Edukacja staje się ważnym polem bitwy. Kiedy rząd nie ma w tej sprawie strategii, albo ma błędną, głos należy do społeczeństwa

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Rezygnując z porządnego nauczania historii zdradzamy polskich męczenników. Na zdjęciu: opaski powstańcze z Muzeum Powstania Warszawskiego, fot. wPolityce.pl
Rezygnując z porządnego nauczania historii zdradzamy polskich męczenników. Na zdjęciu: opaski powstańcze z Muzeum Powstania Warszawskiego, fot. wPolityce.pl

Nie jestem  urzędowym czarnowidzem. Uważam, że przedstawianie obecnej Polski jako kraju owładniętego kataklizmem to błąd prawicowej opozycji, a w jeszcze większym stopniu jej intelektualnego zaplecza.

Przeciętny Polak rozgląda się, szuka tej barwnie opisanej katastrofy i znajduje owszem rozliczne wpadki i miałkości, ale przecież nie ruinę wszystkiego. I tym bardziej trzyma się może nieudolnych, może nie na poziomie, ale jakoś przewidywalnych obecnych władz.

Zgadzam się natomiast, że w Polsce toczy się bitwa na miarę Armageddonu. Ale nie tyle o biologiczne przetrwanie narodu (jak zapędzają się najbardziej krewcy krytycy obecnej ekipy), a o duszę Polaków, o to jakie będą następne pokolenia. Ta bitwa ma wiele frontów i odcinków. Jedną z jej najważniejszych przestrzeni jest edukacja.

Dlatego z taką nadzieją przyjąłem powstanie w Krakowie Społecznej Komisji Edukacji Narodowej. Potrzebne jest ciało, które będzie patrzeć obecnemu rządowi na ręce w tej właśnie dziedzinie, i to z wyraźnych pozycji ideowych. Bo nieprzypadkowo rząd Tuska nigdy się nie chwalił swoją może najbardziej przełomową reformą – programów szkolnych. A sam premier w licznych expose i artykułach z reguły o oświacie nie wspominał, co najwyżej w kontekście podwyżek dla nauczycieli.

Całościowego programu ten rząd w dziedzinie edukacji nigdy nie ogłosił, ale to co jest, każe mówić o konturach programu.  Programu niepokojącego. To wypadkowa pomysłów lobby edukatorów (czyli oświatowych biurokratów, choć a ambicjami twórczymi)  będących na ogół niepoprawnymi eksperymentatorami, i potrzeb finansowych, które każą przerzucać odpowiedzialność na samorządy i oszczędzać.

Dla przykładu  nowy program dla liceów z jednej strony realizuje miłą dla ucha Gazety Wyborczej wizję „odchudzenia programów szkolnych”, kiedy to ucznia się nadmiernie nie przemęcza, a wkuwanie ma rzekomo zastąpić „swobodna dyskusja” (z tą utopią spierają się niekoniecznie tylko ludzie o prawicowych poglądach, polecam polemikę Ewy Klinger, nauczycielki z Liceum Władysława IV z poglądami Piotra Pacewicza w piątkowej Wyborczej). Z drugiej ten nowy program umożliwia kolejną po reformach Handkego falę obcinania szkolnych godzin. A obcięte godziny  to zaoszczędzone pieniądze.

Podobnie zresztą oszczędności przynosi system wpychający szesnastolatka na jedną konkretną edukacyjną ścieżkę w dużej mierze nieodwracalnie. Taki sformatowany wcześnie młody człowiek będzie mniej wydziwiał, rzadziej zmieniał kierunki wykształcenia, więc mniej kosztował. Zresztą cały system przesuwający o rok w tył wszystkie kolejne piętra edukacji łącznie z maturą jest podporządkowany wąsko pojmowanej ekonomii. Polak ma pracować o rok dłużej, uzupełnia się to harmonijnie z odwleczeniem  o dwa lata, a przypadku kobiet o siedem,  emerytur.

Budując taki system gubimy przy okazji całe mnóstwo wartości: od formacyjnych funkcji edukacji, która powinna kształtować Polaków i obywateli, po jej rolę najbardziej elementarną: ona powinna rozbudzać ciekawość świata – we wszystkich dziedzinach – co zresztą sprzyja bardziej elastycznemu rynkowi pracy, bo premiuje bardziej elastycznego, wszechstronnego człowieka.

Moim ideałem nie jest szybkie wpychanie ucznia do odpowiedniej zagrody. On powinien wędrować oglądając różne elementy rzeczywistości, próbując różnych potraw i dokonując właściwego wyboru jak najpóźniej.

Jeśli dotychczasowe programy były przeładowane wiedzą zbyt szczegółową i encyklopedyczną, należało je odchudzić i zmienić. Ale nie wylewając dziecko z kąpielą, czyli wycinając same przedmioty. I robiąc z ostatnich dwóch lat liceum  komplety maturalne: gdzie brak nie tylko historii z prawdziwego zdarzenia. Ale gdzie tnie się na przykład informatykę. Słusznie uczestnicy krakowskiej konferencji, złożonej w większości z historyków, tak się tym oburzali.

Kibicując gorąco Społecznej Komisji Edukacji Narodowej, widzę przed nią dwa niebezpieczeństwa. Pierwszym jest zwykłe wypalenie się, zmęczenie materiału. Jej członkowie to przeważnie ludzie bardzo zajęci. Czy starczy im czasu aby monitorować ministerialnych urzędników i nerwów aby się z nimi użerać? Czy wystarczy im, przeważnie naukowcom, twardości aby ścierać się z idiotyzmem rozmaitych medialnych kampanii, które przedstawiają najmniej przemyślane zmiany jako skutek cywilizacyjnej konieczności? Czy Polacy są w ogóle w stanie wykreować, jak w USA, autentyczny oddolny ruch społeczny, naciskający w kierunku jednej polityki, a negatywnie opiniujący inną?

Jest i drugie niebezpieczeństwo. Urzędnicy MEN i sympatyczna, ale wiecznie zalękniona pani minister, mają jednak za sobą potężne grupy interesów, zainteresowanych takim a nie innym kierunkiem rozwoju edukacji. Motyw jest głównie finansowy, ale sprzedaje się  nowy kurs jako aplikowanie młodym Polakom większej wolności, odciążenia od starego systemu „kucia” i „bezsensownych wymagań”. A wszystkich Polaków zwodzi się pokusami oszczędności na oświacie. To są hasła chwytliwe.

Czy Komisja będzie umiała przekonywać do swoich racji? A powinna też sięgnąć po inne tematy, choćby podupadającej szkolnej dyscypliny. Piszą o tym nawet tacy umiarkowani nauczyciele jak przywoływana już Ewa Klinger, która swoje obserwacje przedstawiła na łamach Wyborczej. Tyle że są to obserwacje wyrzucane na śmietnik, bo niezgodne z polityczną poprawnością i nakładające na państwo, ale także i na samą młodzież, większe wymagania.

Są to więc wyzwania na miarę Herkulesów. Tym bardziej wypada życzyć członkom Komisji aby wytrwali. A wspierających ich dawnych działaczy „Solidarności”, którzy głodowali dla nas wszystkich, raz jeszcze obdarzyć ciepłym podziękowaniem.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych