Teatrzyk „Za pędzącym królikiem” przedstawia. „W trosce o polską tożsamość i dumę narodową”

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Minister Szumilas demontuje polską szkołę, Fot. PAP
Minister Szumilas demontuje polską szkołę, Fot. PAP

Akt I

Mała sala w podziemiu. Na środku stoi kilka osób w sile wieku. Na ścianie krzyż i flaga Polski. W kącie na deskach rozłożone są karimaty i śpiwory. Na stoliku obok kilka książek, na wierzchu Pismo Święte.

Jeden z mężczyzn odczytuje oświadczenie:

- W obliczu niekorzystnych działań MEN, w trosce o dobro Polski i przyszłe pokolenia podjęliśmy dramatyczną decyzję. Rozpoczynamy głodówkę. Uznaliśmy, że to jedyny sposób, by ratować polską szkołę i młodzież. Nie cofniemy się –

Na skupionych i poważnych twarzach pozostałych rysuje się poruszenie.

- Lekcje historii to podstawa naszej tożsamości. Nie wolno milczeć, gdy władza chce ograbić naród z pamięci – dodaje mężczyzna.

Po jego wystąpieniu kolejne osoby - pełni nobliwości profesorowie z całego kraju - odczytują wyrazy poparcia dla akcji i dziękują strajkującym.

- Jesteśmy przeciwni nowej podstawie programowej, która marginalizuje nauczanie historii, co w konsekwencji będzie prowadziło do wypłukania więzi narodowych i osłabienia poziomu umysłowego społeczeństwa – zaznacza jeden z historyków. Wyrazy sprzeciwu wobec zmian MEN słychać w każdej wypowiedzi.

Po małej salce przechadza się dwóch dziennikarzy przybyłych na konferencję.

 

AKT II

Kilka dni później. Okres przygotowań wielkanocnych. Korytarz jednego z ministerstw. Po nim przechadza się ubrana elegancko kobieta. Je czekoladki.

- Pani, minister! Pani, minister – zadyszana urzędniczka goni dumnie przechadzającą się po korytarzu kobietę.

- Hę? O czo chłodzi – pyta minister i przegryza czekoladki. Jej ubrudzona twarz wyraża pełne zaskoczenie.

- Czytała Pani? – urzędniczka ścisza głos i pokazuje minister gazetę. – Oni głodują…

- Proszę WZIĄŚĆ mi TĄ gazetę sprzed oczu! Niechże Pani tego nie czyta. Przecież tam mogą nas krytykować. Trzeba się będzie wtedy tłumaczyć – minister wyrywa gazetę kobiecie i bez namysłu wyrzuca przez okno.

- No, i co? Pani mówiła? – zwraca się minister do zszokowanej urzędniczki.

- Oni głodują – powtarza wciąż zszokowana kobieta.

- I co? – minister niewzruszona ładuje kolejną porcję czekoladek do ust.

- Nie dziwi to Pani?-

- Fielki Poszt przecziesz, to lucie poszczą – z trudem mówi pani minister

- Ale, nie. Oni protestują. Prowadzą strajk głodowy -

- Czego chcą? – minister spłoszona rozgląda się ze strachem dookoła

- Nie podoba im się reforma podstawy programowej, chcą rozmawiać z Panią. Mówią, że niszczymy historię, że naród ogłupiamy, że rozbijamy…-

- Przecie nasi eksperci MÓWIO, że z historią jest ok, że jest więcej -

- Oni mają własnych ekspertów. Oczekują spotkania z Panią i debaty ogólnonarodowej o szkole -

- Ja tam będę jeździła do jakiś młokosów, politykierów, co się w ekspertów chcą bawić. Może by ich w prasie obsmarować, że to jakieś PiSowskie popłuczyny, uczniaki, gówniarze się w politykę chcą bawić, zamias się uczyć -

- Ależ Pani minister. To znani ludzie, protestują bohaterowie walki z komuną, wspierają ich środowiska naukowców z całej Polski. Nasi eksperci mogą im buty wiązać. -

- Hmm. Co tu zrobić? Co tu zrobić? – minister przechadza się nerwowo po korytarzu. - Ach! Zepsuła mi Pani humor – mówi zła, wyrzuca czekoladki do śmietnika, wyciera rękawem umorusaną twarz.

- Może… Pani do nich pojedzie – proponuje nieśmiało skulona urzędniczka.

- Ja? Nie no, jak. Przecież ja tej podstawy nawet nie czytałam – krzyczy oburzona szefowa resortu.

Po korytarzu idzie mężczyzna. Błędnym wzrokiem patrzy na ściany, szukając odpowiedniego pokoju.

- Ooo! Malinowski niech pojedzie – mówi minister pokazując zbłąkanego

- Kto?! Malinowski? – urzędniczka się zakrztusiła, próbuje złapać oddech. - Malinowski? Przecież on jest Pani kierowcą – w końcu wydusiła urzędniczka

- No właśnie. Woził poprzednią minister. To powinien coś wiedzieć. Może coś o podstawie usłyszał. Niech jedzie – tłumaczy minister.

Urzędniczka zaczyna protestować, macha rękami. Jednak minister jest nieubłagana.

- Proszę Pani! Proszę TĄ sprawę załatwić. Od tego zależy Pani kariera w tym budynku – mówi minister i idzie do siebie do pokoju.

Smutna urzędniczka goni Malinowskiego

 

Akt III

Znów kilka dni później. Długi weekend. Jedno z miasteczek w Polsce.

Rynek miejski, na środku scena. Obok wielki transparent: „65. rocznica śmierci Karola Ś. Zapraszamy na piknik rodzinny”.

Na scenę wchodzi człowiek w garniturze. Zaczyna przemawiać.

- Witamy na miejskim pikniku. Zapraszamy do zabawy. Cieszmy się naszym miastem i jego historią. Miastem, z którym przez tyle lat związany był Karol Ś. Od dziś ten człowiek jest patronem honorowym naszego miasta. Chcemy, by na środku naszego rynku staną jego pomnik. Niech sławi nasz gród –

Po przemówieniu słychać oklaski. Mężczyzna schodzi ze sceny. Mija człowieka wbiegającego na scenę. Sięga on po mikrofon. Krzyczy:

- Co wy robicie? Przecież Ś. to świnia, zdrajca. On całe życie walczył z Polską. A wy chcecie go czcić. To nie do pomyślenia. Nasi przodkowie się w grobie przewracają… –

Mężczyźnie odcięto mikrofon. Nadal próbuje przemawiać. Nikt go nie słyszy, z głośników płynie miła muzyka.

Tłumnie zgromadzeni mieszkańcy przechodzą do jednego z rozstawionych stoisk. Mówca w garniturze podchodzi do mężczyzny za ladą.

- Panie Tomku! Dobre te Machałki? – pyta.

- Dobre, panie burmistrzu - odpowiada pan Tomek.

Przed stoiskiem z darmowymi, ciepłymi parówkami ustawia się kolejka. Podobna rośnie przed punktem miejskiego jasnowidza. Z jego usług też można korzystać za darmo.

Na scenie wciąż stoi mówca i próbuje przekonywać do swoich racji. Zdarty głos do nikogo nie dociera, nikt go nie słucha. Nie udaje mu się przekrzyczeć skocznej muzyki.

Wycieczki z pobliskich szkół oglądają wystawę "Karolowi wdzięczni rodacy". Duch Karola Ś. unosi się w powietrzu. Nauczycielka opowiada dzieciom o ich nowym lokalnym bohaterze.

 

Akt IIII

Kilka lat później. Lato, upadł. Obozowisko na polu namiotowym. Gdzieś w Niemczech.

Gruby Niemiec podchodzi do grupy ludzi ubranych jak robotnicy. Widać, że biedni.

- Sami Polacy? – pyta. Kilka osób kiwa głową.

- Tacy do niczego się nie nadają. Tylko truskawki zbierać - mężczyzna mruczy pod nosem, z czasem zaczyna mówić coraz głośniej, aż w końcu krzyczy na zebranych.

- Głupi, nierozumni, nawet psa wyprowadzić nie umieliby! Tylko Żydów mordować, palić w stodołach i wojny rozpoczynać. Napadać na innych i zawracać im głowę… Kurewskie plemie - mężczyzna pluje i odchodzi. Grupa pracowników patrzy w ziemię. Wszyscy milcząco czekają.

Gruby Niemiec idzie w kierunku baraku. Znów mruczy pod nosem:

- Ukradli ci samochód? Jedź do Polski. On już tam jest. Gdzie najłatwiej obrobić bank? W Polsce. Nie będzie świadków. Polacy nic nie widzą, nic nie rozumieją, są głupi. Będziesz bezkarny. Kto jest najlepszym kontrahentem? Polak, bo nie czyta umów, liczyć nie umie, nic nie rozumie – opowiada sobie dowcipy o Polakach.

Po dojściu do baraku wesoły zagląda przez uchylone drzwi. Krzyczy.

- Hans! Daj tam jakiegoś myślącego! –

Hans, inny z grubych Niemców, gapiąc się w telewizor i jedząc kiełbasę, wskazuje na kogoś. "Myślący" wstaje, podchodzi do pierwszego Niemca. Ten kładzie mu dłoń na ramieniu.

- Wołodia! Choć nauczymy razem roboty tych głupich Polaków. Znów musimy myśleć za nich. Oni sami nic nie są w stanie zrobić - mówi niemiecki nadzorca.

Grupa polskich robotników ze spuszczonymi głowami idzie karnie za wiodącą ją dwójką. Niemiec i Wołodia opowiadają sobie kolejne dowcipy o głupich Polakach. Nad obozowiskiem powiewa dumnie flaga UE, na bramie napis "Europa to wolność".

KURTYNA!

Oparte na prawdziwych wydarzeniach.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych