Kiedy mama zadzwoniła i powiedziała, że rozbił się samolot i gdzie to się stało, pierwsze moje słowa do męża brzmiały: "Zamordowano ich". Był moment po śmierci taty, kilka dni po 10 kwietnia, że żałowałam tych myśli. Zastanawiałam się, dlaczego tak strasznie oceniam, przecież jestem katoliczką, człowiekiem wierzącym, jak mogę rzucać od razu takie oszczerstwa. Doznałam takiego spokoju wewnętrznego, odbyłam spowiedź generalną z całego życia i uspokoiłam się. Po kilku dniach te myśli wróciły
- tak Anna Seweryn-Wójtowicz, córką Wojciecha Seweryna, który zginął w katastrofie smoleńskiej, opisuje pierwsze chwile po tym, jak dowiedziała się o śmierci ojca.
W wywiadzie dla „Naszego Dziennika” Seweryn-Wójtowicz zaznacza, że po kilku dniach nabrała przekonania, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Jednak, również w USA media nie chciały o tym słyszeć:
Nie, to nie mógł być wypadek, ja nie wierzę w takie przypadki - mówiłam do siebie. To był najgorszy okres w moim życiu. I sama śmierć taty, i wszystko, co się potem działo. Bardzo rozpaczałam, chociaż starałam się być aktywna, wypowiadać się w mediach. Uważałam, że to mój obowiązek. Kilka razy amerykańscy dziennikarze robili mi uwagi, że nie wolno mówić, że to był zamach, bo przecież tego nie wiadomo. Potem tych słów nie puszczano w telewizji. Ale tak mówiłam do dziennikarzy. Mówiłam, że jeżeli znają choć trochę historię relacji polsko-rosyjskich, to powinno być jasne, dlaczego tak myślę.
Anna Seweryn-Wójtowicz potwierdza również w rozmowie z „ND”, że doszło do ograbienia zwłok jej ojca:
Miał na sobie taki sygnet z orłem. Antyk. Mama jest pewna, że w nim pojechał. Są zdjęcia z uroczystości, w których uczestniczył dwa dni przez lotem do Smoleńska, i widać ten sygnet. Nie znaleziono go też w hotelu w Warszawie. Sygnet bardzo ciężko schodził z palca. Ojciec nawet rzeźbił w nim, bo tak trudno się ściągało. (…) Dopiero w tym roku, w lutym, widziałam w prokuraturze zdjęcia rąk ojca zrobione w Moskwie. Nie ma na nich sygnetu. Musiał zostać zdjęty w Smoleńsku, w każdym razie przed zrobieniem tej fotografii. Nie chodzi o wartość, nie chodzi nawet o sentyment, bo mam dużo pamiątek po ojcu. Ale jak można tak traktować ludzi?
Rozmówczyni „Naszego Dziennika” przyznaje, że ma żal także do rządu USA i administracji Obamy za brak zainteresowania katastrofą smoleńską. Opisuje swoje kontakty z ambasadą amerykańską w Moskwie, która mimo obietnic nie pomogła jej w pierwszych dniach po katastrofie.
Bardzo im zależało, żebym nie leciała do Moskwy. Siostra miała jechać, ale nie mogła, bo zajmowała się naszą mamą i swoimi dziećmi. A mi odradzono. Zapewniali, że to nie będzie potrzebne. "Ty przeżyjesz straszne chwile, a my możemy wszystko załatwić. Będziemy przy identyfikacji i plombowaniu trumny, weźmiemy wszystkie dokumenty, zrobimy zdjęcia" - mówili. Więc się uspokoiłam i nie pojechałam do Moskwy. Uspokoiłam też mamę i siostry. Mówiłam: "Co, jak co, ale Amerykanie bardzo ładnie się zachowują". Jeszcze konsul generalny z Krakowa zorganizował wywiad mojej mamy dla "Wall Street Journal". On też mówił, że skoro jest takie postanowienie konsula w Moskwie, to lepiej nie jechać. Ale potem kontakt się urwał. Zamilkli
- wspomina kobieta.
Później okazało się, że o obietnicach zapomniano, a z ambasady otrzymała dokumenty, które miała już wcześniej. Seweryn-Wójtowicz zaznacza, że „Amerykanie zupełnie sobie odpuścili tę sprawę”.
Miałam jeszcze jakieś nadzieje, że wysyłając te listy, może nie za pierwszym razem, ale w drugim rzucie, do czegoś dojdzie. Obiecują nam. Mówią, że była ze strony amerykańskiej wyraźna chęć pomocy w dochodzeniu, a Polska nie wystąpiła o to. Upomnienie się o swojego obywatela powinno być. Przecież Stany Zjednoczone zazwyczaj dbają o swoich obywateli i ich interesy wobec innych państw. Pani Gosiewskiej powiedziano, że "Rosja jest wielkim mocarstwem". Czyżby USA wolały nie dotykać sprawy smoleńskiej, zostawić swojego sojusznika, bo boją się Putina? Bo to popsułoby stosunki z Rosją? Więc mamy całe życie bać się Rosji? Tak chyba jest. Poza tym myśli się, że co tam jakaś Polska, mały kraj w Europie. Nie liczy się
- pyta córka śp. Wojciecha Seweryna.
Cały wywiad w „Naszym Dzienniku”.
KL
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/133973-seweryn-wojtowicz-moje-pierwsze-slowa-po-katastrofie-brzmialy-zamordowano-ich-nie-wierze-w-takie-przypadki