My, sceptycy. "Czy dziennikarz powinien uzewnętrzniać patriotyczne emocje?"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
Fot. wPolityce.pl
Fot. wPolityce.pl

Felieton ukazał się na portalu SDP, który polecamy!

Czy dziennikarz powinien uzewnętrzniać patriotyczne emocje? Jeśli uznamy, że narodowa może być tylko jedenastka piłkarska – to owszem. Ma zielone światło. Biało-czerwony szalik jest dozwolony nawet na wizji. Jeżeli słowa „kocham Cię Polsko” chcemy wykrzyczeć w ramach cyklicznej telewizyjnej zabawy – czemu nie. Wszystko jest kwestią odpowiedniej konwencji i właściwego formatu. Ważne, by cały czas trzymać dystans i nie traktować tego całego patriotyzmu zbyt serio.

Niepisany, acz powszechnie akceptowany dziennikarski savoir-vivre zakłada, że poza takimi sytuacjami jedyną postawą godną dziennikarza i publicysty wobec wszystkiego, co łączy się ze słowem naród jest sceptycyzm. Nie tylko wobec faktów, obietnic polityków, czy deklaracji rządzących (bo to w pewnym sensie naturalne). W sposób szczególny sceptycyzm dotyczy szukania odpowiedzi na wyzwania współczesności w doświadczeniach naszej historii. Przywiązanie do tradycji, powoływanie się na idee, teksty, dokonania sprzed dekad, wszystko to powinno być traktowane z daleko posuniętą ostrożnością, jako dziwactwo, anachronizm lub budzenie demonów.
Na takie „patriotyczne ekscesy” dziennikarz zwykle reaguje porozumiewawczym spojrzeniem (jeśli jest na wizji), znaczącym chrząknięciem lub westchnieniem (jeśli jest to radio). Medialny sceptyk jest bowiem dobrze wychowany, przyjmuje więc postawę względnej tolerancji i pełnej zrozumienia wyższości dla kulturowych atawizmów. Nie musi ona wynikać z jakichś przesłanek ideowych, czy poglądów politycznych. Dla większość dziennikarzy jest to cos takiego jak dress kod, kwestia pewnego stylu obowiązującego od lat w „środkach masowego przekazu”. Nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie, nosi się jak ubranie maskę autoironicznego dystansu do własnej tożsamości. Tym różnimy się na przykład od dziennikarzy FOX-a wpinających dumnie w klapę amerykańska flagę. Tak jest i pewnie już będzie. Po prostu taką atmosferą oddycha się w newsroomach. Nie ma zatem co się oburzać, dopóki redaktor w swej poprawności politycznej nie przekracza pewnej miary, na przykład protestując w radiowej dyskusji przeciw używaniu określenia Polak (bo to jakoby deprecjonuje naszych obywateli innej narodowości).
Problem pojawia się wtedy, gdy dziennikarz nie poprzestaje na stosownym dystansie i pewne naturalne zachowania u innych traktuje jako zagrożenie (w wersji newsowej) lub obciach (w wersji rozrywkowej). Wersja pierwsza, to owo słynne „Bóg, honor, Ojczyzna” interpretowane przez reporterkę TVN jako nawoływanie do przemocy. Wersja druga to wdeptanie w ziemię przez muzycznych jurorów chłopaka z Sanoka śpiewającego patriotyczną piosenkę Andrzeja Rosiewicza. Bo śpiewał serio, nie dla jaj.
Oczywiście celebryci wyśmiewający niegdyś Piotra Wolwowicza uważali się za wyluzowanych światowców, a jego za uosobienie kiczu. Więc wyleciał z polsatowskiego programu z hukiem… by stać się rychło bohaterem Internetu. I to (jak wynika z zamieszczanych tam komentarzy) bohaterem pozytywnym, bo budzącym swoim naturalnym patriotyzmem pozytywne – co warto podkreślić - emocje. To dobry przykład tego, że niekoniecznie rząd dusz mają w Polsce ci, których media obsadzają w roli arbitrów poprawności. I że Polska jako temat jest dla bardzo wielu, także młodych ludzi, czymś szalenie bliskim, ważnym i energetycznym. A nie tylko powodem do konfuzji.
Przez media przetoczyła się w ciągu minionego roku cała seria publikacji o polskich wstydach. Celebryci wciąż nam radzą: chcesz być „trendy” – powinieneś się od polskości odciąć. Ale rodacy niespecjalnie przejmują się psioczeniem na swoją zaściankowość. Usilne próby hodowania narodowych kompleksów też nie dają spodziewanych efektów. Jakoś nie mamy ochoty się wstydzić za własną historię, za (ponoć) przegrane pokolenia, genetyczne wady, dziedziczne szajby. Tego typu masochizm występuje tylko w dość wąskich kręgach. Sęk w tym, że to właśnie one mają siły i środki, by polski patriotyzm portretować. Ale z wyżej wymienionych powodów jakoś tego nie robią. A jeśli już, to idą w karykaturę.
Ludzie mediów i kultury są dziś bardzo nieufni wobec uzewnętrzniania narodowych uczuć. I to nie jest przypadek, że najbardziej patriotyczny film ostatnich lat o Polsce („Niepokonani”) zrobił Australijczyk (Peter Weir) za amerykańskie pieniądze. Zaś naszą najnowszą historię najskuteczniej popularyzowali w tej dekadzie Włosi („Karol, człowiek, który został papieżem”).
Trudno od dziennikarzy wymagać urzędowego patriotyzmu. Nie ten czas, nie ta epoka. I nie ten patriotyzm. Ale można i trzeba wymagać dobrego słuchu i wzroku – by trafnie opisywali co mówią, myślą i jak czują Polacy. Dla jednych to kwestia herbertowskiego smaku, dla innych (zmysłu smaku pozbawionych) kwestia dobrego warsztatu.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.

Autor

Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24 Wspieraj patriotyczne media wPolsce24

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych