach widać jak na dłoni totalnie utopijną wizję internacjonalizmu, o której marzą skrajnie lewicowe środowiska. Piłkarskie mecze narodowych reprezentacji pokazują jakim mitem jest rzekomy brak przywiązania współczesnych mieszkańców Unii Europejskiej do państw narodowych. Szczególnie mistrzostwa Europy są dowodem aktualności uniesień patriotycznych, których nie widać już w meczach Ligi Mistrzów. Patriotyzm był na Stadionie Narodowym widoczny w sposób spektakularny. Ostatni raz coś takiego widzieliśmy chyba tylko w 2005 i 2010 roku. Nie można jednak zapominać, że wtedy biało-czerwona flaga miała czarną przepaskę. Dziś było inaczej. Choćby dla tej przedmeczowej chwili warto było zorganizować ten turniej. Czekamy więc na spotkanie z Rosją, które będzie dla nas bardzo, bardzo ciężkie i pełne emocji. Miejmy nadzieję, że będą to sportowe emocje. Bez Szczęsnego (z całym szacunkiem dla fenomenalnego Tytonia) będziemy mieli do czynienia z kolejnym Hitchockiem przepełnionym Fincherem i Sutherlandem.  Jednak przy takich kibicach i uniesieniach patriotycznych można mieć jeszcze nadzieję na sukces.  Dobra, koniec patosu…

Autor

Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci Na chłodne dni... ciepłe e-booki w prezencie! Sprawdź subskrypcję Premium wPolityce.pl   Sieci

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych