Chciałam zrobić coś dla ludzi, ale także dla siebie i dla Władka, by nie trwać tylko w smutku, lecz zająć się czymś nowym. Tym koncertem pragnęłam powiedzieć również, że przyszedł czas na nadzieję i optymizm, a także pokazać, że Władek taki właśnie był. Mam bowiem wrażenie, że w dzisiejszych czasach bardzo brakuje pozytywnego nastawienia do życia
- mówi Barbara Stasiak, żona śp. Władysława Stasiaka, który zginął w Smoleńsku.
W wywiadzie dla „Naszego Dziennika” Barbara Stasiak zaznacza, że dzieła jej męża przez „wielu ludzi w kraju są i jeszcze będą podnoszone”.
Ja chciałam przypomnieć o tym, jakim był człowiekiem, jaką miał osobowość, że po każdym spotkaniu z nim wszyscy mieli poczucie, iż będzie dobrze. Władek zawsze mówił: "Damy radę, panowie", bo z panami zwykle pracował, ale to samo powtarzał pracującym z nim paniom. Chciałam przypomnieć, że był człowiekiem, który potrafił w sposób niezwykle skuteczny, a jednocześnie z wdziękiem i taktem rozwiązywać najtrudniejsze sprawy na poziomie państwowym i międzynarodowym. Zawsze umiał znaleźć złoty środek
- mówi żona śp. Władysława Stasiaka.
Zaznacza, że jej mąż zawsze „uważał, że warto”:
Że warto coś zrobić, że dla Polski warto pracować, że warto podjąć się jakiegoś zadania. Dla niego nie było zadań niemożliwych do wykonania, gdy się ich podejmował, po prostu je robił. Chciałam, żeby ten koncert pokazał takie właśnie jego oblicze.
Barbara Stasiak wyjaśnia również, że jej mąż był człowiekiem bardzo muzykalnym i lubił góry.
On każdy szlak w Tatrach przeszedł w życiu przynajmniej po kilka razy. W ostatnich latach rzadziej już wyjeżdżaliśmy w góry, bo było na to mniej czasu. Utwory zespołu Trebunie-Tutki dobrze znał, śpiewał je w domu, a zespół poznał na koncercie w Podkowie Leśnej. Tym bardziej zaproszenie tego zespołu, by dał koncert w hołdzie pamięci mojemu mężowi, było dla mnie osobiście wielkim przeżyciem. Władek bardzo go cenił - z jednej strony za przywiązanie do tradycji góralskiej, a z drugiej ze względu na otwartość na eksperymenty muzyczne. Na koncercie wystąpili z Michałem Kulentym, świetnym saksofonistą jazzowym, i Warszawskim Chórem Międzyuczelnianym pod dyrekcją Janusza Dąbrowskiego, który kojarzy się przecież głównie z muzyką klasyczną i kościelną. Myślę, że to oryginalne połączenie spodobało się mężowi. On też w życiu lubił własne, nieoczywiste ścieżki
- mówi Stasiak.
Mówiąc o pamięci o mężu, jaką w wielu miastach Polski kultywują ludzie, rozmówczyni „Naszego Dziennika” wyjaśnia, że „bardzo ją to cieszy i daje siły do życia”:
Cenię sobie te wszystkie sygnały o tym, że ludzie o nim pamiętają, a mam je na każdym kroku. Od samego początku po 10 kwietnia 2010 roku otrzymywałam od ludzi wiele dobra i wsparcia. Zaraz po tragedii rodzina i przyjaciele "koczowali" u mnie w domu. Cały czas ktoś ze mną był, dostawałam też wsparcie i pomoc przy każdej rzeczy, której się podejmowałam, przy wspomnianym koncercie również. Zawsze stało za tym wiele osób dobrej woli. Dlatego chciałam, żeby ten koncert był darem - darem obecności. Wiele osób mówiło mi po nim, że poczuli, jakby Władek był między nami, co było dla nich bardzo wzruszające.
KL
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/132660-barbara-stasiak-o-sp-wladyslawie-stasiaku-po-kazdym-spotkaniu-z-nim-wszyscy-mieli-poczucie-iz-bedzie-dobrze
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.