Teatrzyk „Przegniły batonik” przedstawia sztukę kliniczną „Kłopot ze Stefanem”. "Wydałem jasne polecenia co do leków"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
PAP/Andrzej Hrechorowicz
PAP/Andrzej Hrechorowicz

Teatrzyk „Przegniły batonik” przedstawia sztukę kliniczną „Kłopot ze Stefanem”

Osoby:

Stefan Niesiołowski – poseł, który się łatwo denerwuje

Rafał Grupiński – szef klubu PO

Adam Szejnfeld, Bogdan Klich – posłowie PO

Ewa Kopacz – marszałek Sejmu

Katarzyna Kolenda-Zaleska – dziennikarka TVN

Donald Tusk – lider PO

 

Miejsce: gabinet szefa klubu PO w Sejmie. Na dużym fotelu za biurkiem z nogami na blacie Donald Tusk, palący cygaro. Na małym zydelku przed biurkiem Grupiński z nogą pokrętnie założoną na nogę.

Grupiński: No więc, Donek, jak tak psychologicznie by podejść tego Kaczora, to według teorii…

Tusk (znudzony): Rafał, daj spokój, i tak Igora nie zastąpisz. Nudzisz.

 

Nagły rumor na korytarzu. Pukanie i natychmiast otwierają się drzwi. W drzwiach staje rozhisteryzowana Kopacz.

Kopacz (dyszy): Yyyyy… Yyyyy…

Tusk (zdejmuje nogi z biurka): Ewa, co jest? Znowu się pomyliłaś w punktach porządku obrad? Spokojnie, i tak nikt tego nie pilnuje…

Kopacz (odzyskując oddech): Nie… Donek! Ratunku! Zaraz będzie wielka afera! Stefan się wgryzł Kolendzie w nogę i nie puszcza!

Grupiński (zrywa się na równe nogi): Jak?! Gdzie?!

Kopacz: No gdzie?! W łydkę!

Grupiński: Gdzie to się stało, idiotko!

Kopacz: Na korytarzu. Kolenda jak zwykle chciała od Stefana kilka słów o Kaczorze do „Faktów”, ale Stefan… Wiesz, on jest teraz taki roztrzęsiony. Zobaczył kamerę, Kaśka go jakoś tak nagabywała… Zaczął toczyć pianę, ubzdurało mu się, że to znowu ta Stankiewicz, rzucił się na nią i się wgryzł. Nie możemy ich rozłączyć…

 

Znowu rumor na korytarzu. Bardzo ciężko dysząc Szejnfeld i Klich wnoszą Niesiołowskiego wgryzionego w Kolendę w okolicach prawej łydki. Kolenda ma założony knebel w celu wygłuszenia okrzyków bólu.

Tusk (wściekły): Stefan! Znowu nie wziąłeś tabletek!

Niesiołowski (charczy): Grrrr… Wrrrrr…

Tusk (groźnie do Klicha): Miałeś pilnować, żeby nie brał leków tylko jak idzie do telewizji! Z kim ja muszę pracować…

Niesiołowski (toczy pianę na dywan, nadal wgryziony w Kolendę): Wrrr… Chrrrr…

Tusk: Przełóżcie ich gdzie obok dywanu, bo mi wszystko tu zapaćkają.

Kopacz: Donek, Jezus Maria, przecież oni nie mogą tak tu zostać! Kamerzysta już biega po Sejmie i szuka Kaśki. Jak się pismaki dowiedzą, to nic nam już nie pomoże i będziemy musieli posłać Stefana na obserwację. A wtedy na pewno go nam zatrzymają w szpitalu i kto go zastąpi?! Przecież nie ten drętwus Halicki! Żeby to jeszcze była jakaś Lichocka, ale Kaśka?!

Tusk (nagle spokojnie, obrzucając całą sytuację krytycznym wzrokiem): Ja wydałem jasne polecenia co do leków Stefana. Nie pilnowaliście – wasz problem. Proponuję: zawińcie ich w dywan, już trudno, zamówimy nowy, i wieczorem jakoś dyskretnie przenieście ich do pokoju Stefana w hotelu poselskim. Może do rana popuści, chociaż wątpię. Ja w każdym razie wychodzę, za godzinę lecę do Sopotu. Ale jak coś z tego wypłynie, to wszyscy będzie mieć ostatnie miejsca na listach.

Tusk wychodzi.

Kopacz (w histerii): Jezu! Jezu!!!

Niesiołowski: Grrrr… Chrrrr…

Kurtyna

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych