Za kilka dni najwyżsi przedstawiciele 28 państw NATO spotkają się w Chicago, aby podsumować kolejne lata funkcjonowania Sojuszu, ale przede wszystkim, aby przedstawić odpowiedzi na bieżące i przyszłe problemy bezpieczeństwa międzynarodowego.
Przez wiele ostatnich lat Sojusz Północnoatlantycki zmagał się z licznymi problemami wewnętrznymi oraz wyzwaniami zewnętrznymi. Na początku lat 90., po upadku bloku sowieckiego, musiał odnaleźć rację swojego istnienia i zaproponować formę współpracy państwom, które odzyskały niepodległość. Przez następną dekadę lat 90. Sojusz decydował, jak ułożyć stosunki z Rosją, jak i kiedy przyjąć nowych członków oraz jak na nowo zdefiniować współpracę transatlantycką, czyli Stanów Zjednoczonych z integrującą się Europą. Po terrorystycznym ataku Al-Kaidy w 2001 roku musiał zaangażować się w operacje poza obszarem traktatowym, czyli poza terytorium swoich członków. W ten sposób wojska państw NATO znalazły się w Afganistanie i Iraku.
Przez cały ten okres władze Sojuszu musiały poszukiwać sposobów dostosowywania zdolności bojowych do nowych wyzwań. Musiały też zabiegać o przetrwanie w coraz mniej korzystnej sytuacji finansowej państw członkowskich. Prowadziło to wreszcie do dylematu, czy bezpieczeństwo krajów członkowskich będzie zagwarantowane przez utrzymanie tradycyjnej obrony jedynie w Europie czy przez przekształcenie armii Paktu w mobilne jednostki, zdolne do interwencji głównie w odległych regionach. Rozstrzygnięcie tego dylematu miało zasadnicze znaczenie dla bezpieczeństwa Polski, która dostrzegała odległe zagrożenia, ale też domagała się utrzymania tradycyjnych, obronnych funkcji NATO w Europie. Takie decyzje zapadły na poprzednim szczycie Sojuszu w Lizbonie w 2010 roku, który przyjął nową koncepcję strategiczną, uwzględniającą w części nasze oczekiwania.
Dzisiejsza kondycja Paktu jest przedmiotem poważnego sporu. Optymiści podkreślają, że przetrwał on już 63 lata. Dostosował się do zmieniającej się sytuacji i poradził sobie zarówno w Afganistanie, jak i jeszcze lepiej w Libii. Krytycy wypominają, że NATO stało się biurokratycznym molochem kierowanym siłą inercji. Nie posiada, podzielanej przez wszystkich członków, sprecyzowanej listy wyzwań i zagrożeń. Operacja w Afganistanie, a szczególnie piaski libijskie, obnażyły brak zdolności europejskich członków Sojuszu do stworzenia adekwatnej siły bojowej. Kryzys strefy euro negatywnie odbija się na europejskich budżetach wojskowych. Od lat NATO nie może sobie też poradzić z rosnącą asertywnością Rosji, która jawnie domaga się odwrócenia skutków procesu rozszerzenia Paktu na Wschód. Protestując przeciwko tarczy antyrakietowej, Rosja domaga się prawa do współdecydowania o statusie bezpieczeństwa państw Europy Środkowo-Wschodniej. W takiej to atmosferze będzie obradował szczyt państw NATO w Chicago. Jeszcze kilka lat temu Sojusz aspirował do roli globalnej instytucji. Dziś myśli o przetrwaniu.
Chicago - Warszawa - wspólna sprawa
Można się cieszyć, że spotkanie w USA może uświadomić i przypomnieć Amerykanom zobowiązanie współpracy z Europą. Jednak miejsce obrad wywołuje też obawy, czy problemy bezpieczeństwa europejskiego zostaną należycie uwzględnione. Czy szczyt NATO nie stanie się częścią kampanii prezydenckiej Baracka Obamy? Czy będzie tam można podjąć rzeczowe i wiarygodne decyzje, jeśli Amerykanie nadal hołdują koncepcji resetu z Rosją? Czy można ufać prezydentowi Obamie, kiedy cały świat usłyszał jego radę dla przywódcy rosyjskiego w Seulu: "Bądź cierpliwy, będę bardziej elastyczny po wyborach".
W Polsce i w całym naszym regionie oczekuje się, że szczyt będzie jednak okazją do przedstawienia światu jasnego przesłania o jednoznacznym podejściu Ameryki i Europy do wyzwań międzynarodowych.
Afganistan
Wiele wskazuje na to, że najbardziej oczekiwanymi decyzjami są te, które dotyczą dalszego zaangażowania Sojuszu w Afganistanie. Po prawie jedenastu latach walk i mało satysfakcjonującym procesie przemian demokratycznych i cywilizacyjnych większość Europejczyków najchętniej wycofałaby się z tej operacji. Takie oczekiwania są także w Polsce. Były już sygnalizowane w kampanii prezydenckiej w 2010 roku przez Bronisława Komorowskiego. Tak znaczące zaangażowanie się Polski w Afganistanie nie dostarczyło nam politycznych korzyści ani tym bardziej ekonomicznych. Oczekuje się zatem, że szczyt NATO potwierdzi zakończenie obecnej operacji w 2014 roku i zaproponuje nowe zasady zaangażowania Sojuszu w Afganistanie. Ta nowa misja powinna być daleko mniejsza i mieć charakter szkoleniowy. Do rozstrzygnięcia pozostaje poziom finansowania afgańskich sił bezpieczeństwa. Utrzymanie ich wymaga wielu miliardów euro każdego roku. W Chicago będziemy musieli wybrać, czy po 2014 roku wyślemy do Afganistanu naszych żołnierzy, czy sowity czek na budowę lokalnych sił bezpieczeństwa?
Obrona antyrakietowa NATO
Szczyt w Chicago zakomunikuje nam, że zgodnie z decyzjami przyjętymi w Lizbonie pierwsza faza sojuszniczej tarczy antyrakietowej jest gotowa. Turcja zgodziła się gościć na swoim terenie radar, a na Morzu Śródziemnym i Morzu Czarnym znalazły się amerykańskie okręty antyrakietowe AEGIS. Sojusznicy podkreślą też, że następne etapy budowy tarczy antyrakietowej: baza w Rumunii w 2015 i w Polsce w 2018, będą realizowane zgodnie z harmonogramem. Dotyczy to amerykańskiego wkładu w NATO-wską tarczę. Biorąc jednak pod uwagę zachowanie prezydenta Obamy w Seulu i konieczność podtrzymania polityki resetu wobec Rosji, można mieć wątpliwości, czy Amerykanie kolejny raz nie użyją tych odległych planów jako argumentu przetargowego w rozmowach z Moskwą.
Rosja nadal zdecydowanie przeciwstawia się planom rozmieszczenia tarczy antyrakietowej w Europie Środkowej. Grozi nawet ostatnio uderzeniami prewencyjnymi na przyszłe instalacje. Prezydent Władimir Putin nie tylko zbojkotował szczyt w Chicago, ale ostatnio odmówił też udziału w ekskluzywnym spotkaniu G8 w USA, obradach największych gospodarek świata. Należy zakładać, że rosyjska determinacja przeciwko tarczy i łudzenie Amerykanów pomocą w sprawie kryzysu irańskiego może kolejny raz odnieść skutek i odwlec na wiele lat realizację całego zamierzenia. A to oznacza dalsze kwestionowanie przez Rosję statusu bezpieczeństwa Polski.
Drugim elementem sojuszniczej tarczy antyrakietowej ma być uzupełnienie amerykańskiej inicjatywy europejskim komponentem. NATO nie nabędzie jednak żadnej dodatkowej broni ani nie zbuduje nowych baz, zamierza jedynie skoordynować działanie wszystkich istniejących w państwach europejskich baterii antyrakietowych. Za około 100 milionów euro stworzone zostanie dla nich odrębne dowództwo i plany działania. Choć cała koncepcja jest szumnie określana terytorialną tarczą antyrakietową państw NATO, w rzeczywistości będzie ona jedynie uzupełnieniem amerykańskiej inicjatywy i będzie broniła Europy Południowej (de facto Grecji i kawałka Bałkanów) przed zagrożeniem rakietowym z Bliskiego Wschodu. Nie można więc liczyć w obecnej sytuacji, że tak zorganizowana sojusznicza obrona antyrakietowa mogłaby pojawić się w Polsce, gdyby kraj nasz stał się przedmiotem dalszego szantażu rosyjskiego.
Inteligentna obrona
W tle tych paru konkretnych kwestii toczy się w NATO fundamentalna debata o dalszych kierunkach rozwoju Sojuszu. Operacja w Kosowie, w Afganistanie, w Libii oraz kryzys finansowy pokazały niechęć wielu państw europejskich do utrzymywania efektywnych i rozbudowanych sił zbrojnych, zdolnych do wykonywania wielu zadań w różnych regionach świata. Rozdźwięk między militarnymi wysiłkami Stanów Zjednoczonych a Europą pogłębia się. Azja wydaje już więcej na obronę niż Europa. W kierunku Azji odwraca się też uwaga Stanów Zjednoczonych.
Debata o inteligentnej obronie to kolejna odsłona 20-letnich poszukiwań: jak wspólnie wykorzystywać zasoby obronne, jak dostosować priorytety i specjalizacje obronne, aby nie dublować działań i środków. W przygotowaniach na szczyt jest około 20 projektów dotyczących na przykład wspólnych patroli lotnictwa morskiego, programu wspólnego zakupu samolotów bezzałogowych dalekiego zasięgu czy kwestii logistycznych. Chodzi o obniżenie kosztów utrzymania sił zbrojnych, zgodnie z zasadą "więcej za mniej". Ale krytycy podkreślają, że wiele tych programów dyktuje lokalny rynek pracy w państwach członkowskich niż faktyczna logika wojskowa. Są więc uzasadnione obawy, że będzie "jeszcze mniej za mniej".
Spójność i solidarność NATO
Kryzys europejski i rozbieżności transatlantyckie zachwiały współpracą sojuszniczą. Wobec licznych wyzwań, takich jak rosnąca asertywność Rosji czy zamieszanie w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie, NATO nie znajduje wspólnych odpowiedzi, realizowanych przez cały Sojusz. Ciekawym laboratorium była tu operacja w Libii. Uzyskała ona mandat Rady Bezpieczeństwa ONZ oraz została zaakceptowana przez cały Sojusz. Jednak rozpoczęła ją akcja brytyjsko-francuska i stała się ona operacją o charakterze "koalicji chętnych". Przypomnieć należy, że w 2003 roku taki sposób działania wobec Iraku przez Amerykanów spotkał się z wielką krytyką Europejczyków. Choć potem większość członków NATO uczestniczyła w operacji libijskiej, to jedynie osiem państw pozwoliło na użycie lotnictwa w akcjach bojowych. Były też kraje, jak Niemcy, które całkowicie wycofały swoje udziały czy załogi ze wspólnych jednostek wojskowych czy dowództw. Wprawdzie libijska operacja nie była oparta na sojuszniczym 5. artykule traktatu waszyngtońskiego, to jej doświadczenia wskazują, że kształtuje się przyzwolenie na wybiórcze traktowanie zobowiązań wojskowych i politycznych. Rodzi się zatem pytanie: Czy zasadne jest budowanie inteligentnej obrony opartej na zasadzie dzielenia się obowiązkami, na podziale pracy i wspólnym wykorzystywaniu sprzętu wojskowego, jeśli członków NATO nie łączą jednolite poglądy na otaczające nas wyzwania i zagrożenia? Czy wspólne programy, korzystające ze wspólnie posiadanego sprzętu wojskowego zadziałają w obliczu zagrożenia naszego kraju, jeśli nasi sąsiedzi nie będą tego zagrożenia z nami podzielać?
***
Mimo powyższych dylematów i niedoskonałości NATO jest nadal jedynym, a przez to niezbędnym Sojuszem, szczególnie w naszym regionie. Szczególnie w czasach kryzysu finansowego w Europie, tak bardzo osłabiającego Unię Europejską, która jeszcze niedawno miała ambicje tworzenia własnej tożsamości obronnej. Należy mieć nadzieję, że na szczycie w Chicago nasza delegacja będzie pracowała na rzecz wzmocnienia Sojuszu i rozstrzygnięcia paru dylematów i nie dołączy do żadnych eksperymentów na rzecz osłabienia NATO.
Tekst ukazał się w "Naszym Dzienniku".
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/132658-szczyt-nato-w-chicago-jeszcze-kilka-lat-temu-sojusz-aspirowal-do-roli-globalnej-instytucji-dzis-mysli-o-przetrwaniu