List od prezydenta USA w sprawie „polskich obozów zagłady” to apogeum możliwości polskiej dyplomacji. Ludzie tam pracujący chyba nie mają pojęcia, że to za mało.
Naszym wycofanym władzom i wspierającym ją – pożal się Boże – elitom, wystarczy zapewne do szczęścia, że Barack Obama w liście przeprosił Polaków za obrzydliwą kalumnię na temat polskich obozów śmierci. Nie wiedzieć czemu wiecznie zadowolony z siebie Bronisław Komorowski każe pewnie to pismo w ramki oprawić i powiesi sobie nad łóżkiem.
Nie ma żadnych wątpliwości, że dla prezydenta, którego doradcą jest Tomasz Nałęcz, który powiedział tuż po katastrofie smoleńskiej, że za wyświetlenie „Katynia” w rosyjskiej telewizji warto złożyć każdą ofiarę – prywatny list od prezydenta Obamy jest apogeum jego możliwości dyplomatycznych.
Na pewno na nic zdadzą się tłumaczenia Komorowskiemu czy jego doradcom, że dla interesu Polski niezmiernie ważne byłoby PUBLICZNE zaprzeczenie istnienia „polskich obozów śmierci”, tak jak PUBLICZNIE – zostało to ogłoszone.
Poza tym sprawie polskiej zależy nie tyle na samych przeprosinach Polaków, ale na przekazaniu całemu światu informacji, że nie było „polskich obozów”.
Dobrze by było, aby o prawdziwych twórcach obozów zagłady dowiedzieli się z ust prezydenta USA, np. młodzi Niemcy. To byłaby pewnie lepsza dawka wiedzy niż ta mająca być zawarta w przyszłym polsko-niemieckim „wspólnym” podręczniku do historii.
Radosne kwilenie nad listem Obamy rzecznika MSZ – byłego wieloletniego dziennikarza „Gazety Wyborczej” – to zła wiadomość dla Polski. Oznacza to tyle, że tym ludziom to wystarczy, bo Public Relations do wewnątrz kraju to wszystko, czego potrzebują do szczęścia. List Obamy będzie rozgłoszony na stronach internetowych ministerstwa, na którą pies z kulawą nogą nie zagląda. A ci co zaglądają doskonale wiedzą czyje były obozy.
Proszę zwrócić uwagę co się stało, gdy niemiecki noblista Günther Grass obraził Izrael. Rzecz jasna nie wchodzi w grę uznanie Baracka Obamy za persona non grata – tak jak Grassa uznali Izraelczycy. Ale warto zobaczyć różnicę w reagowaniu i do czego zostali przymuszeni politycy niemieccy po przecież gazetowej publikacji, a nie na ważnym publicznym evencie!
Głos musiał zabrać szef niemieckiego MSZ, a nie jakiś tam rzecznik prasowy. PUBLICZNIE powiedział on, że porównanie Izraela do Iranu to absurd.
A teraz zgadnijcie Państwo, co by państwo izraelskie zrobiło z Guido Westerwelle, gdyby do Tel Avivu dotarł jedynie jego list z przeprosinami?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/133560-dobrze-by-bylo-aby-o-prawdziwych-tworcach-obozow-zaglady-dowiedzieli-sie-z-ust-prezydenta-usa-np-mlodzi-niemcy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.