Na przedsiębiorcę, który odmówił wejścia w układ korupcyjny, Rzeczpospolita Polska zwaliła się cała mocą swych urzędów, prokuratur i sądów. Stracił wszystko i znalazł się w więzieniu...
1. Pan W. był kiedyś świetnie prosperującym przedsiębiorcą budowlanym. Miał firmę zatrudniającą ponad stu pracowników, realizował wielomilionowe kontrakty. Dziesięć lat temu realizował kontrakt dla dużej państwowej spółki. Jak twierdzi, prezes tej spółki dał mu propozycje nie do odrzucenia – zawrzemy aneks do umowy, a ty w ramach łapówki odpalisz mi część wynagrodzenia. Pan W. bał się jednak wejść w korupcyjny układ, nagrał rozmowę, a o propozycji nie do odrzucenia zawiadomił policję. Jak się okazało – wykopał sobie grób cywilnej śmierci.
2. W nagraniu coś tam szwankowało i nie starczyło do skutecznego oskarżenia prezesa. Spółka zerwała kontrakt z firmą W., wstrzymała płatności, w chwile potem zaatakowały go banki z żądaniami zwrotu kredytów, a następnie zwaliła się na niego Rzeczpospolita urzędniczo-sądowo-komornicza i W. w trymiga został bankrutem. Firmę trafił szlag, prywatny majątek również.
Nieszczęśnik jeszcze się ratował, brał jakieś niewielkie prace budowlane, ale co zarobił, to komornik mu zabierał. Wziął od dostawcy jakieś płytki za kilka tysięcy złotych. nie zapłacił na czas, bo nie miał czym – do akcji z impetem wkroczyła prokuratura, potem sąd, W. został skazany za wyłudzenie, na karę w zawieszeniu, a że już nie miał z czego zapłacić grzywny, sąd odwiesił mu wykonanie kary 8 miesięcy pozbawienia wolności.
3. Ponad dwa lata temu z prawomocnym wyrokiem do odsiadki, zgłosił się do mnie pierwszy raz. Wszystkie drogi prawne były już wyczerpane, jedyną nadzieją mogła być łaska prezydenta. Napisałem w jego sprawie do Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Tuż przed Smoleńskiem...
10 kwietnia 2010 roku jechałem samochodem, byłem gdzieś pod Bydgoszczą, zadzwonił W., rozmawialiśmy chwilę o szansach na tę łaskę i W. nagle łamiącym się głosem mówi – Panie pośle, w telewizji mówią, ze rozbił się samolot z Panem Prezydentem...
4. Nie odzywał się dwa lata, kilka dni temu odezwał się znowu. Spotkałem się z nim. Jeszcze szuka możliwości wznowienia jego spraw, szuka rady i pomocy. Co się z panem działo – pytam. - Siedziałem, panie pośle, siedziałem... Pytam go, z czego teraz żyje. Rodzina go wspiera, czasem gdzieś skosi jakiś trawnik, czasem komuś pomoże na budowie.
Zniszczony, zdruzgotany człowiek, mówi o myślach samobójczych...
A na pożegnanie mówi mi takie słowa: – Panie pośle, bardzo żałuję, że nie dałem tej łapówki. Bardzo żałuję.
Nie miałem żadnych argumentów, by zaprzeczyć...
5. Na wszelkich konferencjach i sympozjach, poświęconych przeciwdziałaniu korupcji, mówi się o potrzebie ochrony tego, kto korupcje zgłasza. To klucz do jakiejkolwiek skuteczności. Jak jeszcze byłem w Sejmie, przeforsowałem przepis, że osoba ujawniająca korupcję sama nie odpowiada za wręczoną łapówkę. Nie da ssie jednak wymydlić przepisu, żeby takiej osoby nie zniszczyć oskarżeniem o byle co innego.
Mitycznego układu nigdy nie było - słyszymy z ust polityków PO i lewicy.
Tylko skąd były i są te zdruzgotane ofiary?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/133700-bardzo-zaluje-ze-nie-dalem-tej-lapowki-stracil-wszystko-i-znalazl-sie-w-wiezieniu