Niemieckie przywiązanie do obrony wartości humanistycznych w słabszych krajach, takich jak Ukraina jest zastanawiające. Jest bowiem odwrotnie proporcjonalne do tego, jak traktowane są te same wartości w krajach takich jak Rosja.
W obronie byłej premier Julii Tymoszenko nasi zachodni sąsiedzi wytoczyli ciężkie polityczne działa z groźbą bojkotu piłkarskich mistrzostw Europy nie tylko na Ukrainie, ale także w Polsce!
Gdy w Rosji masowo popełniają samobójstwa opozycyjni dziennikarze, władze RFN nawet nie przekładają wizyt byłego pułkownika KGB.
Niemal rok temu jedynie ostry opór nieżyjącego już Vaclava Havla sprawił, że Niemcy wycofali się z przyznania nagrody Kwadrygi dla znanego „obrońcy demokracji” – Władimira Putina, a sam fakt jej przyznania był tak wyjaśniany w konserwatywnym bawarskim „Süddeutsche Zeitung”:
Nie wszystkie takie wyróżnienia przyznawane są bezinteresownie. Dla niektórych organizatorów, zwłaszcza prywatnych, nagroda jest metodą zwrócenia na siebie uwagi. Nagradza się prominentnego polityka i szuka się innego, który pełniłby funkcję laudatora. Jeśli obydwaj są rzeczywiście z pierwszego szeregu, na wino musujące i zakąski nastawia się wielu ludzi, m. in. ze świata polityki, ekonomii i dziennikarstwa. Przy odrobinie szczęścia szef firmy odnajduje się następnego dnia w prasie, wierząc, że po tym wieczorze będzie mieć bezpośrednie kontakty z ludźmi wpływowymi w państwie. W takiej sytuacji nagroda odgrywa rolę drugorzędną, jest środkiem do celu.
Bardzo szczerze Niemcy przedstawiają więc powody, dla których Rosja, nawet pod rządami mentalnych następców Stalina, zawsze będzie dla nich wartościowym partnerem, z którym trzeba się obchodzić jak z jajkiem, zaś takie państwa jak Ukraina będą poligonem doświadczalnym niemieckiego, mocno wybiórczego humanitaryzmu.
Decydują o tym względy ekonomiczne. Według danych „Statistisches Bundesamt” w 2011 r. w gronie partnerów gospodarczych RFN Rosja była na 11 miejscu, zaś Ukraina na 41.
Kolejna sprawa. Bijąc potężnie w Ukrainę Niemcy skutecznie podcinają gałąź, na której siedzi... Polska. Dla nas osamotniona politycznie Ukraina jest łatwym łupem dla Rosji. Mówiąc bez ogródek – grozi nam odtworzenie za wschodnią granicą Związku Sowieckiego. Z punktu widzenia Niemców odtworzenie ZSRS może być korzystne – aby handlować na terenie tego gigantycznego tworu wystarczą im te same co dziś - przyjacielskie relacje z władzami w Moskwie.
Tymczasem dysfunkcyjne, potulne wobec Niemiec władze w Warszawie zastanawią się dziś raczej, jak nie narazić się na złą opinię na berlińskich salonach i tamtejszej prasie.
A sposób obejścia tego ukraińskiego problemu podpowiadają nam sami Niemcy – trzeba zachować się jak oni wobec naruszeń praw człowieka w Rosji – wydać jakieś noty dyplomatyczne, zrobić groźną minę i to wszystko.
Nie po to wymyślono makiawelizm w dyplomacji, aby mogli go stosować wyłącznie silni. Dla Polski ważniejsza jest niepodległa Ukraina niż kolejne poklepanie po plecach przez niemieckich cyników.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/131546-w-sprawie-wydarzen-na-ukrainie-trzeba-brac-przyklad-z-niemcow-z-ich-cynizmu