Autor nie dysponujący jakąś szczególną fortuną materialną trzy razy się zastanowi, zanim podejmie się „trefnego” tematu

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Wytaczanie procesów cywilnych autorom publicznych wypowiedzi jest w Polsce orężem przeciwko wolności słowa. Mamy tego w ostatnich latach aż nadto wiele przykładów.

Zwykle jest tak, że pozywający dysponuje pieniędzmi i wsparciem instytucjonalnym (np. koncernu medialnego), albo co najmniej środowiskowym, zaś pozwany jest tych atutów pozbawiony. W takiej sytuacji to jest cokolwiek nierówna walka. Także charakter i skala roszczeń w takim procesie każe niekiedy pytać, czy nie staje się on w istocie formą karania za słowo – mam na myśli żądanie przeprosin w formie płatnych ogłoszeń medialnych, które czasem  przeradzają się w rodzaj ciężkiej kary finansowej (np. znany przypadek Krzysztofa Wyszkowskiego, który przegrał proces cywilny z Lechem Wałęsą).

Zabieram głos w tej sprawie nie tylko jako obywatel zainteresowany dobrym urządzeniem ładu publicznego, ale także jako podsądny. Przyszło mi bowiem odpowiadać w tego rodzaju procesie za książkę traktującą o pewnym wycinku najnowszej historii Polski (Cena przetrwania? SB wobec Tygodnika Powszechnego, Czerwone i Czarne, Warszawa 2011). Dobrze więc rozumiem  dyskomfort autora pozwanego w takiej sprawie. Ten dyskomfort znacząco się zwiększa w przypadku skazania. Gdy chodzi o moją sprawę, ufam, że „są  jeszcze w sądy Rzeczypospolitej”, ale najlepszy sąd nic nie poradzi na to, że mamy oto w Polsce sytuację prawnego ścigania ludzi za korzystanie z prawa do wolności słowa. To trzeba zmienić na poziomie legislacji. Wobec praktyki sądowej, jaką obserwujemy, autor nie dysponujący jakąś szczególną fortuną materialną trzy razy się zastanowi, zanim podejmie się „trefnego” tematu. O to, zresztą, zwykle chodzi tym, którzy ich pozywają.

Wszystko to sprawia, że należałoby się zastanowić nad użytecznością dla dobra wspólnego tych przepisów kodeksu cywilnego, które umożliwiają takie praktyki. A tym bardziej nad ich użytecznością dla efektywnej ochrony wolności słowa. Uwagę tę dedykuję rządzącej koalicji PO-PSL, a szczególnie urzędującemu ministrowi sprawiedliwości Jarosławowi Gowinowi.

Dopóki ta instytucjonalna infrastruktura się nie zmieni, autorzy będą w ten sposób dyscyplinowani i onieśmielani. Natomiast ci, którzy mimo wszystko odważą się pisać, mogą być dotkliwie karani finansowo. Dlatego proszę wszystkich, którym leży na sercu sprawa wolności słowa, o wszelką możliwą pomoc. Jeśli – w co ufam – wygram ten proces i kosztami procesowymi zostanie obciążony pozywający mnie Jacek Pszon, pomoc zostanie przekazana innym potrzebującym.

Przy okazji gorąco dziękuję wszystkim, którzy już dotąd okazali mi w tej sprawie jakiekolwiek wsparcie.

 

CZYTAJ KONIECZNIE: Nikt nie może zostać sam wobec niesprawiedliwości! Pomóżmy Romanowi Graczykowi, kolejnemu oskarżonemu za wolne słowo

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych