Zastanawiało mnie zawsze dlaczego tak łatwo wielu tzw. intelektualistów z mojego pokolenia, przedstawicieli nauk humanistycznych wchodzi w służbę podejrzanych idei i nie zajmuje się ich analizą, ale propagandą.
Podczas studiów w latach osiemdziesiątych czytano książki, które analizowały zaangażowanie humanistów w nazizm albo stalinizm, analiza totalitarnego języka była bardzo zaawansowana. Czytano książki o zdradzie klerków, o różnego rodzaju pisarzach w rodzaju Sartre’a, kochających komunizm i Związek Radziecki.
Słucham teraz w radio audycji o poezji i nagle taki humanista wyrokuje, że żadnego zamachu w Smoleńsku nie było, tylko zwyczajna katastrofa i że nadużyciem jest mitologizowanie tego wydarzenia w literaturze. Znawca poezji staje się nagle fachowcem od katastrof lotniczych. Zastanawia mnie ta niebywała giętkość, podparta oczywiście wyszukaną elokwencją. Mógł nic nie mówić, zrobić unik. Nie zrobił tego. Z czego to wynika?
Jako intelektualista ma chyba przekonanie o wybitności swej roli, co oznacza, że może orzekać o wszystkim. Ponadto miano tzw. intelektualisty, to konstrukcja ideologiczna, która jest nową bardziej wyrafinowaną wersją dawnego politruka. Zabezpiecza przez zobaczeniem w tym intelektualiście-autorytecie zwykłego człowieka, którego motywacje są na miarę tego człowieka. To człowiek z większym tylko intelektualnym potencjałem inteligencji operacyjnej, który może ją wykorzystać albo do szukania prawdy albo do manipulowania ludźmi. Profity ma się dzisiaj zwykle z tej drugiej działalności. Oto cała tajemnica.
Sandor Marai, znakomity węgierski pisarz, zauważył, że intelektualista „to człowiek. który łatwiej zniesie prześladowania niż przeoczenie”. Musi być obecny, zwykle tam gdzie jest użyteczny, gdzie może upajać się rolą.
Tak jak za Stalina. Gdy jednych mordowano, inni jak Jerzy Andrzejewski pisali książki w rodzaju „Popiołu i diamentu”, relatywizując wszystko w imię „religii” ogólnoludzkiego humanizmu. Andrzejewski mógł zrobić unik, albo pisać jak Iwaszkiewicz tylko o miłości i śmierci. Przywołajmy Zofię Nałkowską. Przed II wojną blisko związana z sanacyjnym obozem, bywalczyni rautów, po II wojnie znowu na „salonach”, tym razem stalinowskich z mordercami swoich przedwojennych kolegów. Nagrodą była obecność książek pisarki w kanonie lektur obowiązkowych w szkołach. A w „Granicy”, którą męczono całe generacje polskich licealistów, robi Nałkowska za moralistkę. A przecież za brak zaangażowania nie mordowano w Polsce w latach stalinowskich. Istnieje zatem ciągłość.
Przewrotność tak zwanych współczesnych humanistów polega na tym, że humanizmem posługują się, aby uzasadnić antyhumanistyczne, antynarodowe ideologie. Doskonale wiedzą, bo nie są głupcami, jeśli czytali „Korzenie totalitaryzmu” Hannah Arendt, że najlepsze zabezpieczenie wolności (także zabezpieczenie przed antysemityzmem) ma miejsce w demokratycznym państwie narodowym, a mimo to walczą z takimi przekonaniami, wykorzystując sofistykę, manipulując historią.
Opanowali sztukę podobania się i mówienia tego, czego od nich oczekuje niewykształcona masa. Dzięki temu stają się gwiazdami mediów. Wojują z religią, tradycją, polskością posługując się abstrakcyjnym humanizmem i miłością i techniką zawstydzania mniej elokwentnych oponentów. Kreują się na nowoczesnych, otwartych, tolerancyjnych, wszystko wiedzących i rozumiejących.
Rozmawiałem niedawno z takim intelektualistą, który wobec mnie był ciepło protekcjonalny. Doceniając, chciałem go pocałować w rękę, jako że lubię sztukę performance nie w galeriach ale w codziennej praktyce. Ten ciepły protekcjonalny uśmiech, ta misjonarska postawa, coś mi przypomniała, z czego nie mogłem zdać sobie od razu sprawy. Po chwili wiedziałem skąd znam ten typ mentalny. Zdradził go ten jedyny w swoim rodzaju ciepły protekcjonalny uśmiech. To taki Świadek Jehowy a rebours. Świadkowie Jehowy mają w swojej ofercie wizje raju tu na ziemi zaraz po śmierci. Gdy przychodzą nawracać też są zawsze uśmiechnięci. Ten świadek Jehowy a rebours oferuje mi raj czyli emocjonalno-intelektualne braterstwo z takimi jak on, więc mam szansę, gdy uświadomię sobie w końcu, że mam zafałszowaną świadomość miazmatami polskości i przystąpię do sojuszu internacjonalistycznego.
To „braterstwo” to haczyk dla intelektualistów. Kuszenie tzw. „ludożerki” jest bardziej konkretne: wolna miłość plus czerwony jaguar Ryszarda Kalisza. Nowa Lewica to parareligijna sekta. Kazimier Szczuka i Magdalena Środa jako to „prorokinie: i „kapłanki”. Zdradza to obsesyjne zainteresowanie polskim kościołem czyli konkurencją.
A tak na marginesie, należałoby napisać pracę o parareligijnym charakterze, tego co się określa mianem ideologii Nowej Lewicy. Jadowity antyklerykalizm jest maską świeckiej religii nowego typu. Zastanawiała mnie zawsze podatność na przyjmowanie najbardziej absurdalnych bzdur przez ludzi wydawałoby się z pozoru inteligentnych. Ale właśnie ta parareligijność, ten element irracjonalny, to tłumaczy.
Pamiętać należy, że tym, którzy takie hasła głoszą, chodzi tylko o władzę. Palikot zanim stał się przywódcą „młodych wykształconych z wielkich miast”, testował polityczną przydatność chrześcijaństwa. Okazała się mała. Nowa Lewica i jej „kapłani” służą, konsumpcyjnemu biznesowi, oferując ideologię-obietnicę pozbycia ciężaru życia. Stąd w niej takie natężenie propagandy eutanazji i aborcji i niebezpieczny, nihilistyczny totalitarny potencjał w masce „humanizmu”. Propagatorzy są skuteczni, mają wysoce rozwiniętą inteligencje operacyjną, wygadani, zachwyceni własną elokwencją. A na czym polega ich skuteczność wyjaśniła mi druga obok Hannach Arendt wielka dwudziestowieczna myślicielka żydowskiego pochodzenia, Simone Weil:
Można wytworzyć w kimś sąd najbardziej absurdalny, jeżeli potrafi się, dzięki sile sugestii, umieścić jego duszę w punkcie, skąd sąd ten wydaje się prawdziwy. Przyjmie go i będzie go się trzymać, jeżeli pozostanie tam, gdzie go umieszczono, zamiast obchodzić naokoło przedmiot jaki ma poznać. Ta siła sugestii to elokwencja. Każdy prawie zawsze używa wiele elokwencji w stosunku do siebie. Przy pomyślnych okolicznościach elokwencja potężnie działa na bliźniego.
Jeśli dusza jest chroniona niewidzialnym a silnym pancerzem zasad, żadna manipulacja czy to toporna ideologiczna czy subtelniejsza w postaci elokwencji, nie ma szans jej poruszyć. Pozostaje w swoim naturalnym miejscu jako subtelny instrument poznawczy i rodzaj busoli, który chroni przed manipulacją. W świetle tego, co wyżej zostało powiedziane, zrozumiała jest zajadła walka antyklerykalnej lewicy z religią i wszystkimi prądami intelektualnymi, które nie wywodzą się z marksizmu
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/131792-przewrotnosc-wspolczesnych-humanistow-polega-na-tym-ze-humanizmem-posluguja-sie-aby-uzasadnic-antynarodowe-ideologie