Premier Tusk robi się coraz bardziej nerwowy. Oto bowiem jego ukochana zabaweczka, którą miał się cieszyć i jednocześnie zbić na niej kapitał polityczny w postaci odzyskania dobrego wizerunku w oczach Polaków, czyli Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, zamienia się na jego oczach z każdym dniem w koszmarny sen.
Miała być ciepła woda w kranie a tu wywaliło rurę, poszło kolanko w ścianie, brudna woda leje się prosto w twarz, a sąsiedzi zaczynają nerwowo pukać do drzwi złorzecząc, że zalewa się im mieszkania.
Stoi premier zadziwiony i nie wie co się stało, że się tak to wszystko sypie, gdy miało być tak pięknie.
Odpowiedź panie premierze jest prosta - żeby coś zaistniało, najpierw trzeba o to zadbać i przyłożyć się do pracy. Nic samo się nie stanie. Teraz nie ma już co lamentować i wygrażać opozycji i związkom zawodowym, że psują nastrój. Już nie będzie "Euro spoko".
Dlaczego jest tak źle na zewnątrz i wewnątrz?
Dlatego, że rząd zaniedbał polską politykę wschodnią, wydawało mu się, że Euro 2012 zastąpi aktywne budowanie polskich wpływów na Ukrainie, pozyskiwanie elit i opinii publicznej, stawianie tamy osuwaniu się ukraińskiego przywództwa w rosyjskie ramiona. Nic bardziej błędnego. Realizuje się teraz, na oczach bezradnego polskiego rządu najgorszy ze scenariuszy wschodnich - powolne i miękkie przyjmowanie się na Ukrainie rosyjskiego modelu polityki i tym samym uzyskiwanie przez Rosję a nie Polskę statusu gwaranta politycznego trwania ukraińskich liderów.
Taki sam bezwład strategiczny dopadł rząd w odniesieniu do rozwoju wewnętrznego Polski. Zamiast koncepcji cywilizacyjnego skoku, któremu sprzyjać miała mobilizacja wywołana organizacją mistrzostw, mamy popis drobnego geszefciarstwa, lewych przetargów, taniego cwaniactwa, a w efekcie Polska jest rozbabrana jak budowa chlewika metodą gospodarczą, a nie jak nowoczesny kraj dokonujący świadomego wyboru modelu swojego rozwoju.
Euro 2012 to druga po polskiej prezydencji tak spektakularna porażka strategiczna rządu. I zakończy się ona podobnie jak prezydencja, tzn. Euro się oczywiście odbędzie, przebiegnie pewnie nawet dość sprawnie, nie będzie żadnej wielkiej wpadki, tylko obudzimy się " dzień po" z wielkim zbiorowym kacem moralnym, że nic z tego nie wynikło. Wokół dalej dziurawe drogi, krzywe chodniki, byle jakie pociągi, brudne dworce i niszczejące puste stadiony, na których organizować się będzie raz na jakiś czas imprezy poza-sportowe. Będzie to Euro, minie, a jako państwo i wspólnota obywateli nie odniesiemy z tego żadnego pożytku.
A kolejna taka okazja szybko nie nastąpi - prezydencja dopiero gdzieś około 2025 roku, a Euro pewnie już nigdy.
Panie premierze to nie opozycja psuje Euro 2012, to pan to wszystko spartoliłeś i ktoś musi powiedzieć to wprost.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/132106-panie-premierze-to-nie-opozycja-psuje-euro-2012-to-pan-to-wszystko-spartoliles-i-ktos-musi-powiedziec-to-wprost