Schetyna o wypowiedzi Sikorskiego: "takie słowa są niepotrzebne, bo sprawa ma swój dobry i szczęśliwy koniec"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP
PAP

(...) chciałby pan, żeby współpracownicy Obamy dokształcali się w Polsce? Wie pan, kto to napisał?

Nie, nie wiem i takie słowa są niepotrzebne, bo sprawa jest ważna i wydaje się, że ma swój dobry i szczęśliwy koniec.

Napisał to Radosław Sikorski. Wstyd za szefa polskiej dyplomacji?

Ja bardziej patrzę na to przez pryzmat tego, co się stało i w jaki sposób, w jakim stylu prezydent Obama zakończył tę kwestię. Bo to jego pismo i odpowiedź na list Komorowskiego zamyka tę sprawę. Rozumiem też takie zdenerwowanie ministra sprawa zagranicznych, bo rzeczywiście ci którzy przygotowywali wystąpienie prezydentowi Obamie, nie znali historii w dostateczny sposób.

Podoba się panu styl naszego szefa dyplomacji?

Wolałbym mówić tutaj o ważnej sprawie, o bardzo ważnej postaci - Janie Karskim, o trudnej historii polsko-żydowskich relacji, o holokauście i o tym, że po raz pierwszy w takiej skali udało się nam pokazać ten problem w prawdziwym świetle. Uważam, że to jest największy plus tej sprawy. Mam nadzieję, że już nikt w takiej skali nie posłuży się kłamstwem i nie powie o polskich obozach śmierci, bo to jest historyczne kłamstwo.

To wiele, to jest plus. Ja pytam o zakończenie sprawy przez Radosława Sikorskiego. Jaki to jest styl?

Nie minister Sikorski zaczynał sprawę i nie on ją kończy. To jest sprawa, która zaczęła się od niefortunnej wypowiedzi prezydenta Obamy, a kończy się na jego liście do prezydenta Komorowskiego, w którym wyraża ubolewanie i mówi o pomyłce, do której doszło.

A może naszemu MSZ-owi potrzebna jest reedukacja? Rzecznik ministerstwa informujący o liście Baracka Obamy do prezydenta Komorowskiego, podczas gdy głowa państwa śpi i nic o tym nie wie, nie oburza szefa sejmowej komisji spraw zagranicznych?

To jest ewidentna niezręczność. Korespondencja miedzy prezydentami - szczególnie jeśli jeszcze trwa - nie powinna być w taki sposób komentowana przez rzecznika ministerstwa. Ale rozumiem, że ta sprawa została wyjaśniona, przeprosiny zostały przyjęte i to po prostu tylko wypadek przy pracy.
Korespondencja miedzy prezydentami - szczególnie jeśli jeszcze trwa - nie powinna być w taki sposób komentowana przez rzecznika ministerstwa.

Sejmowa komisja spraw zagranicznych nie zajmie się tym bałaganem wczorajszym?

Nie, bo to nie kwestia bałaganu, a bardzo ważnej historycznej kwestii. Jeżeli ona jest rozwiązywana, wyjaśniana i opisywana przez prezydentów obu krajów, to kto może powiedzieć coś więcej? Cieszę się, że na list i prośbę prezydenta Komorowskiego tak szybko zareagował prezydent Obama. To naprawdę oznacza, że mamy nowy czas w tych relacjach polsko-amerykańskich, ale także w bolesnej kwestii II wojny światowej.

Nie powinniśmy poczuć się urażeni, że tego listu Baracka Obamy nie ma na stronach Białego Domu?

A jakie to ma znaczenie, pani redaktor?

No ma znaczenie, że potraktowano to jako załatwienie sprawy w Polsce, a nie nagłośnienie na forum międzynarodowym.

Ale to jest nasze zadanie. My musimy je realizować, nagłaśniać kwestię zakłamywania i fałszowania historii Polski i II wojny światowej. To jest wielkie wyzwanie dla nas, dla polskiej dyplomacji, polityki.

Grzegorz Schetyna w "Przesłuchaniu" RMF FM, 2 czerwca 2012 r.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych