Kilkunastu Polaków nie odpuściło słów "polski obóz śmierci", które padły z ust prezydenta Baracka Obamy. Stanęli przed Chicago Culture Center na rogu ulic Washington i Michigan, gdzie prezydent miał kampanijną imprezę połączoną ze zbieraniem datków na kampanię.
W środku impreza kampanijna Obamy (tzw. fundraiser). Zaproszonych ponad trzy setki, każdy musiał wpłacić na kampanię reelekcyjną minimum 2,5 tys. dolarów. Na zewnątrz, za policyjnymi barierkami kilkudziesięciu gapiów. Wśród nich kilkunastu Polaków z transparentami i chorągiewkami. Protestujący przynieśli zrobione przez siebie plakaty: "Polskie obozy śmierci? Pisemne przeprosiny to dobry początek, ale... " oraz "Obama - jesteś dobrym wykładowcą, ale nie przywódcą". Były też biało-czerwone chorągiewki.
- Chcemy, żeby prezydent Obama powiedział parę słów po angielsku. Prosimy, żeby powiedział: „There were no Polish death camps”. Bo to jest człowiek, na który patrzy cały świat – tłumaczy mi doktor Victor Foryś z Polish American Action Committee, który zorganizował imprezę. Takie przeprosiny są szansą na edukację, nie chodzi o to aby Obama czuł się upokorzony. Bo w angielskim „Polish”, znaczy że te obozy albo były w Polsce, albo były polskie. - Ale chcemy to sprostować, bo dziennikarze są leniwi i używają tego skrótu. Tak jak nie można mówić, że więzienie w Guantanomo jest kubańskim więzieniem. Musimy walczyć z propagandą niemiecką o polskich obozach – mówi Foryś.
Dominuje prostota – na kawałku pianki, wypisane ręcznie hasła. Odbite kartki na ksero... Słowem, ABC każdego demonstrującego w USA, korzystającego z prawa do wygłaszania swoich poglądów. Obok Polaków dwaj protestujący przeciw „mordowaniu cywilów” przez amerykańskie bezzałogowce w Afganistanie i Pakistanie. - Jestem 32 lata w Stanach i nie mogę przeżyć co Polsce się dzieje i tutaj. Muszę protestować – Wanda Podgórni z Rabki wznosząc jedno z haseł.
Generalnie, kilka, kilkanaście osób. Ale wiedzą jak się działa we współczesnym świecie mediów. Podejść pod kamerę, pokazać hasło. Później zostaje przynajmniej kilkanaście sekund w wieczornych wiadomościach, może zdjęcie w gazecie. – Prezydent powiedział o polskich obozach w telewizji. Powinien przeprosić w telewizji, żebyśmy to mieli na wizji, na youtube – tłumaczy mi Robert Radycki. Rozmawiamy po angielsku, bo z Polski przyjechali dziadkowie. No i żona z Polski. Przyszedł bo jest dumny ze swego pochodzenia. I wie, że w Ameryce trzeba walczyć o swoje do końca.
Paweł Burdzy z Chicago





Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/133608-prezydencie-powiedz-to-w-telewizji-prosimy-zeby-powiedzial-there-were-no-polish-death-camps-bo-to-jest-czlowiek-na-ktorego-patrzy-swiat
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.