Tłumaczenia rządu Tuska, że „nie ma pieniędzy” na emerytury przypominają ubolewania ojca − pijaka, że, niestety, jego dzieci muszą chodzić w dziurawych butach, bo na nowe nie ma pieniędzy - pisze Rafał Ziemkiewicz na łamach "Rzeczpospolitej" w artykule pt. "Nieznośna nuda rozkładu".
Bo przecież:
Na buty dla dzieci pieniędzy nie ma − ale na wódkę ma; każdy człowiek, choćby najprostszy, widzi fałsz i bezczelność.
Publicysta podkreśla, że choć nie do końca wiadomo, ilu urzędników zatrudnił rząd Tuska, to w sumie, uwzględniając różne sztuczki proceduralne "jest to już około miliona". A więc "mniej więcej dziesięć razy więcej, niż jest potrzebne do sprawnego funkcjonowania państwa". Jeżeli dodamy do tego "dziesiątki instytucji dofinansowywanych z budżetu", "rozmnożone do nieprzytomności rady nadzorcze i zarządy licznych spółek" „rentę korupcyjną", to już wiemy, gdzie są pieniądze:
Tu są, wataho propagandystów Tuska, pieniądze na buciki dla dzieci. Te pieniądze władza trwoni, rozdaje swoim faworytom, rozkrada, a gdy jej poddani, utrzymywani dotąd w posłuchu zmasowanym kłamstwem i socjotechnicznymi manipulacjami, zaczynają upominać się o to, co mają zagwarantowane różnymi ustawami, do ustawy zasadniczej włącznie − ta władza naskakuje na nich z tupetem, jak ów szatniarz ze sławnej sceny „Misia": „cham się uprze, i mu daj! Skąd wezmę, jak nie mam!"
Ziemkiewicz stwierdza, że gdy "patrzy jak powraca to wszystko, co − wierzyliśmy paręnaście lat temu − miało już bezpowrotnie zginąć w ponurej przeszłości, doświadczam dziwnego uczucia nudności".
Trudno nie czuć znudzenia, widząc farsową powtórkę tego, co za młodu wydawało się groźne. Gnijący PRL, bez ZOMO i budzących grozę „nieznanych sprawców" (przynajmniej na razie), ale za to z jeszcze bardziej bezczelną i groteskową niż wtedy propagandą władzy bez reszty wpisanej w posowiecki podział − „elita", czyli nomenklatura, lub też, mówiąc za Dżilasem, „nowa klasa" ze swoją licznie rozmnożoną klientelą, przeciwko ogłupionej masie, która ma być cicho i posłusznie utrzymywać stada pasożytów.
Ale - sądzi Ziemkiewicz - „bydło" w końcu się buntuje:
„Bydło" stopniowo traci przekonanie, że tak właśnie musi być, że trzeba wszystko cierpliwie znosić, i kiwać pokornie jak cielęta głowami, gdy nażarte elity perswadują nam jak głupiemu dziecku, że jak nie ma pieniędzy, no to nie ma pieniędzy. I gdy elity owe podnoszą z irytacją głos, jak może „bydło" nie rozumieć „że z pustego i Salamon nie naleje także samo". Elity nie tylko podnoszą z irytacji głos, one jeszcze wygrażają piąstką – że, jak nie rozumiemy, to nam dadzą, jak upartemu bachorowi, klapsa! Tylko że w wykonaniu władzy znanej głównie z pijarowskiego pajacowania budzi to raczej śmiech, niż grozę.
W tej sytuacji władza sięga po jedyną pozostałą receptę: Palikota:
Mieć pretensje do Palikota, to jak mieć pretensje do psa, że szczeka i gryzie. Odpowiedzialność ponosi ten, kto go do agresji ułożył i poszczuł. A co mógł szef grupy trzymająca władzę, czyli narzędzia do strzyżenia i dojenia, zrobić innego, niż spróbować wrócić do posmoleńskiego judzenia, które tak dobrze mu robiło w czasach, gdy dostawał dość kredytów na dokarmianie swojej klienteli.
Ale - dodaje publicysta - pieniądze mu się kończą, a "międzynarodowi lichwiarze głupi nie są, nie łykają Tuskowej propagandy tak gładko jak redaktorzy z TVN":
Władza teraz upycha kolanem „reformę", żeby ich przekonać, że w razie czego odejmie Polakom od gęby ostatnią skórkę, ale weksle pospłaca, że mogą jej pożyczać dalej − ale czy lichwiarzom to wystarczy? Czy nie uznają, że czas już „realizować zyski"?
Nie ma się więc co dziwić, że "władzy popuszczają zwieracze przyzwoitości":
Mieć pretensje do Niesiołowskiego, że jest, mówiąc najdelikatniej, emocjonalnie niestabilny, i że od czasu gdy go Kaczyński publicznie upokorzył przy układaniu list wyborczych porusza nim już tylko ślepa, psychopatyczna nienawiść? Trzeba mieć pretensję do tego, który w swym cynizmie posunął się do wykorzystania psychicznych zaburzeń zasłużonego kombatanta, który go obdarował znacznie przerastającymi jego możliwości intelektualne stanowiskami i używa do plucia na swoich przeciwników. Ale co ma taki zrobić, kiedy przetrwonił już wszystko, co było do przetrwonienia?
Publicysta kończy stwierdzeniem, że "ma wrażenie, że już to wszystko widział", a ciekawić może jedynie pytanie, jak długo to potrwa tym razem. I jeszcze jedno:
I czy i tym razem dostaniemy jeszcze jedną szansę, czy też za zaprowadzanie „porządku w Warszawie" wezmą się mniej lub bardziej taktownie jacyś protektorzy.
Faktycznie, ciekawe pytanie.
Sil
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/132355-ziemkiewicz-trzeba-miec-pretensje-do-tego-ktory-w-swym-cynizmie-posunal-sie-do-wykorzystania-psychicznych-zaburzen-zasluzonego-kombatanta