Cooltura PO
Z czym kojarzy się Donald Tusk? Z Putinem, Smoleńskiem, Kaszubami,drożyzną, piłką nożną. A czy komuś kojarzy się z kulturą? W 2008 roku Norbert Maliszewski przeprowadził badanie dotyczące kojarzenia polityków z wybranymi domenami. Jedną z nich była kultura. Tusk przegrał z kretesem w dziedzinie rozumu, sztuki i ambitniejszej rozrywki. W lutym tego roku o kulturze Tuska wypowiedział się Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla SE: „On (Tusk) i jego ekipa należą do kultury cygara, dobrego wina, rozgrywek personalnych i PR-u”.
W expose z 2011 roku Tusk nie poświęcił kulturze ani słowa.
W słynnym z długości expose' 2007 zwracało uwagę wyjątkowo kuriozalne zdanie:
„Kultura, czego przez lata rządzący nie rozumieli, kultura może być źródłem autentycznym, bardzo ekologicznym (sic!), jednym ze źródeł wzrostu gospodarczego”. Że kultura jest ekologicznym źródłem gospodarki to i dzisiaj trudno zrozumieć. Jakże inaczej brzmią słowa śp. Lecha Kaczyńskiego z Listu na Kongres Kultury Polskiej w 2009 roku: „Staranie się o rozwój gospodarczy (…) może okazać się ułudą , jeśli lekceważona będzie rola życia duchowego dla przyszłości narodu, jeśli zaniedbana zostanie promocja kultury”.
Tusk napomykał też w expose o jakiejś bliżej niesprecyzowanej „zmianie systemu organizacji sektora kultury”.
Niepokój wrastał przy sformułowaniu:
„chcemy zmodyfikować swoje (państwa) kompetencje” w zakresie finansowania kultury.
Jeszcze groźniej brzmiało kolejne zdanie:
„Trzeba zakończyć ten etap myślenia o kulturze jako obszarze, który jest jedynie biorcą środków z budżetu państwa”.
W tym miejscu znów warto powrócić do Listu śp. Prezydenta RP : „Wyrazem wdzięczności dziejowej (wobec ludzi kultury) mogłoby być rozwinięcie aktywniejszego mecenatu publicznego- wsparcia ze strony władz i instytucji państwowych i samorządowych dla działań polskich intelektualistów i artystów”.
Co zostało z zapowiedzi „nowych źródeł finansowania”, które miały „zwiększyć pulę środków publicznych na kulturę”, „rozbudowy infrastruktury kulturalnej”, „ zwiększenia upowszechnienia dostępu do dóbr kultury” widać ostatnio choćby na drastycznych przypadkach Warszawskiej Opery Kameralnej czy TR Warszawa. „Cięcia przyszły z ekipą PO”- skonstatował niedawno dla GW Grzegorz Jarzyna.
Wprowadzenie 5% VAT na książki, które zdaniem ministra kultury miało podnieść wzrost czytelnictwa; likwidacja bibliotek na prowincji; zapaść infrastruktury drogowej i kolejowej, służącej przecież nie tylko kibicom, ale i np. melomanom; spadek dochodu z abonamentu po słynnym apelu premiera z 2008 roku utrudniający realizowanie przez media publiczne tzw. misji; zmniejszanie liczby godzin historii i języka polskiego w szkołach – wszystko to nie ułatwia chyba dostępu do kultury. Jak na ironię slogan na stronie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego oznajmia - „Kultura jest blisko”.
Według Tuska, jeśli kultura będzie źródłem wzrostu gospodarczego to, „nikt nie będzie jej traktował jako balastu, a ludzi kultury jako (...) tych, którzy wyciągają publiczne pieniądze”. Tusk popiera więc dehumanizujący kulturę przymus ekonomicznego zysku. Dla Tuska artyści, którzy nie przynoszą zysku są zapewne pasożytami. Tusk nie rozumie, że pewne gatunki sztuki wysokiej nigdy nie będą tak dochodowe, jak filmy czy koncerty na stadionach. Sztuka wysoka, z natury swej elitarna nigdy nie będzie powszechnie pożądana.
Intrygująco zabrzmiały też w expose słowa o „dogodnych warunkach dla rozwoju przemysłów kultury”. Nie może dziwić u liberała predylekcja do traktowania kultury jako jednej z gałęzi gospodarki, a nawet nieukrywana preferencja dla przemysłu kulturalnego.
***
Twórcami pojęcia przemysłu kulturalnego byli filozofowie Theodor W. Adorno i Max Horkheimer. Przemysł kulturalny produkuje dzieło na rynek i podporządkowuje jego prawom. Stawia warunki, jakie dzieło musi spełnić, aby było rentowne. Są to m. in.:standardowość, stereotypowość, komunikatywność. Pod wpływem przemysłu kulturalnego styl sztuki staje się estetycznym odpowiednikiem panowania - w ten sposób sztuka ulega deprawacji. Dzieło sztuki zamienia się w towar i staje w szeregu innych dóbr konsumpcyjnych.
Odsłaniając w Dialektyce oświecenia mechanizmy przemysłu kulturalnego filozofowie zauważyli, że „to,co się nie dostosowuje, porażone zostaje ekonomiczną bezsilnością”. A „wykluczonemu z machiny przemysłu -ostrzegali- łatwo jest przypiąć etykietkę nieudolności”. Czy nie dlatego właśnie w Polsce za „nieudolnych” uchodzą wyłącznie artyści o proweniencji konserwatywnej? Na wsparcie mogą zaś liczyć tylko ci „artyści, którzy są z szefami rządów po imieniu i w każdym artystycznym odruchu podporządkowują się osądowi swych niewykształconych pryncypałów”. Wszyscy chyba kojarzą aktora z wyborczej trupy Tuska, który ostatnio pojawia się w prawie każdej polskiej komedii.
Przemysł kulturalny produkuje rozrywkę. Objawia on wrogość w stosunku do wszystkiego, co nią nie jest. Czemu zaś służy rozrywka? Rozrywka służy zapominaniu. O sobie i o rzeczywistości. „Rozrywka to przedłużenie pracy”- stwierdzali prowokująco niemieccy filozofowie. „Społeczna potrzeba rozrywki – pisał Adorno w Teorii Estetycznej- wykluwa się w społeczeństwie, którego członkowie inaczej z trudem znosiliby ciężary i monotonię swojej egzystencji”. Rozrywki poszukuje ten, kto chce się wymknąć z wyścigu szczurów, aby na nowo mu sprostać .Rozrywka ogłupia. Jest destruktywna intelektualnie. Jest ucieczką od myślenia. „Wyzwolenie, jakie obiecuje rozrywka - według filozofów- jest wyzwoleniem od myślenia jako negacji”. Sens rozrywki stanowi bowiem apologia społeczeństwa. Przemysł kulturalny dławi wszelki protest skierowany przeciwko status quo. „Dobra zabawa- zdaniem Adorna i Horkheimera - oznacza zgodę”. Przemysł kulturalny nie rozwija świadomości niezbędnej do społecznej i politycznej krytyki. Kreuje i wzmacnia wśród społeczeństwa postawy konformistyczne. Przemysł kulturalny reprodukuje swoich zwolenników. Sprzyja rezygnacji. „Publiczność śmieje się z tego, że nie ma z czego się śmiać”- oświadczali z przekąsem filozofowie.
Pod pozorem demokratycznego populizmu - klientów sztuki masowej „zapewnia się, że wcale nie muszą być inni, niż są” - przemysł kulturalny oferuje wyzwolenie od rzekomo opresyjnej i intelektualistycznej sztuki wysokiej. Na rynku przemysłu kulturalnego „znawstwo i znajomość rzeczy- czytamy w Dialektyce oświecenia - skazane są na banicję jako zuchwalstwo ze strony kogoś , kto chce wynosić się nad innych”. Ale „sztuka- pisał Adorno - okazuje masom szacunek, kiedy występuje wobec nich jako wobec tego, czym one mogłyby być, zamiast dostosowywać się do ich postaci pozbawionej godności”.
Sprzyjanie przez obecny rząd przemysłowi kulturalnemu służy nie tyle poprawie samopoczucia zakompleksionym odbiorcom kultury popularnej czy utrzymaniu obywateli w stanie „uśpienia”, co propagowaniu lewicowo - liberalnych idei. Dość przypomnieć zorganizowany za publiczne pieniądze Europejski Kongres Kultury we Wrocławiu. Okazał się on, jak to ujął w swoim dzienniku prowadzonym na portalu wpolityce.pl Kazimierz M. Ujazdowski- „jednostronnym lewicowym spektaklem”. Nie można też zapominać, że globalny rynek kultury masowej jest wrogiem kultur narodowych.
***
To, że w ostatnim sondażu TNS OBOP dla programu Forum TVP Info (27.04.2012) minister kultury Bogdan Zdrojewski otrzymał najwyższą z członków rządu PO ocenę (pozytywnie oceniło go 58% ankietowanych) da się chyba wytłumaczyć tylko tym, że Polacy wydają na bilety wstępu do teatrów, instytucji muzycznych i kin - 19,92 zł na osobę (raport GUS z 2011 r.) , a 56% Polaków nie przeczytało w ostatnim roku żadnej książki...
Agnieszka Kanclerska
Wrocław
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/131763-od-naszego-czytelnika-cooltura-po-na-wsparcie-moga-liczyc-tylko-ci-artysci-ktorzy-sa-z-szefami-rzadow-po-imieniu