Dzisiejsze ataki na Kościół w Polsce pokazują totalne wypranie z intelektu wrogów Dzieła Jezusa. Przyglądając się szyderczym atakom na chrześcijan kilkanaście lat po śmierci Jezusa, można zdać sobie sprawę z tego, że dzisiejsi polscy „wrogowie krzyża” wypromowani przez media są jedynie przedszkolną odmianą tych, którzy z Jezusem walczyli piórem 2 tysiące lat temu.
Truizmem jest pisanie, że Kościół katolicki zawsze doświadczał prześladowań. Inaczej być jednak nie mogło. Taka jest jego natura i to chrześcijanom obiecał Jezus Chrystus. Dziś wiele badań pokazuje, że to chrześcijanie należą do najbardziej prześladowanych ludzi na naszym globie. 100 mln chrześcijan cierpi na świecie w wyniku prześladowań- wynika z corocznego raportu "Weltverfolgungsindex 2012" międzynarodowego Dzieła Pomocy Prześladowanym Chrześcijanom „Open Doors”. Przykład krwawego rozprawiania się z wyznawcami Jezusa za czasów Nerona, gilotynowania ich podczas „rewolucji wolności” Robespierra i Saint Justa, gazowania przez Hitlera czy w końcu zamykania w gułagach przez komunistów pokazuje jednak, że krew męczenników jedynie wzmacnia Kościół, który wyrósł na męce samego Boga. Dlatego też dziś znaleziono inną metodę walki z Jezusem- szyderstwo i odwrócenie wartości. Liberał Alexis de Tocqueville zwrócił uwagę, że prawdziwa wolność znajdowała się zawsze jedynie w Kościele, który przygarniał do swojej piersi każdego. Nawet na płaszczyźnie czysto ludzkiej, kariery mogli w nim zrobić wieśniacy, biedota i ludzie z warstw wykluczanych. Wolność towarzyszyła Kościołowi od początku jego istnienia- kto jak nie Jezus uświęcił poniewieraną w tamtych czasach kobietę? Kto zrównał godność niewolników i panów? Dlatego też jakobińscy szaleńcy robili wszystko by przeciwstawić sobie Kościół i wolność. Niestety ta sztuka im się udała. Na tym opiera się dzisiejszy atak na krzyż, wartości chrześcijańskie i sam Kościół w krajach zachodnich, gdzie mówi się nie tylko językiem Woltera ( swoją drogą obrzydliwego rasisty i antysemity), ale również Saint Juista i Marata. W wolnej Polsce otwarci wrogowie Jezusa zostali wpuszczeni do „głównego medialnego obiegu” dopiero w ostatnich dwóch latach. Są oni przedstawiani jako wyzwoleni intelektualiści, którzy rozumem pokonają polski zaścianek i ciemnogród. Ich obecny lider jest na dodatek pasowany na „Stańczyka III RP” i wysublimowanego intelektualistę, który za pomocą skandali sygnalizuje pewne problemy. Sięgając jednak po pisma pierwszych szyderców, którzy swoje pióra kierowali przeciwko chrześcijanom, można zdać sobie sprawę z jednej fundamentalnej rzeczy. Otóż to wszystko jest ksero z ksera. Antyklerykalizm czy antykatolicyzm w Polsce A.D 2012 można nazwać jedynie popłuczynami. Niestety III RP zasłużyła sobie na takiego Stańczyka i takich „prześmiewców”. Dzisiejsi antyklerykalni intelektualiści czy zakumplowani z władzą „satyrycy” dowodzą jak mierna jest antykatolicka „szydera” rodem z III RP.
Jestem w trakcie lektury znakomitej książki Antonio Socciego „Wojna przeciwko Jezusowi”, w której autor prezentuje szerzej nieznane dzieła uderzające w chrześcijan jeszcze przed krwawymi prześladowaniami Nerona. Jest to lektura naprawdę niebywale pouczająca i zarazem smutna. Nie dlatego, że wybitny włoski dziennikarz pokazuje źródła dzisiejszego antykatolicyzmu, ale dlatego, że uświadamia nam w jakich wyjałowionych intelektualnie czasach żyjemy. Dotyczy to szczególnie naszego kraju. „Od dłuższego już czasu chrześcijanie padają ofiarą szyderstwa i kpiny. Opluwanie Kościoła wydaje się wspaniałą rozrywką, podobnie jak dla żołdactwa było nią spluwanie Jezusowi w twarz. Po nim nadeszła pora pięść, upokorzenia i okładanie kijem”- pisze Socci. Dziś w Polsce zatoczono antyklerylane koło. Po komunistycznej pięści, która wzmocniła tylko Kościół, wrócono, jak widać bezsilnie, do szyderstwa i plucia. Jednak czytając fragmenty „Satyrykonu” Petroniusza czy „Ucztę Trymalchina” widać jak zacofani w stosunku do starożytnych szyderców są ich dzisiejsi mentalni spadkobiercy. Mimo tego, że to właśnie wtedy w Rzymie powstały opowieści o tym, że chrześcijanie zjadają dzieci „tak jak zjadali własnego Boga”, to w porównaniu z dzisiejszymi wywodami profesorów od etyki i tak wydają się one być „wysublimowane”.
Według Socciego „Satytrykon” był świadectwem krwawego przełomu, który oddalił od cezara przyjaciela chrześcijaństwa Senekę i położył kres stosunkowo bezkrwawemu prześladowaniu wyznawców Jezusa. My dziś nie mamy nawet swojego „Satyrykonu” więc chyba mocniejsze uderzenie w Kościół nam nie grozi. Antykatolicyzm III RP pozostaje na poziomie motłochu plującego w twarz Jezusowi idącemu na mękę. Może jednak dzisiejsze społeczeństwa przewałkowane przez pop-kulturową machinę na nic więcej nie zasługują?
W dniu pierwszej rocznicy beatyfikacji jednego z największych papieży XX wieku, który swoim wielkim uporem, niezłomnością i charyzmą (tak potrzebnej w erze mediokracji) pomógł powalić na kolana nie tylko bolszewizm, ale również jego chrześcijańskie odpryski, można sobie lepiej zdać sprawę z siły Kościoła. Duchowa victoria Jana Pawła II pokazuje, że nie da się pokonać wyznawców Jezusa. Mamy więcej „dywizji” niż miliony Stalinów. Tym bardziej na dłuższą metę nie są nam w stanie zaszkodzić brednie antyklerykałów z „haterskich” gazetek czy pseudointelektualistów, którzy myślą, że potrafią zaszkodzić Jezusowi, cytując libertynów. Oczywiście nie może to uśpić naszej czujności. Gdy dzisiejsi, polscy, antychrześcijańscy intelektualiści dobiją do poziomu „śmieszków” z Rzymu za panowania Nerona, to możemy zacząć się trochę poważniej martwić. Chrześcijanie zawsze w końcu byli oskarżani o podpalanie Rzymu...
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/131586-gdzie-im-do-satyrykonu-czy-trymalchiona-antykatolicyzm-iii-rp-jest-zalosny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.