Prof. Binienda: Prokuratura chciała włączyć mnie w grę natury politycznej. Widać było lawirowanie i kluczenie

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Prof. Binienda na spotkaniu pod namiotem Solidarnych, Fot Blogpress
Prof. Binienda na spotkaniu pod namiotem Solidarnych, Fot Blogpress

To była forma gry politycznej, w którą ja nie umiem grać – forma lawirowania i kluczenia ze strony prokuratury. Nie jestem politykiem, lecz osobą prostolinijną, która chciałaby mieć również proste pytania z drugiej strony

- tak prof. Wiesław Binienda opisuje swoje kontakty z prokuraturą wojskową, która bada przyczyny katastrofy smoleńskiej. Wywiad z naukowcem publikuje "Gazeta Polska Codziennie".

Naukowiec, który wrócił już do USA, zaznacza, że prokuratorzy nie odpowiedzieli na jego pismo, w którym prosi o przesłanie pytań dotyczących katastrofy. Nie przyszli również do Sejmu, gdzie Binienda czekał na nich.

Przygotowuję teraz odpowiedź na pismo prokuratury, które dostałem po powrocie do USA. Zaproponuję im wizytę tutaj, na mojej uczelni. Będę mógł im wtedy pokazać aparaturę, jakiej używam do pracy naukowej. Jeżeli naprawdę chcą się zapoznać z moimi wynikami, powinni tutaj przyjechać. Nie mam nic do ukrycia, o wszystkim mówiłem już wielokrotnie, także ostatnio w Polsce. Wszystko można również znaleźć w internecie, więc nie wiem, o co im naprawdę chodzi. Założenia i dane są przecież w raportach MAK i Millera, które zweryfikowałem. Być może prokuratura ma problemy z tymi założeniami. To bardzo dobrze, bo ja również je mam

- tłumaczy naukowiec.

W jego ocenie działania śledczych są niezrozumiałe. W piśmie skierowanym do Biniendy prokuratura pisze, że spotkanie ze śledczymi „miałoby na celu omówienie uwarunkowań formalnych i merytorycznych, uzyskanie od Pana materiałów i danych, które stanowiły podstawę do prezentowania publicznie wniosków z przeprowadzonych badań”. Odnosząc się do tych słów prof. Binienda stwierdza:

Wszystkie te materiały i dane są w oficjalnych raportach MAK-u i Millera, a reszta jest przecież w mojej prezentacji, która jest dostępna dla wszystkich.

Naukowiec dodaje, że śledczy w swoim piśmie pomijają fakt, że on czekał na nich w Sejmie, w ostatnim dniu pobytu w Polsce.

Piszą tak, jakby tamta sytuacja w ogóle nie istniała, jakbyśmy żyli w dwóch odrębnych przestrzeniach kosmicznych. Poza tym przecież, jeszcze będąc w Polsce, odpowiedziałem na pierwsze pismo prokuratury i zgodziłem się wówczas na spotkanie

- przypomina naukowiec.

Prof. Binienda zaprasza prokuratorów do siebie, by tam mogli zapoznać się z wynikami jego prac. Komentując przebieg swojego pobytu w Polsce naukowiec przyznaje, że dobrze wspomina spotkania z „różnymi społecznościami: w Warszawie, Krakowie, Białymstoku, z grupami akademickimi, na uczelniach – Politechnice Warszawskiej, Uniwersytecie kard. Stefana Wyszyńskiego, Uniwersytecie Jagiellońskim, AGH, kolegami z Politechniki Białostockiej”.

saż

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych